47.

3.8K 391 160
                                    

- Przepraszam, że tak długo, Namjoon musiał opowiedzieć mi całe spotkanie. 

Hobi przysiadł się do zajmowanego przez nich stolika. Yoongi właśnie kończył swoją porcję sushi. Spojrzał na chłopaka z  nad prawie pustego talerza z policzkami napompowanymi od jedzenia. Młodszego rozśmieszył plasterek imbiru zwisający mu z pomiędzy warg, którego zawstydzony bibliotekarz natychmiast się pozbył. 

- Zjadłeś mi krewetki w tempurze?

- Nie...sam zjadłeś.

- Dziwne, nie pamiętam. 

- Za długo rozmawiałeś z Namjoonem. 

Na potrzeby komfortu towarzysza, Hobi udał, że rzeczywiście zapomniał jak zjadał swoje ukochane krewetki. Cieszyło go jak Yoongi zmienia się pod jego wpływem. Wreszcie zaczął jeść jak człowiek, może niedługo przestanie przypominać chodząca śmierć. Uwielbiał obserwować znikające jedzenie i aprobatę z jaką zostało przyjęte domówienie kolejnej porcji. 

- No i jak ta randka?

- Jak myślisz? 

- Znowu nic. 

- Powiedział, że wydawała mu się miła, ale po pół godzinie skończyły im się tematy do rozmowy, a kiedy powiedziała, że "Pochwałę głupoty" napisał Erasmus z Rotterdamu, podziękował jej za znajomość. 

Yoongi zareagował za późno zatrzymanym śmiechem i odrobinę zielonej herbaty wypłynęło mu z ust. Szybko starł ją chusteczką. 

- Trochę nie ogarnąłem czemu rozmawiali o takich sprawach. Myślałem, że Namjoon nie pochwala głupoty, w końcu jest taki mądry.

- Nie osłabiaj mnie. - Zaśmiał się ponownie starszy, pocierając kąciki oczu, by pozbyć się z nich łez. 

- W każdym razie. - Zaczął poruszając ramionami, nie rozumiał rozbawienia chłopaka. - Nic z tego nie będzie. 

- A mój kandydat?

- Stwierdził, że jest całkiem oczytany, ale trudno wyciągnąć z niego coś innego niż opisy rozgrywek RPG- ów. Po trzech godzinach opowieści o wojnie elfów i krasnoludów miał ochotę odciąć sobie tlen. 

- Nie wydaje ci się, że trochę za bardzo się czepia? On chyba nie chce sobie nikogo znaleźć. 

- Nie wiem, hyung. Ale jest moim przyjacielem i muszę mu pomóc. 

Hoseok miał dzisiaj pierwszą zmianę w kinie. W piątki panował zazwyczaj największy ruch, zwłaszcza kiedy było tak zimno, że ludzie z radością wybierali ciepłą salę kinową zamiast spacerów. Yoongi odprowadził go, ale sam nie miał zamiaru iść do biblioteki. Pani Wong nie pogniewa się jeśli otworzy ją dzisiaj trochę później. Miał obawy, co do swojego pomysłu, ale w jakiś sposób zależało mu na rozwiązaniu konfliktu w tej małej grupce, którą udało im się stworzyć. Czuł się od niej przynależny nawet jeśli dołączył jako ostatni. A Seokjina znał zdecydowanie najmniej. Aż do ostatniej akcji miał go za trochę wyniosłego, nieposłusznego rządziciela, który jednocześnie dbał o swoich najbliższych, choć nie lubił tego okazywać. Teraz już sam nie potrafił określić jego charakteru. Najpewniej uznałby go za zadufanego w sobie gnoja. 

Cudem udało mu się nie wzbudzić podejrzenia Hoseoka, pytając o szkołę w której pracował Jin. Na tyle inteligentnie wplótł to w rozmowę, że młodszy nawet nie zorientował się o możliwości użycia tej informacji. 

Dawno nie był w szkole. Ostatni raz na odebraniu dyplomu i zakończeniu roku szkolnego. Od tamtego czasu nie wracał wspomnieniami do szkolnej przeszłości, nie pojawił się na zjeździe absolwentów, ani żadnym ze spotkań klasowych. Sam budynek budził w nim dawno nie używany stres. Uczył się dobrze, ale to wcale nie oznacza, że miał dobre wyniki. Stres odbierał mu zdolność płynnego wypowiadania się, prowadził do prostych błędów na kartkówkach. Mógł mieć wykute wszystko na blachę, a przychodziła chwila zwątpienia i wyłączała myślenie. Większości z zaburzeń związanych z jedzeniem nabawił się właśnie w szkole. 

Kartka papieru| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz