The Maze Runner.

270 10 13
                                    

Kiedy do moich uszu dotarł szczęk metalu gwałtownie otworzyłam oczy, jednak mimo to nadal nic nie widziałam.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że wokół mnie panował mrok.
Kolejną rzeczą jaka do mnie dotarła, a właściwie jaką poczułam, było uczucie ruchu. Wydawało mi się, że miejsce, w którym się znajdowałam porusza się w górę jednocześnie lekko kołysząc się na boki.
Po chwili mój wzrok przyzwyczaił się do wszechobecnej ciemności, dzięki czemu zauważyłam, że obok mnie leżą jakieś pudła.

- Jest tu ktoś?! - krzyknęłam, ale odpowiedziało mi tylko echo.

Serce waliło mi jak oszalałe. Nie wiedziałam gdzie byłam ani jak się tam znalazłam. Było gorzej. Nie pamiętałam kąpletnie nic oprócz mojego imienia, które cały czas powtarzałam sobie w myślach.

Janet.

Kiedy przyzwyczaiłam się do kołysania postanowiłam wstać. Ledwo jednak stanęłam na nogach, a przez gwałtowne szarpnięcie znowu leżałam na ziemi.
Kołysanie ustało, a wokół mnie zrobiło się tak cicho, że bicie mojego serca chciało mi rozwalić bębenki.
Słysząc jakieś głosy zastygłam w bezruchu, ale już po chwili zostałam zmuszona do zasłonięcia oczu przez światło, które dostało się do miejsca, w którym się znajdowałam.

- To dziewczyna! - krzyknął ktoś nade mną, a w jego głosie pobrzmiewało zaskoczenie.

Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła zauważyłam, że znajdowałam się w czymś, co przypominało windę towarową. Oprócz mnie w środku były ubrania, kilka urządzeń elektrycznych, zwierząt i pudeł, które widziałam już wcześniej.
W mojej głowie od razu pojawiła się nieprzyjemna myśl, że zostałam porwana i sprzedana.
Nagle koło mnie pojawił się jakiś chłopak. Prawdopodobnie zeskoczył z góry, kiedy rozglądałam się po windzie.
Gdy zrobił krok w moim kierunku szybko cofnęłam się na tyle na ile pozwalały mi ściany.

- Co jest, Newt? - krzyknął ktoś. - Nie umiesz się z dziewczynami obchodzić?

Chłopak, który stał przede mną, Newt jak zdążyłam się dowiedzieć, zignorował uwagę znajomego.
Podniósł powoli ręce pokazując, że nie ma przy sobie nic, czym mógłby mnie skrzywdzić.
Po chwili wyciągnął dłoń w moją stronę i zaczął do mnie mówić jak do dzikiego zwierzęcia:

- Nie zrobię Ci krzywdy. Nie musisz się bać.

Po patrzyłam sceptycznie na dłoń chłopaka i z mocno bijącym sercem chwyciłam ją i zrobiłam niepewny krok w jego stronę. Ten uśmiechnął się do mnie ukazując dołeczki, po czym krzyknął:

- Dajcie nam drabinę!

Spojrzałam w górę, gdzie wokół wyjścia tłoczyło się kilku chłopaków.
Puściłam dłoń blondyna i rozejrzałam się wokół.
Koło mnie stała jakaś skrzynia, na którą szybko weszłam, po czym skoczyłam i złapałam się jakiejś nierówności w ścianie. Następnie wybiłam się nogami i już po chwili wczołgałam się na zieloną trawę nad windą. I wtedy w mojej głowie pojawiło się pytanie.
Jak ja to zrobiłam?

- Zwinna jest.

Spojrzałam na czarnoskórego chłopaka, który z delikatnym uśmiechem na twarzy stał koło mnie.
Rozejrzałam się wokół i szybko zauważyłam, że nigdzie nie było ani jednej dziewczyny. Sami chłopcy.
Fakt też przeraził mnie na tyle, że nie bacząc na nic wstałam, przecisnęłam się między chłopakami i zaczęłam biec przed siebie. Mój bieg nie trwał jednak długo, bo zaledwie kilkanaście metrów.
Widząc ogromny mur dookoła miejsca, w którym się znalazłam stanęłam jak wryta.
Z sekundy na sekundę coraz trudniej było mi zaczerpnąć oddech. Wiedziałam, że to atak paniki, ale nie miałam pojęcia, co zwykle robiłam w takich sytuacjach. Nie pamiętałam.

ONE SHOT STORIES ✒️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz