Rozdział 30: Wyznania zakrapiane ognistą whisky

2.3K 139 16
                                    

Następnego dnia po bitwie nastrój mieszkańców Grimmauld Place nieco przygasł. Śpię do późna, tak jak większość, chcąc nieco odpocząć. Jednak spocone i kręcące się obok mnie ciało momentalnie mnie wybudza. Mrugam, chcąc się obudzić, zdziwiona mruczeniem i jęczeniem.

Odwracam się w stronę jego źródła. Blondyn obok mnie wykrzywia twarz w dziwnym grymasie. Nigdy go takiego nie widziałam. Przypomina mi się wspomnienie, w którym był torturowany jako dziecko.

— Nie — jęczy nagle, pot spływa mu po czole.

Kładę ręce na jego ramiona i delikatnie potrząsam. Odpowiada kwileniem.

— Draco — mówię cicho, wzmacniając uścisk. — Draco, obudź się.

Jego oczy otwierają się szeroko, są przepełnione strachem i dzikością. Rozgląda się po pokoju, szukając niebezpieczeństwa, zanim znowu na mnie zerka. Otacza mnie ramionami i przyciąga do piersi. Jego płuca szybko unoszą się i opadają. Nic nie mówię, po prostu go trzymam.

Po chwili jego oddech wyrównuje się, a ramiona rozluźniają. Odsuwam się, patrząc w szare oczy.

— Koszmar? — pytam.

Kiwa głową i siada.

— Muszę się ogarnąć — mówi, chwytając czyste ubrania i udając się pod prysznic.

Przytakuję, chociaż już dawno nie ma go w pokoju. Widziałam tylko dwa jego koszmary, odkąd przybyliśmy na Grimmauld Place. Czuje się niekomfortowo, rozmawiając o nich, pomimo tego, że był ze mną, gdy miałam podobne problemy. Wydaje mi się, że chodzi o coś więcej.

Każdy z nas ma swoje demony, które nie zawsze pozostają w zamknięciu. Jego słowa sprzed kilku miesięcy, gdy spędzaliśmy noce w Pokoju Życzeń, odbijają się echem w mojej głowie. Będę tutaj, jeśli będzie mnie potrzebował, ale to jego demony i poradzi sobie z nimi na swój własny sposób.

Z tą myślą zsuwam się z łóżka i przygotowuję na dzień.


~*~*~*~*~*~


Pary znajdują się w różnych pokojach i wręcz unikamy siedzenia z kimkolwiek innym niż nasz partner. Być może mogłabym złagodzić poczucie winy Rona i lęki Harry'ego, ale nie mieszam się. Jestem na tyle sprytna, aby wiedzieć, że Tracy może zrobić o wiele więcej dla Rona niż ja. Właśnie dlatego do siebie pasują, tak jak Luna do Harry'ego i Draco do mnie.

Owinięta ramionami blondyna nieustannie czytam książki w bibliotece Blacków. Znalazłam kilka zaklęć, które będą pomocne, ale to nie ich szukam tylko tych maskujących magiczne stworzenia. Chociaż akcja jest prosta, to pomaga bardziej niż dowcipy Rona czy rozsądek Harry'ego.


~*~*~*~*~*~


Siedzimy razem przy stole podczas kolacji. Spokojny brzdęk srebrnych sztućców może być powszechny w czystokrwistej rodzinie, ale tutaj jest to oznaka, że niektórzy z mieszkańców wciąż dochodzą do siebie po ostatniej nocy. Pani Malfoy, która zazwyczaj nie odzywała się podczas posiłków, rozgląda się po nas i wzdycha.

— Tracy, kochanie — zaczyna pani Malfoy po opróżnieniu kieliszka — co planujesz po tym wszystkim?

Macha swą delikatną dłonią, wskazując naszą obecną sytuację.

— Nie jestem pewna — odpowiada dziewczyna, zwracając uwagę na kobietę. — Pomyślałam o byciu magomedykiem, ale teraz... nie wiem.

Lekko kręci głową.

Live Again [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz