33

11.4K 774 304
                                        

Tony Pov.

-Co?- zamurowało mnie. Sam nie wiedziałem jak zareagować. Z jednej strony ulżyło mi jako, że nie zginął...chyba. Z drugiej jednak umierałem ze strachu. Nie wiedziałem kto go wziął ani dlaczego.
- Nie znaleziono go w karetce. Policja już wszczęła śledztwo.-oznajmił lekarz.
- O kurwa.- zakryłem twarz dłońmi i westchnąłem.- Dziekuję za informacje.- powiedziałem szybko. Doktor spojrzał na mnie i milczał przez chwilę. Zaraz potem wstał jakby z wielkim trudem i udał się do wyjścia.
- Później przyjdę na kontrolę. Proszę odpoczywać.- oznajmił a pielęgniarka wyszła zaraz za nim. Gdy usłyszałem zamykające drzwi byłem już pewien, że zostałem sam. Zagryzłem mocno wargę, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Nie był to już cichy szloch, ale głośny płacz. Byłem dorosłym mężczyzną, a ryczałem jak dziecko. Powodować to mogła jedynie dotkliwa strata.

W szpitalu spędziłem następny tydzień. Lekarze mówili, że jestem zdrowy, jednak wcale się tak nie czułem. Nie psychiczne. Cały czas przez głowę przewijał mi się obraz rannego Tristana. Bez przerwy myślałem o nim i jego słowach.
Co noc miałem koszmary o jego uprowadzeniu. Policja nie znalazła żadnych śladów, ale ja nie mogłem w to uwierzyć. Nie było opcji aby nikt nic nie zostawił. Najmniejszego odcisku.
Bałem się chociażby pomyśleć, co porywacze mu zrobili. Był delikatny sam w sobie, dodając do tego głębokie rany... Nie byłem pewien czy w ogóle miał jakiekolwiek szanse.

Przez następne miesiące nie mogłem spać, a spożywanie posiłków przychodziło mi z wielką trudnością. Cały czas próbowałem wybrzdąkać coś na gitarze, aby choć na chwilę odciągnąć myśli od całej tej sprawy. Mimo tego jak bardzo się starałem, nie mogłem wykrzesać żadnego dźwięku. Każde szarpnięcie struny piekło jak cholera. Mój psycholog podpisał to pod samookaleczanie, ale ja najzwyczajniej na świecie chciałem grać.

Nie wychodziłem z domu ani nie przyjmowałem gości. Nie chciałem odsłaniać rolet. Wolałem siedzieć w ciemnościach. Nic, nawet komedie jakie oglądałem nie było wstanie sprawić abym chociażby się uśmiechnął.

Zack Pov.

Przez następne dwa miesiące od zniknięcia Tristana, Tony popadał w coraz głębszą depresję. Staczał się na dno. Odrzucał każdą pomoc.
Nie pojawiał się na próbach, nie przychodził na spotkania a nawet nie odwiedzał rodziny. Odizolował się od świata zewnętrznego. Był sam ze świadomością, że stracił najbliższą sercu osobę. To musiało go przytłoczyć.

Pozostawałem bierny w sprawie do czasu, aż po raz pierwszy od tamtego incydentu widziano go publicznie. Było to w nocy a on był w opłakanym stanie i na porządnym haju. Jak wiadomo media zaczęły nagłaśniać całą sprawę i rozsiewać plotki na ten temat. Ja po samym zdjęciu uznałem, że nie mogę patrzeć na przyjaciela w takim stanie. Wiedziałem, że było źle, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, że aż tak.
Dlatego też miałem zamiar dać mu porządnego kopa w dupę, aby postawić na nogi tego debila.

Tak więc gdy zadzwoniłem do niego stojąc przed drzwiami jego domu nikt mi nie odpowiedział. Zadzwoniłem jeszcze raz. I jeszcze. Aż w końcu się wkurzyłem i zacząłem wysyłaś mu wściekłe emoji bez opamiętania.
Wtedy w w słuchawce usłyszałem niemrawy głos Tony'ego.
- Czego?- zapytał widząc mnie przez kamerkę zamontowaną przy furtce.
- Wpuść mnie. Musimy pogadać.- oznajmiłem tonem nieprzyjmującym odmowy. Chłopak odpowiedział mi głośnym westchnięciem, a zaraz po tym otworzył furtkę.
Gdy doszedłem do jego domu czekał na mnie oparty o framugę drzwi. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Jego oczy były podkrążone i zaczerwienione. Niezwiązane włosy były w totalnym nieładzie. Nie golił się od dłuższego czasu, bo jego podbrudek zdobił przydługawy meszek.
Ubramy był w najzwyklejszy dres do spania.
- Hej.- przywitał się. Ja zamiast odpowiedzieć podszedłem bliżej i strzeliłem mu z liścia w twarz.
- Ała! Za co to niby!?- zapytał oburzony.
- Za to co ze sobą robisz! Widzisz ty w ogóle jak wyglądasz!?
- To nie ma znczenia. I tak nie wychodzę z domu.- przewrócił oczami.
- O, to to ja wiem!- chwyciłem go za kołnierz i szarpnąłem.- Cholera! Nie dawałeś żadnych oznak życia debilu!
- A o to chodziło... To żyję. Widzisz? Możesz już iść.-wskazał na furtkę.
- A wiesz, że nie widzę? Wyglądasz jak piepszony trup a z twojego domu jebie marychą i alkoholem!- wrzasnąłem i jeszcze raz walnąłem go w twarz tyle, że mocniej. Do tego człowieka nic innego nie docierało.
- Dopiero wstałem. Jeszcze nic nie brałem.- oznajmił jakby nigdy nic.
- Jest trzecia po południu!
- Aa.. To dobrze, że mnie obudziłeś, bo zaraz leci mój serial.- powiedział.
- O nie. W tej chwili masz mi się doprowadzić do porządku!- wepchnąłem go do domu, a sam wszedłem za nim. Panowały tam ciemnośći i smród.- Ja tu ogarnę. A ty idz się ogolić, umyć i przebrać.- oznajmiłem już spokojniej. Tony nie chcąc się ze mną kłócić udał się do swojej łazienki.
- Jeśli się naćpasz zawiozę cię na policję!- krzynąłem za nim, po czym wziąłem się za sprzątanie syfu jaki kumulował w swoim domu brunet.
Odsłoniłem rolety i pootwierałem okna, żeby trochę wywietrzyć. Pozbierałem papiery po marketowym jedzeniu i schowałem skupowane na blacie od dawna naczynia do zmywarki.
Z grubsza było czysto, ale chłopak i tak miał jeszcze dużo do wysprzątania.
Nagle z podwórka przybiegł Shiro merdający wesoło ogonkiem. Przynajmniej on z całego otoczenia był zadbany.
- Co? Zwariował twój pańcio?- zwróciłem się do psa głaszcząc go po pyszczku.- Przynajmniej ciebie nie zniedbał.
- Już.- mruknął Tony. Wyglądał prawie jak zawsze.
- I co? Lepiej?- zapytałem.
- Powiedzmy... To..? Czego chciałeś?
- Idziemy na plażę.- oznajmiłem nagle.
- Co? Po co?- jęknął znudzony.
- Bo chcę, mogę i lubię.- powiedziałem i odwróciłem się na pięcie. Brunet powolnym krokiem powędrował za mną do drzwi.

Wsiadł ze mną na motor i razem pojechaliśmy na parking przy promenadzie.
- I po co to wszystko?- przewrócił oczami i skrzyżował ręce na piersi.
- Żebyś kurwa się nie zabił.- warknąłem i popchnąłem go lekko.
- Od tego jeszcze mi daleko...
- Wcale nie tak daleko. Myślisz, że on chce żebyś skończył jak ostatni żul!?- zapytałem mając na myśli konkretną osobę.
- Jego nie ma!- krzyknął rozpaczliwie.
- Czyli co? Już spisałeś go na straty?- uniosłem brwi w geście zdziwienia.- A przecież tak ci na nim zależało!
- I zależy! Ale co myślisz że zrobili porywacze z rannym chłopakiem? Opatrzyli mu rany i dali ciepłą herbatkę?- wrzasnął zrozpaczony.
- Policja jeszcze nie zamknęła śledztwa.- oznajmiłem.
- I go nie zamkną, bo on i tak nie da się złapać!
- On?- zapytałem. Przecież nie było wiadomo kto był sprawcą...
- Javier.- mruknął brunet spuszczając wzrok na podłogę.
- Kto?
- Ojciec Justina.. Przed zamachem pokłóciłem się z nim, a jego ojciec miał mnie zabić. Ta pierdolona kula była dla mnie!- krzyknął i walnął zaciśniętą pięścią w betonową kolumnę obok. Na jego lewej ręce pojawiły się 4 krawe ślady na knykciach.
- Czemu nie powiedziałeś tego policji?- złapałem go za kołnierz.
- Jeśli jest choć cień możliwości, że on jeszcze żyje to mają go jego ludzie. Jak ich wydam, zabiją go.
- Cały czas wiedziałeś kto go ma i nic z tym nie zrobiłeś!?- warknąłem przez zęby i szarpnąłem nim.- Przecież ponoć tak go kochałeś do kurwy nędzy!
- Nie wiem gdzie go mają!- podniósł głos.
Między nami zapadła cisza.
- Kurwa!- ryknął brunet i zaczął ogładać ścianę pięściami. Siłą odciągnąłem go z tamtąd i wyprowadziłem na plażę.
- Musisz się trochę uspokoić.- powiedziałem.
- Jak!? Nie wiem gdzie jest ani co się z nim dzieje. W ogóle nie wiem czy żyje!
- A jak idzie ci rehabilitacja?- zapytałem, aby odciągnąć chłopaka od trudnego tematu. On tylko spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- A jak myślisz..? Na gitarze raczej już z wami nie pogram. Muszę odejść...- mruknął smutno.
- Przecież możesz zostać na wokalu.- oznajmiłem.
- Nie wiem, czy dalej chcę występować...
- Przestań. Ludzie cię kochają a ja wiem, że mimo wszystko ty i tak kochasz to co robisz. Nie pierdol od rzeczy. Wiem, że to wszystko jest ciężkie do zniesienia, ale świat dalej się kręci.

_____________________________________________
Mikołaj przyniósł rozdział^^
Mam nadzieję, że się spodobał
Jest tu trochę wulgaryzmów, ale nie mogłam wyobrazić sobie tej sytuacji bez nich. Przekleństwa są częścią naszego języka i tyle xD

Chłopak z gitarą |YAOI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz