Część druga

292 7 1
                                    

1

Idę z wysoką szklanką w dłoni do salonu. Męczy mnie dzisiejszy dzień. Spotkanie z Rozalią nie przebiegło pomyślnie, wiem że nasz związek się rozpadnie. Praktycznie już go nie ma. Nie mam informacji od Layli, co denerwuje jeszcze bardziej.

Siadam na kanapie.

Wiem, że w domu nikogo nie ma. Nie czuję aury, która otacza każdego z nas. Układam się wygodniej na kanapie i próbuję rozluźnić. Nie sądzę, że powinienem to robić, jest coś ważniejszego. Ale muszę.

Jutro rano mam się spotkać z Anną, ciotką Julii, dzięki której zdobędziemy informacje na temat ośrodka. Tylko ta myśl trzyma mnie przy nadziei. Przytłoczony tym wszystkim nie będę mógł jasno myśleć.

Słyszę otwieranie drzwi.

Po dwóch krokach stwierdzam, że to David. Ma charakterystyczny chód. Kieruje się w moją stronę. Staje obok kanapy. Nie widzę go, bo mam zamknięte oczy. Ale wyczuwam jego emocje, które są wzburzone.

-Jak poszło? - pytam. Wie o co mi chodzi.

-Źle – wzdycha – nie zdążyliśmy na czas.

Czyli zdążyli go zabrać, myślę. Nie uchroniliśmy go. Kolejny chłopak został przez nich złapany.

-Coś jeszcze? - wiem, że nadal stoi obok.

-Chciałem Cię o coś zapytać.

Otwieram oczy. Nie często to robi. Widzę grymas na jego twarzy. Dręczy go coś.

-Tak?

-Nadal nie rozumiem. Dominic? Kim on dla niej jest?

Wzdycham. Więc o to chodzi.

Nie darzę Davida zbyt dużą sympatią. Twierdzę, że nie jest wart mojej siostry. Wiem też, że bardzo ją kocha i tylko dlatego go toleruję.

-Dobrze wiesz dlaczego. Nie skupił byś się na misji, tylko na niej. Nie pomógł byś jej, gdyby Ciebie też otumanili.

-A jego nie? - podnosi brwi

-Nie. Dominic jest odporny na tego typu rzeczy – odpowiadam odwracając wzrok. Denerwuje mnie, że wciąż muszę go czegoś uczyć.

-Co? Jak to jest odporny.

-Każdy posiadający dar wody jest odporny. Jest ich mało, dlatego niewiele osób o tym wie.

-A Layla...

-Posiada dar ducha, nie zapominaj o tym. Daje jej to pewne korzyści, ale również ubytki.-Patrzy przed siebie nad czymś myśląc. Czuję wzbierające się w nim emocje – złość, odrzucenie, zranienie. Czy nadal nie rozumie?

-Mogłeś przynajmniej powiedzieć – mówi i odchodzi.

Mam dość jego zachowań. Rozumiem przez co przechodzi, nawet to czuję. Twierdzę, że powinien zachowywać się inaczej.

Wstaję. Muszę odpocząć od daru. Kieruję się do swojego pokoju na pierwszym piętrze. Sam dom liczy ich sobie trzy.  Cudowny prezent po rodzicach.

Otwieram białe drzwi. Kładę się na duże łóżko. Ściągam czarną bluzkę i rzucam ją na fotel obok metalowego biurka, które zostało mi z czasów szkolnych.

Sięgam do szafki nocnej i wysuwam małą szufladę. Wyciągam z niej czarny, wąski piórnik. Layla, by mnie za to dawno zabiła, myślę. Ale to jedyny sposób. Rozpinam zamek i wysypuję zawartość na łóżko. Wypada wiele strzykawek w różnych kolorach. Biorę pełną. Prostuję łokieć, gdzie widzę pozostałe czerwone ślady. Wbijam igłę w żyłę. Wstrzykuję zawartość, która powoli rozchodzi się po moim ciele. Wiem, że do rana mam spokój z światem.


Budzi mnie ostre walenie do drzwi. Niechętnie otwieram oczy i ogarniam rzeczywistość wokół mnie. Mój pokój. Mój dom. Ok. Wstaję z łóżka i na chwiejnych nogach otwieram drzwi.

-Czego? - pytam zbyt agresywnie. Powoli docierają do mnie emocje panujące w domu. Napięcie? Strach?

Na przeciw mnie stoi Sara .Drobna, ciemnowłosa dziewczyna poznana miesiąc temu. Inaczej, uratowana. Dzięki nam tu jest. Widzę, że wzdryga się na dźwięk mojego głosu.

-Bo... Przyszła jakaś kobieta, mówi że ma ważne informacje – niepewnie odpowiada.

-Ok, dzięki – mówię przeczesując włosy – A i sorry.

Zamykam drzwi. Przywołuje się do porządku. Wiem, że nie powinienem się tak zachowywać. Szukam bardziej odpowiednich rzeczy niż dresowe spodnie. Z pokoju wychodzę zapinając czarny pasek przy spodniach i rozprostowuję białą koszulkę na ciele.

Najpierw kieruję się do kuchni. Wiem, że bez porannego płynu nie dam rady, nie skupię się. Myśli domowników zaczynają wlewać się do mojego mózgu, czego absolutnie nie chcę. Potrzebuję pobudki.

Z kubkiem w ręce kieruję się do salonu, gdzie wiem, że przebywa tam znaczna grupka osób. Wchodzę i widzę znaną mi blondynkę. Wyczuwam, że nie przynosi mi dobrych wieści. Stresuje się, choć próbuje tego nie okazywać.

-Witaj Anno – mówię – Nie spodziewałem się Ciebie tak szybko – podchodzę do kobiety i zsyłam na nią falę pozytywizmu. Widzę jak na jej twarzy pojawia się spokój.

-Muszę Ci coś powiedzieć – mówi łagodnie i wiem, że dziwi ją to.

-Adres tak? - wskazuję by usiadła obok mnie na kanapie. Ciepły napój pozwala mi rozeznanie się w tej chwili. Siada obok.

-Nie... Znaczy tak, ale myślę, że to już nie jest aż tak ważne.

-O co chodzi Anno? - marszczę brwi. Coś się stało.

-Bo widzisz, mówiłeś że jest stabilna, ale kiedy ją widziałam wcale tak nie było...

-To wina mojej siostry – wtrącam się – Nie ufa ludziom, z tego co wiem zrobiła to specjalnie.  Ale kazała Cię za to przeprosić,  nie wiedziała, że mamy kogoś w środku.

-Oh, nie sądziłam, że może udawać. To wyglądało bardzo poważnie, chociaż już rozumiem dlaczego chcieli sami sprawdzić.

-Moment, sprawdzić? Co to znaczy?

-Właśnie o tym Ci chciałam powiedzieć, przyszli ludzie Zeta. Podobno co jakiś czas sprawdzają stan pacjentów, ale nikt im nie powiedział, że jest tam Layla, jakby ośrodek zataił to przed nimi. Więc chcieli sami sprawdzić czy to prawda – widzę jak trzęsą się jej ręce. Zakrywam je swoimi, żeby mogła łatwiej zebrać myśli.

-Spokojnie, spokojnie. Mów dalej – uspokajam ją.

-Poszli do jej pokoju i ... Oni zobaczyli, że jest przytomna. Wiem, że wyrywała się, próbowała walczyć, ale nie zdołała. Zabrali ją. Ją i Dominica Fordytte.

Analizuję to co mi powiedziała. Zabrali ją. Zabrali ją do Zeta.

To oznacza ostateczną wojnę.

Mówi mi jeszcze o ośrodku. O zabezpieczeniach, strażnikach o ewentualnych pułapkach.

Dziękuję kobiecie za informację i odprowadzam ją do drzwi.

Wiem, że potrzebne jest natychmiastowe działanie.

Chwytam telefon i wybieram potrzebny mi numer. Po trzech sygnałach słyszę głos w słuchawce. Proszę o spotkanie.

************************************

Zapraszam również do przeczytania mojego drugiego opowiadania - Krótka Historia O Miłości 


Toucher d'eauTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang