64. Niezmiennie od kilku lat, Harry

4.2K 441 176
                                    


Harry

*****

- Boję się, naprawdę... - westchnąłem, kręcąc młynka kciukami.

- Czego konkretnie? Ubierz to w słowa, Harry - powiedziała spokojnie kobieta, siedząca na krześle naprzeciwko mnie.

Trzymała w rękach mały  notatnik i coś w nim notowała. Była bardzo skupiona na swoim zadaniu. Musiała naprawdę kochać swoją pracę. Nie spieszyła się i wydawało mi się, że gdybym tego potrzebował, siedziałaby ze mną cały dzień. Takie przynajmniej miałem wrażenie.

Siedzieliśmy w salonie już piętnaście minut. Byliśmy sami. Moi rodzice i Lou wybrali się jakąś godzinę temu na zakupy. Ja zostałem, gdyż zaproponowałem, że przygotuję przez ten czas obiad. Nie spodziewałem się żadnych gości, więc gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, bardzo się zdziwiłem. Okazało się, że dziś Lou miał kolejną wizytę ze swoją panią psycholog, o której oczywiście musiał zapomnieć. Nie chciałem odsyłać jej z powrotem, skoro przyjechała tu specjalnie do Lou. Postanowiłem sam skorzystać z możliwości rozmowy. Dla niej nie stanowiło to problemu.

Kobieta wyglądała na ciepłą, godną zaufania. Teraz rozumiałem, dlaczego Louis tak bardzo chwalił sobie spotkania z nią. Nie naciskała na pacjenta, a jedynie nakierowywała go na właściwy tor, by otworzył się przed nią i wyrzucił z siebie to, co go gnębiło. To podobno najlepszy psycholog w całym mieście, jak nie kraju. Oczywistym był fakt, że nasi rodzice nie zostawiliby Lou z pierwszym lepszym psychologiem, który nie dbałby o pacjenta. Louis dostał to na co zasługiwał, więc na samo  najlepsze.

- Nie chcę go zranić - wydusiłem z siebie, wypuszczając z trudem powietrze. - Boję się, że on nie traktuje tego wszystkiego serio, że nie wierzy w to, że mogę go naprawdę kochać.

- A kochasz? - zapytała, patrząc na mnie uważnie.

Zostawiła już notes i w pełni skupiła się na mnie. Nie musiałem się obawiać, że mnie nie słucha. Miałem jej pełną uwagę.

- Oczywiście! - zawołałem. - Jestem tego stuprocentowo pewien!

- Do niedawna nawet nie brałeś Louisa pod uwagę, jako swojego chłopaka, co się zmieniło? Nie uważasz, że to dość... dziwne?

- Dużo, sama pani wie, co u nas się działo. Zawsze miałem pewność, że Louis będzie w moim życiu, że kiedy wrócę ze studiów czy skądkolwiek, Louis będzie czekał w domu. To było moją stałą w życiu. Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek może go zabraknąć, że kiedyś wrócę do domu i jego nie będzie, że nigdy więcej go nie zobaczę i...

- Cały czas słucham - zapewniła.

Sięgnęła po filiżankę kawy, którą przyniosłem na chwilę przed rozpoczęciem naszej rozmowy. Na stoliczku leżała jeszcze miska z kakaowymi wafelkami. Powoli wyjaśniłem całą tę sytuację z Louisem. Miałem nadzieję, że choć trochę mnie rozumiała.

- Louis kiedyś mi się podobał - dodałem po dłuższej chwili. - Kiedyś jako dziecko wyobrażałem sobie nas jako parę, jak nasi rodzice. Podziwiałem ich, to jacy byli ze sobą szczęśliwi. Chciałem być tak szczęśliwy, jak oni. Później zafascynowały mnie dziewczyny. Moi kumple zapraszali je na randki i ja też zacząłem, lecz nigdy nie spotkałem tej jedynej, zawsze czegoś brakowało.

- Wtedy, gdy chodziłeś na randki, straciłeś zainteresowanie Louisem?

- Niezupełnie. Był dla mnie ważny, kochałem go, ale w żaden sposób nie traktowałem go inaczej niż jako brata. Przestraszyłem się myśli, że mógłbym być zakochany we własnym bracie pomimo tego, że nie łączą nas więzy krwi. Bałem się reakcji rodziców, innych ludzi czy samego Louisa. Moi przyjaciele nie zakochiwali się w swoich braciach, siostrach. Uznałem to za coś złego, wstydziłem się i nikomu o tym nie mówiłem. Byłem dzieciakiem. Tak jak powiedziałem, było mi wstyd. Starałem się zapomnieć. Kolejne moje dziewczyny odwracały moją uwagę od Lou. To z nimi się całowałem czy chodziłem na randki. Później spotkałem Matthew i myślałem, że jest tym jedynym.

Unruly ~Larry/Ziam ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz