9. Narastająca rywalizacja

21 6 0
                                    

Przez ostatni miesiąc razem z Sophie przygotowywaliśmy się do turnieju. Dzień w dzień korzystając z wolnego czasu po zajęciach, w dni wolne dawaliśmy z siebie wszystko, by móc jak najlepiej wypaść na zawodach. W ciągu tego czasu zrobiłem ogromny progres i byłem w stanie używać około dziesięciu procent mojej pełnej mocy, a także zdołałem opanować ataki pochodzące ze strony prawej, dzięki czemu mogłem przez dłuższy czas nie odnieść większych poparzeń. Sophie natomiast zwiększyła swoją wytrzymałość w walce, dzięki czemu mogła dłużej używać swojego atrybutu, a dzięki regularnemu rozciąganiu polepszyła swoja gibkość, a co za tym idzie, jej uniki stały się o wiele szybsze. Wyjazd na zawody był jutro, a dzisiejszego dnia mieliśmy wraz z wychowawcą zmierzyć nasz poziom mocy bojowej. Do tego celu mieliśmy użyć specjalnej maszyny, która zawsze stała w rogu sali lekcyjnej i wzbudzała w nas wielkie zainteresowanie. Cała procedura mierzenia siły polegała na położeniu otwartej ręki na panelu po prawej stronie podczas aktywowania swojego atrybutu, a komputer skanując zachodzące tam reakcje, sumuje je i pokazuje poziom mocy. Każdy po kolei z wielkim zachwytem stawał we wskazane przez nauczyciela, a na ekranie pojawiał się numer. Gdy nadeszła moja kolej, aktywowałem tylko dziewięć procent, nie chcąc narażać się na obrażenia przed turniejem. Po chwili ekran pokazał poziom mocy równy pięciu tysiącom jednostek bojowych. Pamiętam, jak z opowieści mojej mamy, gdy ojciec podchodził do badania mocy, osiągnął wynik ponad dziewięciu tysięcy, a komputer, który mierzył jego poziom, wybuchł, a on zapisał się w szkolnej historii, jako najsilniejszy pierwszak. Sam miałem najwyższy z klasy, a osobą, która mogła mi w jakimś stopniu dorównać, był Seth, którego poziom mocy wyniósł cztery tysiące osiemset jednostek. Reszta klasa wahała się między dwoma a trzema tysiącami. Po skończonym mierzeniu zostaliśmy wysłani do dormitorium, by móc odpocząć, a przed wyjściem zatrzymał mnie Seth.
- Tylko sobie nie myśl mieszańcu, że jeśli masz najwyższy poziom mocy w klasie, to będziesz przeze mnie traktowany z szacunkiem - powiedział, łapiąc mnie za ramię - Nie używałem nawet swojej pełnej mocy, a zaledwie dziesięciu procent.
- Tak? To zabawne, bo ja używałem tylko dziewięciu.
- C-Co?!
- No tak - powiedziałem i odwróciłem się w stronę drzwi.
- Gdy tylko spotkamy się w jednej z rund, nie myśl, że Ci odpuszczę! Pójdę z tobą na całość!
- Jak tam sobie chcesz - uniosłem bezradnie ramiona - Ja też zamierzam pokazać się z najlepszej strony.
Po tych słowach zostawiłem go samego, a sam wróciłem do swojego pokoju, gdzie czekała na mnie walizka ze szkolnym strojem treningowym, którego musiałem używać w trakcie walk, w celu zapewnienia obu szkołom równych szans. Nie mając nic lepszego do roboty, położyłem się, a zmęczenie wzięło górę i nim się zorientowałem, zasnąłem i obudziłem się dopiero rano, gdy wszyscy jeszcze spali, więc chcąc wykorzystać mój wolny czas, zajrzałem do łazienki, gdzie wziąłem prysznic, a następnie przebrałem się w szkolny strój i wyszedłem z pokoju, by zaczerpnąć trochę świeżego porannego powietrza. Będąc na głównym placu dormitorium ujrzałem siedzącego tam Juliusa, który wydawał się czymś bardzo martwić.
- Hej, już nie śpisz? - powiedziałem i podszedłem do niego - Wyglądasz na zmartwionego.
- Ja? Sam nie wiem... Martwię się tym turniejem... Będą tam bardzo silni przeciwnicy, a ja uzyskałem z całej ósemki najniższy wynik.
- Huh? O czym ty gadasz? Przecież twój atrybut jest wspaniały - powiedziałem z entuzjazmem - Możesz używać atrybutu innej osoby.
- No i co z tego? Skoro pewnie nawet żadna z tych osób nie da się dotknąć, a dodatkowo będzie to cały czas tylko piętnaście procent pełnej mocy przeciwnika.
- W takim wypadku dobrze byłoby wykorzystać te piętnaście procent w celu osłabienia przeciwnika. - powiedziałem i poklepałem go po plecach - Z resztą co ja Ci będę mówił, w końcu sam prawie się spaliłem trzy razy.
- No dobra, to co powiesz na mały sparing?
- Sparing?! Tutaj?! Przecież mogą nas wyrzucić!
- Nie tu... Pójdziemy na salę treningową i tam zrobimy sobie małą rozgrzewkę, co ty na to?
- Dla mnie świetny pomysł.
Będąc na sali, ubraliśmy ochraniacze i stanęliśmy po przeciwnych rogach, przygotowując się do krótkiej walki. Na mój znak ruszyliśmy na siebie, a ja znając już umiejętność Juliusa udawałem chęć ataku, lecz w rzeczywistości najpierw planowałem unik, a później kontratak. Nie pomyliłem się i gdy wyprowadzał on prawy prosty, schyliłem się i szybko zadałem cios w brzuch. Wydawało się to nie robić na nim wrażenie, a ja zostałem kopnięty w biodro. Musiałem przyznać, że Julius nie wygląda, ale chłopak jest cholernie silny. Chciałem odpowiedzieć mu tym samym, jednak nim się zorientowałem, zostałem złapany na ubrania i przerzucony na drugą stronę. W tym momencie chłopak dotknął mojego prawego barku, co wiązało się ze skopiowaniem mojej umiejętności. Czym prędzej wstałem, aby ujrzeć Juliusa biegnącego w moją stronę, więc nie mając chwili do stracenia, pokryłem szybko moją lewą rękę lodem, aby zablokować cios. Mimo piętnastu procent był on niesamowicie potężny i ledwo udało mi się ustać na nogach. Korzystając z braku obrony Juliusa, spod stóp wypuściłem w jego kierunku ścianę lodu, która skutecznie go unieruchomiła, a dzięki czemu ja wygrałem sparing, nie ponosząc przy okazji większych obrażeń. Szybko rozpuściłem lód i pomogłem mu podnieść się z ziemi.
- Jesteś niesamowity... - powiedział pełen podziwu. - Obiecuję, że kiedyś Ci dorównam.
- Trzymam Cię za słowo.
Razem podziękowaliśmy woźnemu na pozwolenie i szybko udaliśmy się do stołówki, aby móc zjeść coś dobrego przed wyjazdem. W moim wypadku były to naleśniki z bitą śmietaną na poprawę humoru. O godzinie ósmej ruszyliśmy już w drogę do miejsca, gdzie miało odbyć się wielkie wydarzenie dla szkół bohaterskich. Podróż minęła nam bardzo przyjemnie, a na miejscu rozpoczęliśmy od uroczystości powitania piątki największych bohaterów, a w zasadzie to czwórki, bo pierwsze miejsce zawsze zajmował mój ojciec. Drugie miejsce należało do Cartera, który ze względu na wieloletnią przyjaźń z moim ojcem i szacunek do niego nie przyjął tytułu bohatera numer jeden, tylko pozostał numerem dwa. Po wszystkim cała szesnastka osób z dwóch szkół weszła na arenę i rozpoczęła losowanie kolejności walk. Na początku miał walczyć Seth z uczniem szkoły Hero High School. Następna w kolejności była Sophie, a trzecim uczestnikiem miałem być ja. Moimi przeciwnikami miały być bliźniaki. Wszyscy udaliśmy się do szatni, gdzie mogliśmy się rozgrzać i przygotować do walk. Udając się na trybuny, zatrzymał mnie Seth, łapiąc mnie za koszulkę, przyciskając do ściany, a patrząc na jego wyraz twarzy, nie wskazywał, że był zdecydowanie w złym humorze.

I'll be a heroWhere stories live. Discover now