4. Nie wszystko złoto, co się świeci

213 53 25
                                    

Są takie dni w życiu, że cza­sem się czło­wiek śmieje i patrzy na swoje suk­cesy i nie może uwie­rzyć, że to wła­śnie los jego obda­rzył nie­co­dzien­nymi, uda­nymi spra­wami. No tak, prze­cież każdy chciałby mieć szczę­ście na wycią­gnie­cie ręki. Koja­rzy­cie ,,Dziady''* część II Adama Mic­kie­wi­cza? Józio i Rózia mówili, że życie bez cier­pie­nia nie ma sensu. Nasza egzy­sten­cja nie może cały czas być usłana różami. To jedna wielka karu­zela, w któ­rej raz pniesz się ku górze, a cza­sem spa­dasz na dół.

Tak też jest u mnie. Może kie­dyś moja histo­ria była jak z bajki. Co prawda, nie zna­łam ''Dzia­dów", ale także nie mia­łam powo­dów, by myśleć o nie­po­wo­dze­niach i smutku. Mia­łam wszystko, czego tylko zapra­gnę­łam.

Minęło kilka tygo­dni od roz­mowy z panem White'em. Cie­szy­łam się, że mam chwilę spo­koju, ale rów­nież czu­łam, że i tak nic mnie nie omi­nie. Przez ten czas, kiedy nie było go w szkole, pró­bo­wa­łam zaprzą­tać sobie głowę innymi rze­czami.

W każdy pią­tek jadłam obiady na sto­łówce z uwagi na wię­cej godzin lek­cyj­nych na pla­nie. To był naj­gor­szy dzień w tygo­dniu, bo nie­mi­ło­sier­nie mi się dłu­żył. Mia­łam ochotę wyjść i nie poka­zać się tutaj ni­gdy wię­cej, lecz gdy sobie przy­po­mnia­łam, że do zakoń­cze­nia liceum zostało mi dwa lata, zała­ma­łam ręce.

Już od kilku dobrych minut byłam oparta głową o jedną rękę i zawie­si­łam wzrok na sku­pio­nej Cor­neli sie­dzą­cej naprze­ciwko mnie. Jej niebieskie oczy wpa­trzone były w tekst jakiejś książki. Była tak zaczy­tana, że nie wie­działa, co się dzieje wokół niej. Mimo że naj­bar­dziej kochała mate­ma­tykę, potra­fiła zain­te­re­so­wać się tym, czym ja — lite­ra­turą. Zaw­sze przy­no­siła ze sobą jakiś egzem­plarz. Czas obia­dowy w pią­tek to były jedyne 40 minut, kiedy ja i Cor­nelia w ogóle się do sie­bie nie odzy­wa­ły­śmy, a pomimo tego, cią­gle zaj­mo­wa­łam miej­sce gdzieś bli­sko niej. Od cza­sów, kiedy zaczę­łam się tym inte­re­so­wać, pole­ca­łam jej prze­różne pozy­cje lek­tu­rowe, które z chę­cią wypo­ży­czała. Było to dla mnie szo­kiem i jed­no­cze­śnie szczę­ściem, kiedy widzia­łam ją w biblio­tece lub w szkole trzy­ma­jącą wspo­mniane przeze mnie dzieło.

Posta­no­wi­łam wyjąć słu­chawki i posłu­chać muzyki. Stwier­dzi­łam, że skoro przy­ja­ciółka jest zajęta, to nie będę jej prze­szka­dzać.

Aku­rat leciało ''Hotel Cali­for­nia''* zespołu The Eagles. Gdy­bym zro­biła ankietę doty­czącą tego utworu, założę się, że byłby on zie­mią nie­znaną dla więk­szo­ści. Wspa­niała solówka na gita­rze elek­trycz­nej ide­al­nie odzwier­cie­dla jej wspa­niałą moc i piękno. Muzyką już Cor­neli zara­zić nie mogę. Ona ma total­nie odmienny styl od mojego. Rów­na­łoby się z cudem, jak­bym prze­ko­nała ją do jakiej­kol­wiek pio­senki z lat dzie­więć­dzie­sią­tych. Ledwo co się godzi na Emi­nema.

Nagle poczu­łam, że nie­równa ławka się poru­szyła. Zoba­czy­łam rówie­śniczkę wpa­tru­jącą się w ekran tele­fonu. Nie mogłam w to uwie­rzyć, że prze­rwała swój relaks dla powia­do­mień z Face­bo­oka. Skoro Cor­nelia mnie nie wołała, to zna­czyło, że nic się nie działo. Przy­naj­mniej tak myśla­łam. Bar­dzo się myli­łam.

Gwał­tow­nie moje słu­chawki zostały wyrwane z uszu i wylą­do­wały na kafel­kach, co spo­wo­do­wało, że znów sły­sza­łam gło­śne roz­mowy uczniów i dodat­kowo przy­ja­ciółkę wypo­wia­da­jącą moje imię.

Infernum chaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz