run to you // S. Leyhe

146 10 32
                                    

Sofia była zwykłą dwudziestolatką, która swoje życie dzieliła między studiowaniem a pracą w ukochanej pizzerii, która należała do jej rodziców. Były to zajęcia, które całkowicie ją pochłaniały i wcale jej to nie przeszkadzało.

Tego dnia pogoda w Kassel była zaskakująco piękna. Słońce przebijało się przez szyby wprost do wnętrza włoskiej knajpy, w której pracowała. Rodzice przeprowadzili się z Willingen do Kassel, aby otworzyć tu knajpkę, ale Sofii było to na rękę. Potrzebowała zmiany, a wkrótce po tym rozpoczęła tu naukę na uniwersytecie. I nikt nie wątpił w to, że kochała pizzę. Ruch był w restauracji niewielki, więc korzystając z okazji, wertowała notatki, które sporządziła na porannym wykładzie. Była perfekcjonistką, a jej mapy myśli były idealne.

W pewnym momencie jej zajęcie przerwał dzwoneczek u drzwi pizzerii. Podniosła głowę znad kartek i ujrzała szczupłego, wysokiego blondyna. Miała wrażenie, że skądś go zna, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd.

Chłopak niepewnym krokiem podszedł do lady i zanim się odezwał minęło chwile czasu.

— Sofia Schneider, prawda? — zapytał lekko przytłumionym głosem.

— Ymmm, tak. — odpowiedziała dziewczyna unosząc jedną brew. — W czym mogę pomóc?

— Nazywam się Stephan Leyhe. Kilka lat temu w Willingen...

Kiedy usłyszała jego imię i dokładniej mu się przyjrzała zdała sobie sprawę skąd go zna.

Sofia jak co dzień, przed szóstą rano robiła trening biegowy w pobliżu skoczni w Willingen. Dzięki otaczającym ją lasom, było to idealne miejsce na przebieżki, poza zgiełkiem miasta i z dala od ludzi. Biegła w rytm muzyki Michaela Jacksona. Kiedy w jej słuchawkach zabrzmiała cisza, oznaczająca koniec piosenki, zdjęła je i rozejrzała się po okolicy, chwytając promienie pierwszego letniego słońca. Był naprawdę piękny poranek, a promienie przebijające się przez korony drzew napawały ją radością. W pewnym momencie, kiedy skierowała wzrok w stronę skoczni ujrzała coś niepokojącego. Jakaś postać stała na zeskoku. Domyślała się co może to oznaczać, przecież nikt o zdrowych zmysłach tam nie wchodzi, dlatego rzuciła się biegiem w jego stronę. Sprawnym skokiem przedostała się przez płot na teren klubu i kontynuowała bieg.

Ledwo łapała oddech, ale bała się, że może stać się coś niedobrego.

— Hej! — krzyknęła w stronę stojącego tam mężczyzny. Odwrócił głowę w jej stronę, i mimo dość dużej odległości, na jego twarzy można było zauważyć strach i złość jednocześnie.

Dziewczyna ostrożnie wbiegła po schodach na wysokość zeskoku, nie spuszczając blondyna z oczu. — Zejdź stąd proszę.

Mężczyzna odwrócił głowę w jej stronę. Jego oczy były wyraźnie zaczerwienione od płaczu, a policzki różowe.

— Ale po co, to nic nie naprawi.

— No właśnie. To co robisz tym bardziej! — próbowała jakoś odwieść chłopaka od jego postanowienia. Wyciągnęła do niego dłoń, czekając na jego decyzję. Po kilku próbach nakłonienia go do zejścia z zeskoku, w końcu się udało. W momencie, kiedy mężczyzna stanął przed nią, wpadł jej w ramiona, głośno zaciągając się szlochem. Nastolatka nie wiedziała o co chodzi, ale starała się pocieszyć kilka lat starszego od siebie chłopaka. Dopiero po kilkunastu minutach blondyn jako tako doszedł do siebie. Tkwili w uścisku dopóki nie oderwał swojego przepełnionego smutkiem ciała.

— Dziękuję. — spojrzał na nią, ocierając z policzka resztki łez. — Ja...

— Cokolwiek się w twoim życiu wydarzyło, nikt nie zasługuje na taki koniec, jaki sobie zaplanowałeś. — Sofia starała się mądrze i rozważnie dobierać słowa i tym przekonała chłopaka do opowiedzenia, co miało skłonić go do zakończenia życia w taki sposób.

Jak się okazało, w jego życiu od dłuższego czasu pojawiały się przytłaczające go wydarzenia. Od śmierci matki, alkoholizmu ojca, po trudy w karierze skoczka narciarskiego. Mężczyzna popadł w depresję, przez którą trener kazał mu odpocząć od skakania. To było zbyt wiele. Stephan, bo tak miał na imię ten młody mężczyzna, traktował skoki jako odskocznię od wszystkich trosk, a wraz z decyzją trenera jego świat się zawalił. Nie mógł tak dłużej funkcjonować, bez tego jego życie nie miało sensu.

— Słuchaj Stephan. To naprawdę wiele jak na jedną osobę, ale musisz walczyć! Po prostu musisz. Jesteś zbyt młody, żeby to ot tak przepadło. Odpoczniesz, porozmawiasz z profesjonalistą i wrócisz ze zdwojoną siłą! Mówię ci. Tylko proszę, zawalcz o siebie, zrób to dla samego siebie i dla mnie. — Dziewczyna sprzedała mu najlepszy możliwy uśmiech i mężczyzna się lekko rozpromienił.

— Sofia, to naprawdę mądre słowa. Gdyby nie ty... Sam nie wiem. — mężczyzna wstał, a dziewczyna odruchowo chwyciła go za rękę. — Dobrze, pójdę do psychologa jeśli trzeba. Muszę i zrobię to dla siebie. I może dla ciebie też. — Mimo, że nadal w jego oczach było widać smutek, to lekko się do niej uśmiechnął.

Po tej niezbyt długiej, ale jakże trudnej dla ich obojga rozmowy, każde poszło w swoją stronę. Nie wymienili się numerami, znali tylko swoje imiona, ale oboje mieli ciche nadzieje, że los jeszcze kiedyś ich skieruje na jedną ścieżkę.

I tak też się stało...

— Sofia, dzięki tobie tu jestem. Kilka dni po tym wydarzeniu, chciałem cię odnaleźć. Dopiero po tych trzech latach jestem. Naprawdę nie wiem jak ci się odwdzięczyć. Wiem, że wierzyłaś w sukces i że wrócę na skocznie. — Mężczyzna zdjął plecak z ramienia i zaczął czegoś w nim szukać. — Udało mi się. Wygrałem ten medal miesiąc temu, a teraz znalazłem ciebie. — Podał dziewczynie złoty krążek, a ona obróciła go kilkukrotnie w palcach.

— Nie mogę Stephan. To tobie on się należy. Ty go wygrałeś. — Wyciągnęła dłonie w jego stronę, ale on pokiwał głową.

— Bez ciebie to by się nie udało. — Mężczyzna szeroko się do niej uśmiechnął, położył skrawek papieru na blacie i obracając się na pięcie wyszedł z lokalu.

Zaskoczona blondynka nie wiedziała czy ma za nim biec, czy uznać to za szczęśliwy los. Odłożyła krążek na blat, po czym chwyciła karteczkę, którą w ostatniej chwili zostawił Leyhe. Było tam nagryzmolone kilka słów, które ledwo mogła rozczytać oraz szereg cyfr. Długo się nie zastanawiając, wyciągnęła z kieszeni jeansów telefon i wykręciła numer.



takie nic w sumie, ale musiałam wywiązać się z obietnicy danej @zooosssiaaa <3 mam nadzieję, że chociaż troszkę się podoba :)

catching the moment //  one-shotsWhere stories live. Discover now