Łódzkie przygody

145 13 0
                                    

Zacznę od tego, że jechałyśmy na zwycięstwo Godlewskiej, a ostatecznie wracamy z wielkim wtf na twarzy i rozczarowaniem tamtejszą imprezą. Oczywiście rozczarowanie byłoby mniejsze gdyby nie środki, jakie na nią przeznaczyłam, ale to już swoją drogą.
Cala ta imprezka była dobrze zorganizowana, ale to co tam się działo naprawdę przyprawiło mnie o odrobinę senności. Walki trwały często nie dłużej niż minutę, co było krótsze niż "wielkie" wejścia jakże tych wspaniałych "gwiazd" choć tak na dobrą sprawę nie znałam tam połowy uczestników, ale nie w tym rzecz.
Rozczarowana jestem walką między Donem Kasjo a Adrianem Polakiem, a także Linkiewicz i Godlewską. O ile wygrana drugiej walki była niekwestionowana to wynik pierwszej pozostawiał wiele do życzenia. Wiodący prym w bitwie Don Kasjo przegrał pojedynek z Polakiem co było jawnym aktem prowokacyjnym, albo po prostu dowodem na to, że te walki są bardzo ustawione. W sumie podobnie było między Linkiewicz i Godlewską, bo obie panie reprezentowały ogromną nienawiść w stosunku do siebie i co prawda spodziewałam się, że miało to jedynie na celu ściągnąć większą oglądalność na Atlas Arenę, to jednak nie spodziewałam się, że AŻ TAK. No bo kule, nawet jakby się serio nie nienawidziły no to mogły chociaż zachować pozory niechęci do siebie, ale one sie przytulaly chyba z jakieś cztery razy, a do tego jeszcze poszły chlać razem do jednego klubu. Nie wiem co myślą pozostali uczestnicy tego wydarzenia, ale dla mnie to jest powód do zaprzestania jakichkolwiek wyjazdów na takiego typu wydarzenia. Zapłaciłam tyle kasy za właściwie 1 minutę  widowiska, które było ustawione (chociaż jak już było to mogli je trochę przedłużyć dla efektu), a do tego niesprawiedliwe. No bo come on, kobieta 170cm z waga 74 czy ileś tam bije się za przeproszeniem z krasnoludkiem 150cm i wage 50 coś. To nie miało żadnego prawa bytu. Skoro ktoś już miał łeb organizować coś takiego to mógł chociaż zajrzeć do faktycznych zasad przebiegu prawdziwego mma, dziękuję.
Na koniec dodam, że wracałyśmy uberem z jakimś Mohammadem, który słuchał jakiejś arabskiej muzyki i przez chwilę się zastanawiałam czy zaraz nie uruchomi jakiegoś przycisku autodestrukcji, ale na szczęście żyje i mam się dobrze, pozdrawiam xD
Tutaj jeszcze fotka z widoku z mojego miejsca (w realu wyglądało to na większe)

Na koniec dodam, że wracałyśmy uberem z jakimś Mohammadem, który słuchał jakiejś arabskiej muzyki i przez chwilę się zastanawiałam czy zaraz nie uruchomi jakiegoś przycisku autodestrukcji, ale na szczęście żyje i mam się dobrze, pozdrawiam xDTutaj...

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Pamiętnik licealistkiWhere stories live. Discover now