PROLOG

55 12 4
                                    

marzec

Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Przebrać się w wygodne ubrania, zakopać się w łóżku pod ciepłym kocem i nie musieć już nigdy stamtąd wychodzić. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w takim stanie. Czy kiedykolwiek byłam.

kilka godzin wcześniej

Siedzieliśmy w miejscu, w którym wszystko się zaczęło. Nasza ulubiona lokalizacja - cisza, spokój, mnóstwo zieleni i woda nieopodal. To tutaj, trochę pond dwa lata temu, pierwszy raz mnie pocałował.

- Co możemy zrobić, żeby było lepiej? - zapytał po raz kolejny, nawet na mnie nie patrząc.

- Nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Spotkanie trwało już około godziny i to on przeważnie mówił. O tym jak bardzo mnie kocha, że nic co się właśnie dzieje nie jest moją winą, że to on jest tym 'złym', że potrzebuje przerwy. Płakał, drugi raz widziałam go płaczącego i bardzo tego nie lubiłam. To zawsze ja doprowadzałam go do tego stanu. Teraz milczałam, nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa, nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Chciałam cofnąć się o kilka miesięcy i zrobić wszystko, żeby żadne z nas w życiu nie pomyślało o rozstaniu. Chciałam mu powiedzieć tyle rzeczy, ale w tej chwili nie potrafiłam.

- Przepraszam. Tak będzie dla Ciebie lepiej - powiedział, kiedy znaleźliśmy się pod jego mieszkaniem. Zawsze kończyliśmy nasze spotkania pod moim, jego było dalej a chciałam z nim spędzić jak najwięcej czasu, więc zaproponowałam, że tym razem to ja go odprowadzę.

- Przestań. Przepraszać i mówić, że to wszystko Twoja wina. Jesteś najcudowniejszą osobą na świecie - denerwowało mnie to, że uważa, że jest pewien tego co będzie dla mnie najlepsze. Myślałam inaczej. Miałam wrażenie, że podjął tę decyzję za nas oboje. Byłam też wściekła, bo nie mógł dać mi szansy, kiedy on dostał ich ode mnie kilka - pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - dodałam na koniec.

Ostatni raz mogłam go przytulić i pocałować. Chciałam trwać w tym uścisku wiecznie. Kilkakrotnie sobie żartowałam, że mogłabym na nim zamieszkać, bo tak było mi dobrze. W momencie, w którym się odwróciłam zaczęły lecieć łzy. Nie przejmowałam się tym, że ktoś może je zobaczyć. Szybkim krokiem zmierzałam w kierunku domu.

Szczerze mówiąc, kilkakrotnie wyobrażałam sobie siebie zrywającą z nim, ale coś głęboko mnie mówiło, że to nie czas, że wszystko można naprawić, że prawdziwe związki dorosłych osób polegają właśnie na problemach i rozwiązywaniu ich, że będzie dobrze. Ale nie było. Przestaliśmy ze sobą rozmawiać, nawet kiedy się spotykaliśmy, spacerowaliśmy bez słów. Dla obojga z nas było to męczące, sprawiało ból. Czego się tak baliśmy? A może byliśmy zbyt młodzi? Ja, zdecydowanie tak.

Mówi się, że faceci dorastają wolniej. Nie w tym przypadku. Mój chłopak szybko musiał stać się mężczyzną. I świetnie mu to wychodziło! Ale kiedy w wieku dwudziestu lat zostajesz sam z wielkim długiem na głowie, wiadomo, że prędzej czy później, wszystko może zacząć się sypać.

Siedziałam zawinięta w koc, czekając na cud. 

___________________

cześć wszystkim!

Bardzo mi miło, że zdecydowaliście się zajrzeć do tego opowiadania. Jest ono dla mnie szczególnie ważne, ponieważ w dużym stopniu jest to historia o mnie. 

Prolog jest króciutki, ale taka jego rola.

Co do Melovina - 'użyłam' go tutaj jako zwykłego chłopaka, który nie jest jeszcze (!) gwiazdą. Wszystko z nim związane będzie fikcją. 

Jeżeli chcecie być na bieżąco lub macie jakieś pytania/sugestie zapraszam na Twittera - svanlaugff :) 

Śmiało komentujcie! 

Miracle 💫 MELOVINWhere stories live. Discover now