Dirty fame, poison water, golden rain

402 25 26
                                    

Rozdział 7.

Kiedy Scott i inni, którzy jechali z nim do Sacramento, wpadli do loftu, Cora już tam na nich czekała razem z innymi oraz Bestiariuszem położonym na stole.

- To on - powiedział Scott, idąc szybko w ich kierunku. - Jest. Ale jak? Skąd...

- Jak już powiedziałam wam przez telefon. Wielokrotnie. Podeszłam do tej półki, bo chciałam przejrzeć Szekspira. Jedną książkę Derek dostał ode mnie na urodziny i pamiętam, że złożyłam mu tam życzenia ale nie byłam pewna czy dotyczyły one Mallory czy Taylor...

- Przejdź do rzeczy - wtrącił Derek z poirytowaniem.

- Więc podeszłam do tej półki i nie było tam ani jednego Szekspira.

- Tylko książki Allana Poe - dopełniła Lydia zamyślonym tonem.

- Tak.

- Ale kiedy ja znowu spojrzałem na półkę - kontynuował Derek, podchodząc pod ścianę, na której wisiała półka i chwytając ją. - Szekpir znowu był na swoim miejscu. No i nadal jest.

Lydia, z wzrokiem utkwionym w ciemnoniebieskich książkach, zbliżyła się pod półkę. Próbowała dojrzeć na nich czegoś, co stanowiłby w tym wszystkim wskazówkę. Szóstym zmysłem poznać coś, czego nie mogliby poznać jej przyjaciele. Jej ręką zacisnęła się na naszyjniku.

- Ale przysięgam, że ja widziałam tam tylko książki Edgara Poe - powiedziała Cora ciężko, chcąc jak najintensywniej pokazać, że mówi prawdę.

- Nikt w to nie wątpi - zapewnił ją Scott, stając nad książką. Teraz wszyscy obecni w pomieszczeniu się wokół niej zebrali. - Lydia?

Lydia, która wciąż tkwiła przed półką z wzrokiem zawieszonym na jakby drwiąco nieruchomym księgozbiorem, wzdrygnęła się i odwróciła, po czym szybko do nich podeszła.

- Zadzwońcie po Deatona - powiedziała Lydia, bo nagle przyszło jej do głowy, że on jest najważniejszy w tej rozmowie.

Scott wyciągnął komórkę, żeby się tym zająć.

- Jakieś pomysły, czemu książka znalazła się tutaj? - zapytał wszystkich Derek.

- Jest jeden, "książka musi chcieć być znaleziona". To wiedzą o niej wszyscy. Prawdopodobnie wybiera sobie tego, kto ją znajdzie. Pojawia się tam, gdzie chce się pojawić - mówiła Lydia.

Zagarnęła proste włosy za uszy i chwyciła róg okładki by Bestiariusz otworzyć. Książka ani drgnęła. Skrzywiła się w zdziwieniu i spróbowała jeszcze raz, ale nic nie zaskoczyło. Wszyscy wokół obserwowali to w rosnącym zaciekawieniu.

- Czekaj... - Cora odsunęła ją lekko i zajmując jej miejsce, powoli otworzyła książkę.

- Jak to zrobiłaś? - zapytał Liam, wpatrując w Corę z głębokim zaintrygowaniem.

- Nie mam pojęcia - odmruknęła, wodząc wzrokiem po pierwszej stronie ozdobionej w kwiaty i runy.

Cora zaczęła powoli przewracać strony. Każda z nich była podobnie udekorowana na rogach starożytnym pismem, jakimiś wzorami i zwykłymi szkicami najciekawszych kwiatów i roślin. Pismo Mary było bardzo staranne, a wszystkie notatki jakimś magicznym sposobem prowadziła bardzo estetycznie.

- Wilkołaki, czarownice, wendigo, duchy, demony, istoty demoniczne, lisołaki, medium, kojotołaki... Wszystko, co znamy.

- A znasz... doppelgangery, nimfy, duchy i czarownice? - zapytał Stiles, rozglądając się razem z innymi po stronach.

YOUTH 2Where stories live. Discover now