Start akcja! Czyli część 1

5.9K 308 200
                                    

[Pamiętaj, że czytasz draft, który zniknie z Wattpada jak tylko skończę tom 3. Wtedy zacznę prace redakcyjne nad Julkiem. Jeśli masz uwagi, proszę, pisz. Jestem niezmiernie wdzięczna za każdą wskazówkę]



Część pierwsza


Że też mój szanowny dziadunio jeszcze się nie przekręcił to istny cud. Nie miałem z nim zbyt dobrych kontaktów. Jako były wojskowy nie rozpieszczał mnie, tylko musztrował. Łóżko musiało być pościelone, z talerza zjedzone, a wysiłek fizyczny stanowił jedyne i najlepsze remedium na nudę. Słowo daję: do wojska nie poszedłem nie dlatego, że się bałem fali, tylko dlatego, że już miałem jej dość! Dziadunio nie znał litości. Jako pięciolatek potrafiłem przed śniadaniem zrobić pięćdziesiąt pompek z czego dziesięć pierwszych na jednej ręce. Mając lat dziewięć zostałem pierwszy raz zabrany na obóz przetrwania. Do lasu! Bez namiotu! Dziadek wypchał mi plecak puszkami z fasolką i przez trzy dni to było nasze jedyne jedzenie. Już pierwszego dnia przekonałem się, że brak namiotu wcale nie jest tragedią tylko zbawieniem na takim prowiancie.

Zawsze zazdrościłem dzieciakom wycieczek na lody czy do wesołego miasteczka. Zazdrościłem tego, że spędzali czas ze swoimi dziadkami, którzy nie wyśpiewywali piosenek z kategorii pornofolk i równie ciekawych pieśni pisanych przez chłopców o wysokim poziomie testosteronu na seksualnym głodzie w jakiejś jednostce.

Moja babcia zmarła, gdy byłem jeszcze w podstawówce. W tym roku strzeli mi czterdziestka, a dziadunio nadal na tym świecie. Zazwyczaj widujemy się kilka razy do roku, na rodzinnych świętach organizowanych przez moją kochaną rodzicielkę. Dokładnie dwa lata temu ostatni raz zapytała mnie, kiedy się ustatkuję. Od tamtej pory nie porusza tematu. W końcu mogę spędzić z nią i dziadkiem święta w normalnej atmosferze.

Ojca nie poznałem. Zginął na jakiejś misji wojskowej poza granicami ojczyzny. Wiadomość o jego śmierci przyczyniła się do szybszego pojawienia się na świecie mojej skromnej osoby.

Mama, piękna, młoda wdowa, nie wydała się za mąż po raz drugi, choć wiem, że miała kilka propozycji. Teraz jako kobieta w dojrzałym wieku sześćdziesięciu lat udziela się w klubach seniora, jeździ po świecie i rozwija swoje garncarskie hobby. Wygląda lepiej niż niejedna moja rówieśniczka. To zapewne zasługa życia bez męża. Gdy mama wyjeżdża opieka nad dziaduniem spada na mnie.

Dziś biorę wolne, gdyż muszę staruszka zawieźć do przychodni na rutynowe badania. W zeszłym roku zdradził mi, że badanie prostaty to jedyna namiastka życia erotycznego, jaka mu została. Specjalnie wykupił pakiet medyczny w klinice, gdzie pracują same kobiety, żeby żaden, jak to on nazywał, wróg nie zaskoczył go od tyłu.

Miesiąc temu spędziłem w przychodni dwie godziny, czekając na dziadka. Gdy w końcu pielęgniarka powiedziała, że mogę szanownego Faraona zabrać, wszedłem do gabinetu. Zapinał koszulę, flirtując z drugą pielęgniarką. Kiedy go ponagliłem zaczął się drzeć, że nie wie kim jestem, nigdzie ze mną nie idzie, a potem kazał wezwać policję, bo pewnie jestem ten oszust, co wyłudza od biednych panów w DOŚWIADCZONYM wieku pieniądze metodą „na wnuczka". Tak, dziadunio lubił nazywać siebie doświadczonym, a nie zramolałym. Według niego te dwa słowa to najwyraźniej synonimy. Muszę mu przyznać, że poczucie humoru i dystans do siebie idą u niego w parze. W każdym razie, jego alarmujące zachowanie postawiło na nogi cały personel. Pół przychodni się zleciało. Wydano mi dziadka dopiero po udowodnieniu pokrewieństwa. Czas, który ugrał z młodą pielęgniareczką, mierzącą mu co chwilę ciśnienie, gdy rzekomo zasłabł, to jego nagroda za ten cyrk.

Owszem, dziadek ma dobry gust. Pod ten gust oczywiście wybrał sobie tę, a nie inną klinikę. Piękne pielęgniarki potrafiły niejednego mężczyznę zawrócić z drogi na tamten świat. Raz jeden, w odruchu nudy, poflirtowałem z taką pięknonogą. Ciekawa osóbka i atrakcyjna. Miałem nawet ochotę na coś więcej. Wymieniliśmy się numerami, po czym zabrałem dziadka do samochodu. Przez całą drogę się nie odzywał, a ja dobrze wiem, że to nie w jego stylu milczeć tak długo. Myślałem, że się na mnie obraził, ale nie wiedziałem za co. Dopiero w domu wyznał, że ta pielęgniarka „spuszczała parę z jego czołgu" miesiąc temu, gdy przedawkował viagrę.

Rany Julek! #1 Teo [ZAKOŃCZONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz