Blaise
Ciepło uśmiechnąłem się do Rachel, momentalnie się zgadzając. Z zaskoczenia, przyciągnąłem ją do swojego torsu, całując krótko w usta. Dziewczyna zaskoczona na mnie spojrzała, na co figlarnie się uśmiechnąłem, odsuwając się od niej. Przechodząc obok, rozbawiony klepnąłem ją w tyłek, na co z piskiem podskoczyła do góry. Zmroziła mnie wzrokiem, na co rozbawiony uniosłem ręce ku górze w niewinnym geście. Ta prychneła rozbawiona, pchając mnie do środka, po drodze szczypiąc mnie w bok.
***
- Podano do stołu! - krzyknęła z drugiego pomieszczenia Rachel, na co niechętnie wstałem z łóżka z niewielkim uśmiechem. - Colin, no chodź - ponagliłem chłopca, widząc jak niezadowolony z powrotem chce się zakopać w ciepłej kołuderce.
- Nie chcę - zamarudził spod pierzyny. - Tu ja tak cieeepło - przyznał, jeszcze bardziej zawijając się w materiał.
- Colin - powiedziałem poważnie, szybkim ruchem zrywając z niego kołudrą. - Mama będzie zła, a jak mama jest zła to... - zacząłem, patrząc na niego ostrzegawczo. Chłopczyk słysząc moje słowa, i najwyraźniej rozumiejąc powagę sytuacji, szybko wydostał się z łóżka, w pośpiechu szukając swoich kapci.
- To nie ma cukierków! - pisnął, dokańczając zdanie. Szybko założył swoje Potworki na stopy, chwytając mnie za rękę i ciągnąc w kierunku drzwi. - Szybko, szybko, chce jeszcze zjeść coś słodkiego przed śmiercią! - piszczał, nieudolnie próbując otworzyć swoje białe drzwi. Rozbawiony jego staraniami, jak i paniką, bez problemu otworzyłem powłokę, dzięki której chłopczyk wystrzelił z pokoju jak torpeda. - Jestem, jestem. Będzie cukierek?! - krzyknął z końca korytarza, szybko przedzierając się przez salon, aby dotrzeć do kuchni.
- Jaki cukierek? - zapytała, marszcząc brwi, gdy pojawiliśmy się przy stole. - Nie ma cukierka, jedzcie - dopowiedziała, stawiając przed nami talerze.
Colin odwrócił się w moim kierunku, mierząc mnie groźnie wzrokiem. Przełknąłem rozbawiony ślina, starając się zachować kamienną twarz i udawać przerażonego.
- Okłamałeś mnie - wysyczał szeptem, gdy nabijał na widelec pokrojonego kotleta. - Powiedziałeś, że będzie cukielek - dodał, mordując mnie wzrokiem, gdy Rachel odwróciła się po butelkę soku porzeczkowego.
Skrzywiłam się, kiedy poczułem na swojej twarzy jego ślinę. Zniesmaczony starłem ją z twarzy, pokazując tym samym chłopcu, iż mnie opluł.
- Nie mówi się z pełną buzią - rzuciłem cicho, nonszalancko nabijając na widelec jedzenie. - A po drugie, nie okłamałem cię. Po prostu myślałem, że twoje mama da ci cukierka - wyjaśniłem, wzruszając ramionami.
Brunet wściekły otwierał już usta, aby odpyskowac, jednak ubiegł go w tym łagodny ton głosu Rachel.
- Smakuje wam, chłopcy? - zapytała, przyjaźnie się uśmiechając i stawiając przy tym swój talerz. Po chwili jej zgrabny tyłek wylądował na krześle, tym samym zapewniając mi niezaprzeczalny widok, centralnie na nią, gdyż usiadła na przeciwko mnie.
- Pewnie - mruknąłem, po przełknięciu jedzenia.
- Oczywiście, mamusiu! - odpowiedział szczęśliwie chłopiec. Rachel kiwnęła z uśmiechem głową i następnie nabiła na widelec kawałek ziemniaka. Colin, korzystając z okazji, z premedytacją odwrócił się w moją stronę i z grymasem na twarzy, pokazał swój dorodny, czerwony język.

CZYTASZ
Mom, do you love daddy?
Fanfiction" - Przecież to nie możliwe - szeptałam od dobrych kilku minut. Siedziałam na zimnych kafelkach w łazience, które nieprzyjemnie wpływały na moją rozgrzaną skórę, ale się tym nie przejmowałam. W ręce trzymałam test ciążowy na którym widniały dwie kre...