6. Demon z Nowego Orleanu

3.4K 122 11
                                    

Podchodząc do drzwi poczułam dziwnie znajomy zapach, ale nie wiem skąd go znam. Jak tylko otworzyłam drzwi moje oczy spotkały się ze wzrokiem łowców. Mimowolnie zacisnęłam pięści na widok Kate Argent.

~ Witaj Aria, musisz mi pomóc. W zasadzie, to nam. - mówiąc to mężczyzna spojrzał przelotnie na siostrę po czym wrócił wzrokiem do mnie.

~ Jak mogę Ci pomóc Chris?- mówiąc to ruchem ręki zaprosiłam ich do środka. Od razu po wejściu łowcy skierowali się do salonu, dziwi mnie, że wiedzieli gdzie iść, bo nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek ich tu gościła.

~ Pierwsza sprawa dotyczy mojej córki. Nie chcę żeby włączyła się do tego świata, a jeden z twoich wilków się wokół niej kręci. - moich wilków? Chodzi mu o McCall'a? - Jeśli możesz trzymaj go od niej z daleka.

~ Chwila, bo czegoś nie rozumiem.- przerwałam na chwilę analizując to co przed chwilą usłyszałam, a w tym czasie w salonie pojawił się Elijah wraz z Klausem.- Cała wasza rodzina to najbardziej rozpoznawalni łowcy na świecie, a Ty mi mówisz, że nie chcesz wciągać córki do świata istot nadprzyrodzonych? Chris ona jest na to skazana od momentu kiedy przyszła na świat. - powiedziałam nie rozumiejąc jak mężczyzna ma zamiar odciągnąć córkę od tego świata, a już tym bardziej w Beacon Hills.

~ Masz rację, ale nie chcę jej narażać. - rzucił widocznie przejęty.

~ Poza tym to nie żaden z moich wilków, bo nie wiem czy wiesz, nie mam stada.- oznajmiłam przerzucając oczami.

~ Więc czyja to beta?- zapytał zdziwiony.

~ To ty nie wiesz?- teraz to ja się zdziwiłam.- W mieście jest alfa. Peter Hale przemienił dzieciaka, a teraz się gdzieś ukrywa.

~ Trzeba będzie się nim zająć- rzucił siostrze porozumiewawcze spojrzenie.

~ Jaka jest druga sprawa?- zapytałam przypominając sobie, że Chris miał więcej niż jedną prośbę.

~ W mieście są wampiry. - powiedział, a ja nagle przypomniałam sobie o obecności pierwotnych w pomieszczeniu. - Znaleziono już kilka ciał całkowicie wysuszonych z krwi. Wiem, że to nie ty, dlatego chcę żebyś znalazła tego kto za tym stoi i przyprowadziła do nas. - Argent stał patrząc mi w oczy i oczekując na moja reakcję.

~ Postaram się.- rzuciłam tylko po czym odprowadziłam ich do drzwi.

Jak tylko wyszli z domu ruszyłam w stronę salonu gdzie miałam nadzieję zastać pierwotnych. Niestety jedyne co tam zastałam to włączony telewizor. W napływie złości wyszłam z domu i ruszyłam w stronę lasu, żeby pobiegać i przemyśleć sobie na spokojnie sytuacje z ostatnich dni.

W życiu bym nie pomyślała, że moje życie może się tak zmienić. Nigdy nie było w nim spokojnie, ale jak żyli rodzice rzadko pakowałam się w kłopoty. Starałam się problemy i konflikty rozwiązywać pokojowo, nie robić z tego niepotrzebnych awantur. A teraz? Teraz większość problemów rozwiązuje siłą.

W pewnym momencie zatrzymałam się. Była to polana, na której spotkałam Scotta po raz pierwszy. Jako iż pogoda dopisywała postanowiłam, że przez chwilę tu posiedzę i ochłonę. Siedziałam tak przez dobre pół godziny z zamkniętymi oczami, aż poczułam, że ktoś mi się przygląda. Kiedy otworzyłam oczy mało co nie dostałam zawału. Pomińmy fakt, że tak jakby jestem martwa.

Kilka metrów przede mną w krzakach kucał ten sam chłopiec, którego potrąciłam w Nowym Orleanie, jednak wyglądał inaczej. Jego ubranie w wielu miejscach było podarte i ubrudzone błotem i krwią, we włosach miał pełno liści jak i patyków, a przez dużą ilość krwi jaka sączyła się z rany na głowie, były całe posklejane. W miejscach gdzie ubranie chłopca było podarte można zobaczyć liczne rany, niektóre wskazywały na wdanie się zakażenia, inne poprostu zaczynały gnic co powodowało okropny zapach. Zmieniła się także jego twarz, wcześniej błękitne oczy teraz były zapadnięte, powieki były wręcz sine, a same oczy czarne z drobnymi przebłyskami czerwieni. Jego usta były suche i popękane, a z ran delikatnie sączyła się krew. Cera dziecka była blada, a nawet mogę śmiało powiedzieć, że biała, jednak w niektórych miejscach ta biel przechodziła w szarość. Kiedy zauważył, że mu się przyglądam ukazał mi rząd ostrych jak brzytwa zębów, a po chwili z jego ust zaczęła wypływać gęsta, czarna substancja. Patrząc na to po moich plecach przeszedł dreszcz, a mnie po raz pierwszy od dawna ogarnął strach. Nie dlatego, że boję się tego co widzę. Dlatego, że nie mam pojęcia z czym mam do czynienia, jak z tym walczyć i przede wszystkim czy tego chłopca da się jeszcze uratować.

Beauty Or Beast? ☆Nicklaus Mikaelson☆حيث تعيش القصص. اكتشف الآن