Rozdział 12

2.3K 120 1
                                    

- Mamo! Mamo, patrz!
Na oko czteroletnia dziewczynka biegała wśród czerwonych i żółtych liści w parku. Jej matka radośnie dotrzymywała jej towarzystwa, wyszukując coraz to nowych miejsc, w które dziewczynka mogłaby się rzucić z radością.

Zagalopowałem się.

Wstała od biurka, spoglądając na miejsce, w którym jeszcze dzień wcześniej bawił się Rico. Nie miała go od małego. To on ją miał od małej. Ze łzami w oczach zabrała jego posłanie, zanosząc na dół, gdzie czekali jej rodzice.
- Nie martw się, teraz jest mu dobrze. - usłyszała.

Cholera, skup się, za daleko!

- Gryffindor! - wszyscy usłyszeli, a cały strach z kasztanowłosej zszedł, jakby ktoś odkręceniem kranu spuścił z niej całe ciśnienie.
Odchodząc na swoje nowe miejsce, spojrzała w tęczówki chłopaka, który lustrował ją wzrokiem, odkąd tylko zaczęła się ceremonia.

Dalej... DALEJ!

WYNOŚ SIĘ STĄD.

Daj sobie pomóc!

Miał wyciągniętą przed siebie rękę z podwiniętym rękawem. Powietrze w pomieszczeniu było tak gęste ze strachu, spięcia i niepewności, że można by na nim zawiesić siekierę.
Ujął jego dłoń, jakby dotykał największego skarbu na świecie. Przeszedł go nieznany dotąd dreszcz, kiedy koniec jego różdżki dotknął miejsca, gdzie pulsowała tętnica na nadgarstku.
Ból był nie do opisania, jednak chłopak nawet nie drgnął. Musiał stawić temu czoła, mając nadzieję, że teraz jego obraz w oczach ojca nabierze większego znaczenia.
Kilka chwil później zapleciony wąż widniał na przedramieniu blondyna, a wieńczyła go czaszka na szczycie.

Wypad, Granger! To ja po ciebie przyszedłem, ale nie po to żebyś grzebała mi w głowie!

Zostaw mnie!

Upadła na podłogę, chowając twarz w dłoniach, nie mogąc pogodzić się z losem. Z losem, który ją spotykał po raz kolejny.
- Ile jeszcze będziemy to ciągnąć? - usłyszała.
Zajrzał do muszli, która wypełniona była zakrzepłą krwią.
- Widocznie się nie nadajesz.
Zaniosła się jeszcze większym płaczem, nie rozumiejąc jego zachowania. Przecież też chciał!

Kutas... Za daleko!

Jej ciało było przyparte do zimnej posadzki, a na nim w chorej satysfakcji siedziała obłąkana kobieta. Z tortur czerpała czystą energię do życia, nie mogąc się powstrzymać. Krzyczała, próbując się wyrwać z jej uścisku, wiła się z bólu, jednak nic nie było w stanie tego przerwać. Działo się to raz po raz i jeszcze jeden, bez przerwy, jak zapętlona taśma.
Na jej przedramieniu wycinany napis, który miał z nią zostać do końca jej marnego...

GRANGER!

OBUDŹ SIĘ!

...życia. Kiedy skończyła, po jej policzku spłynęła jedna łza. Wykończona zamknęła oczy, a wtedy koszmar znów się rozpoczął. Znów czuła na sobie ciężar kobiety, znów krzyczała do niej, a ta krzyczała nie mogąc powstrzymać bólu, który jej zadawała.

GRANGER!

Odwróciła wzrok. Stał tam, przyglądając się. Wszystkie dźwięki dookoła były skutecznie wytłumione, już nic nie słyszała. Miała dość. Jego usta nerwowo wykrzykiwały słowa, które do niej nie docierały.
Poczuła kolejny raz ostrze na swojej skórze. Nie chciała kolejny raz tego przeżywać. Powrócił dźwięk, wraz z bólem, do którego myślała, że jeszcze chwila i zacznie się przyzwyczajać.

Potrzebuję cię  •  HG×DM  •  38/50Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz