Pojedynek na równi

15 2 0
                                    

Kiedy dziewczyna usłyszała odgłos kroków odbijający się od ścian szpitalnego korytarza, powoli zsunęła kołdrę ze swojej głowy. Uparcie jednak starła się ignorować obecność dwóch boskich chłopaków w swojej sali. Nawet na nich nie patrzyła, wciąż czując do nich nienawiść za to, że oddzielili ją od jej rodziny. Po chwili na salę wszedł lekarz. Był to starszy mężczyzna koło sześćdziesiątki. Miał siwe włosy, kilka zmarszczek na czole i miodowo-złote spojrzenie. Na swoim białym kitlu miał plakietkę z inicjałem i nazwiskiem: D. Auguste. Na jego twarzy malowało się lekkie zaskoczenie połączone z delikatnym, ledwo widocznym uśmiechem. "Super. Pewnie teraz jeszcze uznają mnie za wariatkę i wpakują do psychiatryka po tym jak słyszeli, że gadam sama do siebie. Oni przecież nie słyszą moich opiekunów." pomyślała dziewczyna na co Jason pokręcił głową. 

-O to nie musisz się martwić. To prawda, ludzie nie słyszą naszego głosu. Ale twojego też nie, gdy rozmawiasz z nami. -Wyjaśnił anioł. 

-Czytasz mi wy myślach?- Spytała, nie obawiając się już, że lekarz uzna ją za nienormalną. 

-Obaj czytamy. -Białowłosy skinął głową. W tym momencie głos jednak zabrał lekarz. 

-Panienko Black...Obudziłaś się już. -Lekarz uśmiechnął się lekko do dziewczyny. W jego oczach był jednak smutek pomieszany z troską. Myślał, że będzie tym, który pierwszy powie dziewczynie o tragedii jaka ją spotkała. -Jak się czujesz? -Zaczął od najbanalniejszego pytania na jakie było stać lekarza. 

-Fizycznie dobrze. -Odparła dziewczyna. Mimo że nadal była słaba, było to nic w porównaniu z tym jak czuła się psychicznie. Była zagubiona, samotna i bezradna. Kompletnie się pogubiła, nie mają pojęcia co może zrobić by odzyskać rodzinę. Najgorsze było jednak to, że o tragedii musiała usłyszeć jeszcze raz z ust lekarza. Mężczyzna sprawdzał właśnie jakieś dane na aparaturze i skrupulatnie zapisywał je w karcie pacjentki. 

-Twoje wyniki faktycznie się poprawiły. Jeszcze kilka dni temu walczyłaś o życie. - Dziewczyna drgnęła lekko słysząc słowa lekarza. "Kilka dni temu walczyłam o życie? To ile byłam nieprzytomna? I dlaczego tak nagle mi się poprawiło?"te pytania zadała jedynie w myślach i kierowała je do swoich opiekunów. Czuła, że od nich dowie się o wiele więcej niż od lekarza. W końcu on był tylko człowiekiem. Nie wiedział wszystkiego. 

-Leżysz tu już pięć dni. -Tym razem na pytanie odpowiedział Alex, który wciąż siedział na parapecie. -A co do drugiego pytania... Powiem tak.  Byłaś już raz bardzo bliska śmierci kiedy byłaś nieprzytomna, ale Jason cię tu zatrzymał. -"Dlaczego?" dziewczyna zadała to pytanie w myślach, mimo że wiedziała, że lekarz i tak by jej nie usłyszał. 

-Masz tu jakieś ważne zadanie, jestem tego pewien. Inaczej naprawdę bym cię tu nie zatrzymywał. Proszę cię Ever, zaufaj mi. Chcę jedynie twojego dobra. Przecież wiesz, że nie mogę kłamać. - Czarnowłosa westchnęła cicho i skinęła głową.  Jej wzrok znów padł na pana Auguste, który nie mógł nadziwić się jak dobre są wyniki jego pacjentki. Chyba już zrezygnował z próby logicznego wyjaśnienia tego zjawiska i po prostu uznał to za cud. 

-Ever...-Zaczął cicho. Dziewczyna nie musiała czytać w myślach by wiedzieć co powie mężczyzna. -Bardzo mi przykro, że musisz to usłyszeć, ale nie możesz żyć w nieświadomości...- "Jakbym jeszcze o tym nie wiedziała..." dziewczyna ledwo hamowała łzy. Nie mogła jeszcze płakać. Musiała to najpierw usłyszeć po raz drugi. -Twoja rodzina nie przeżyła wypadku...-Teraz już nie musiała się powstrzymywać. Zabolało jeszcze bardziej niż za pierwszym razem.  Po jej policzkach momentalnie zaczęły spływać łzy. Lekarz westchnął cicho, nic nie mówiąc. Wiedział, że dziewczyna musi sama spróbować oswoić się ze swoją stratą.  Nie pójdzie do domu dziecka ze względu na swoją pełnoletniość. Miał jedynie nadzieję, że odnajdzie się jakoś sama w pustym rodzinnym domu. -Zostaniesz tu jeszcze tydzień. Jeśli wyniki utrzymają się tak dobre jakie są, wypuścimy cię do domu. Gdybyś czegoś potrzebowała to daj znać. -Lekarz oddalił się w stronę drzwi. 

-Dobrze. Do widzenia, panie Auguste. -Szepnęła przez łzy. Ukryła twarz w dłoniach, nie odprowadzając nawet mężczyzny wzrokiem. Usłyszenie drugi raz wiadomości o stracie znów wywołało u niej ból i poczucie pustki. W tym momencie anioł przesiadł się obok niej i objął ją ramieniem, wtulając w siebie. Dziewczyna trochę się uspokoiła i wtuliła się w niego jeszcze bardziej, na tyle na ile pozwalały jej kable i kroplówki. Ciało anioła było niesamowicie ciepłe, wywoływało dreszcze i roztaczało aurę bezpieczeństwa. Mimo że nadal uważała chłopaków za główne przyczyny jej tragedii to w ramionach Jasona poczuła się trochę lepiej. Przynajmniej miała ich. W pewnym sensie nie była sama. -Nie wiem co bym zrobiła, gdybym was nie widziała...-Szepnęła przez łzy. 

-Ciii, nie myśl o tym. Musisz odpocząć. -Białowłosy lekko pocałował ją w skroń. Alex jedynie przyglądał się jego poczynaniom. 

-Nie grasz czysto. -Mruknął w pewnym momencie. -Tym sposobem to raczej jasne, że wygrasz. Dlaczego to ja jestem postrzegany za tego złego, mimo że nic złego nie zrobiłem?- Prychnął pod nosem i pokręcił głową. 

-Co takiego miałbyś wygrać? -Dziewczyna odsunęła swoje dłonie od oczu, patrząc na demona. Postanowiła wtrącić się do tej rozmowy, gdyż czuła, że chodzi o nią. 

-Wyłączność do opieki nad tobą. -Odparł czarnowłosy. -Po osiemnastym roku życia każdego człowieka ta kwestia jest zawsze rozstrzygana. Podopieczny zostaje wtedy tylko z jednym opiekunem. W zależności od tego jakie wybory podejmie i jaką drogą pójdzie może to być zarówno anioł jak i demon. -Wyjaśnił chłopak. -Przeważnie wygrywają te białasy. -Kiwnął głową w stronę anioła. -Aczkolwiek nie zawsze. Ale ty to zupełnie inna historia. Wszystko przez to, że nas widzisz. Ta kwestia w twoim wypadku rozstrzygnie się jeszcze łatwiej. Po prostu wybierzesz jednego z nas. A póki co, widzę, że wybór jest dla ciebie oczywisty, mimo że to nie ja pozbawiłem cię rodziny. - Dziewczyna nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale po tych słowach poczuła się nieco dziwnie. Jakby działała niesprawiedliwie. Sama z siebie stwierdziła, że wolałaby im obu dać na razie równe szanse, mimo że oczywiście jak już musiałaby wybierać to wolałaby zostać z aniołem. 

-Dlaczego nie siedzisz z nami? Chyba skoro nie podjęłam jeszcze żadnych konkretnych wyborów to powinniście być na równi.. -Stwierdziła, nadal obserwując wiśniowookiego. 

-Naprawdę tego chcesz? -W czerwonych tęczówkach chłopaka pojawiły się iskierki zaciekawienia. Jason też wydawał się być zaskoczony taką decyzją dziewczyny. 

-Tak. Nie chcę na razie odtrącać żadnego z was. Chcę żebyście tę kwestię rozstrzygnęli sami między sobą, ale na równych zasadach. Ja nie będę patrzeć na to kim jesteście. Czy anioł czy demon to dla mnie bez różnicy. Potrzebuję po prostu wsparcia, bezpieczeństwa i spokoju. I wierzę, że obaj potraficie mi to na swój sposób zapewnić. 

-W sumie to naprawdę mądra i sprawiedliwa decyzja z twojej strony. -Pochwalił ją anioł. Naprawdę się cieszył, że trafiła im się taka podopieczna. Wyczuwał już w jej aurze, że w głębi duszy wybaczyła im to, że zatrzymali ją na ziemi. W tym momencie przysiadł się do nich Alex. Nie wiadomo jakim cudem, ale mieścili się w trojkę na jednoosobowym łóżku szpitalnym. Jason puścił lekko dziewczynę. Teraz każdy z chłopaków obejmował ja jednym z ramion. Jeśli chodzi o dotyk demona, to dziewczyna poczuła go po raz pierwszy od kiedy ich zobaczyła. Teraz już wiedziała dlaczego. Ciemnowłosy zwyczajnie nie chciał jej od siebie odrzucić już przy pierwszym wrażeniu. Jego dotyk był wręcz odwrotnością tego, który miał anioł. Wywoływał on nieprzyjemne dreszcze, był chłodny, sprawiał w człowieku uczucie niepokoju i lęku. 

-Na pewno chcesz to znosić? -Spytał Alex, doskonale zdając sobie sprawę z tego jak w tej sytuacji czuje się dziewczyna. Ona po chwili zastanowienia pokiwała głową. 

-Tak. To nie jest takie złe. Da się wytrzymać. -Powiedziała niepewnie i niezbyt przekonana. Mimo to nie chciała odtrącać od siebie demona. Uparcie trzymała się swojego postanowienia.

-To naprawdę miłe z twojej strony. -Szepnął demon a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Idąc śladem swojego towarzysza, pochylił się i złożył na jej czole lekki pocałunek. Siedzieli w takiej pozycji dość długo. W końcu dziewczyna zasnęła w objęciach chłopaków, wymęczona wszystkimi wrażeniami, jakie przyniósł jej dzisiejszy dzień.

You won't escape from death (Od śmierci nie uciekniesz)Where stories live. Discover now