- No pewnie - zaśmiałam się. - Masz jeszcze jakieś konkretne informacje o tym?

- Ustaliłyśmy, że w każdy pierwszy piątek miesiąca około dwudziestej spotykamy się w bibliotece szkolnej. Każde spotkanie będzie miało jakiś swój temat. Najpierw ja trochę poopowiadam, obejrzymy film, potem może jakieś gry, zabawy. Nie wiem jeszcze co samorząd planuje. Wszystko trwałoby do północy.

- Ty i "trochę poopowiadam" to mi się nie łączy. Jak zaczniesz to nie umiesz przestać - zażartowałam.

- To będziesz tam po to, żeby mi przerwać jakbym po godzinie nadal nie przestawała - zaśmiała się.

- Jasne. A jak finansowo dla nas? Coś czy nic?

- Tak, dostaniemy. Od dwudziestej do północy są 4 godziny, to dostaniemy jak za tyle samo godzin zastępstw.

- No to dobrze.

- Mamy jeszcze cały miesiąc, żeby wszystko przygotować. Porozmawiam z dziewczynami i chłopakiem z samorządu i wspólnie ustalimy temat pierwszego spotkania, jaki film i tak dalej. Potem ci wszystko przekażę.

- Dobrze. A ja też mam dla ciebie dobrą informację. W sobotę zadzwoniłam do tego muzeum i zarezerwowałam termin. Od razu załatwiłam też przewodnika, no i autokar. Wszystko się udało, zgoda dyrektor Cleveland jest już od dawna, czyli możemy już od dzisiaj ogłaszać w klasach wycieczkę - sięgnęłam do torebki i wyjęłam jedną z teczek.

Otworzyłam ją i położyłam przed Lorettą parę kartek.

- Wyjazd o siódmej spod szkoły. Droga potrwa dwie godziny. Na miejscu będziemy około dziewiątej. Najpierw zwiedzanie miasta, około trzech godzin, o dwunastej musimy być w muzeum . Zwiedzanie potrwa z półtorej godziny lub dwie, a potem będą tam warsztaty, też pewnie z godzinka lub półtorej. Dalej przejście na stary rynek i tam damy im czas wolny, żeby kupili sobie pamiątki, zjedli coś i tak dalej. O siedemnastej musimy być już w autokarze, to wtedy po dziewiętnastej będziemy pod szkołą.

- Jaka data?

- Yyy... - przerzuciłam parę kartek. - A tak! 26 maja, wtorek.

- Super - uśmiechnęła się. - Niby taka zakręcona typowa blondynka, a czasem umiesz się zorganizować - zaśmiała się.

- Nie jestem wcale taka głupia - też się śmiałam. - Gubię wszędzie wszystko, ale wiem co robię. Dokumentów ani sprawdzianów nigdy nie zgubiłam.

Zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję. Wstałyśmy.

- A ty, Linz, co? Zastępstwa od rana? - podążyła za mną do wyjścia z pokoju.

- Tak wyszło. W piątek po południu zadzwoniła do mnie pani Howard i mówiła, że nie ma dzisiaj Edith Foster i na pierwszej lekcji mam przypilnować jej klasę 2D, bo piszą sprawdzian, a na drugiej mam mieć z 4A zamiast na ósmej lekcji jutro i dzięki temu tamtego dnia pójdę szybciej do domku.

- No patrz, jak jej dobrze - zaśmiała się.

- Nie wiem czy tak dobrze. Wolę siedzieć tu dłużej we wtorek niż przyjeżdżać na ósmą zamiast na dziewiątą w poniedziałek.

Podeszłyśmy pod salę nr 14. Wpuściłam uczniów do klasy.

- Aniołku? - zawołałam szatynkę w okularach.

Weszłam do klasy, wyjęłam z biurka pani Foster sprawdziany, o których mówiła wicedyrektor i dałam dziewczynie.

- Rozdaj proszę, ja zaraz przyjdę - powiedziałam i wróciłam do przyjaciółki na korytarz.

Chwyciłam za klamkę drzwi i spojrzałam na Lorette

- Masz te kartki ze szczegółami o wycieczce. Przeczytaj sobie i możesz zacząć zbierać chętnych. Tak, jak co roku. Najpierw wszystkie osoby z pierwszych i drugich klas, potem przeliczymy chętnych i popytamy w trzecich klasach, i może czwartych.

- Jasne, jasne. Będziemy się kontaktować w tej sprawie. Przynosić ci wszystkie listy?

- Nie musisz. Pozbieraj w tym tygodniu chętnych, a za tydzień przeliczymy wszystkich jakoś przed lekcjami albo na przerwie. Zawsze brakuje do tej czterdziestki piątki, więc na razie nie musimy się martwić o ograniczoną ilość miejsc. Wszystkie szczegóły typu data, koszty i tak dalej masz na kartkach.

Zachichotała.

- Myślisz, że Annika pojedzie? - spytała cicho.

- Myślę, że tak - uśmiechnęłam się.

- Tylko się tam pilnuj, nie? Ja nie będę cię na każdym kroku upominać.

- Tak, wiem. Umiem myśleć, więc nie zrobię nic głupiego.

- No ja myślę.

Zajrzałam do klasy czy nikt nie robi nic podejrzanego. Już chciałam zamykać drzwi kiedy Loretta zatrzymała mnie. Wyszłam do niej ponownie.

- A jeszcze co do nocy filmowych. Jeśli decyzja by należała do nas co oglądamy, to masz jakieś propozycje? - spytała.

- Hmm... Niezbyt się orientuje co teraz lubi młodzież, ale i moja Lexy i Annika mają parcie na fantastykę. Może coś z tego. Przedyskutujemy to jeszcze.

- No dobrze - Loretta uśmiechnęła się.

- Cześć - zamknęłam drzwi i usiadłam przy biurku.

Rozejrzałam się po klasie. Nikt nie robił nic podejrzanego. Nagle ktoś otworzył drzwi. Stanęła w nich Loretta.

- Ja jeszcze na chwilę. Przypomnij mi potem, żebym ci opowiadała o czymś - powiedziała.

- Dobrze - uśmiechnęłam się, a Loretta wyszła.

*Annika*

Jakie one są urocze. Tuż po dzwonku na lekcje zauważyłam jak Lindsay i Loretta wychodziły z pokoju i rozmawiały w najlepsze. Zaciekawiona obserwowałam je. Poszły korytarzem do jakiejś z sal. Moja pani wpuściła do środka klasę, weszła do środka, po czym wyszła i złapała za klamkę jakby chciała zamknąć drzwi. Loretta zagadała ją i rozmawiały dalej przez kilka minut. Potem Lindsay zajrzała do klasy i dalej kontynuowała rozmowę. W końcu rozstały się. Blondynka weszła do sali, a pani Fedeline odeszła kawałek, zatrzymała się i zastanowiła, zawróciła, otworzyła drzwi do klasy, w której była Lindsay i nachylając się do środka znowu mówiła coś przyjaciółce. No co za gaduły. Potem Loretta już odeszła stamtąd, więc pobiegłam do swojej klasy, żeby nie było, że je obserwuję. I tak mi się trochę wydaje, że czarnowłosa patrzy na mnie z pewną podejrzliwością.

///////////////

Niby nic ciekawego się nie wydarzyło w tym rozdziale, ale jak myślicie? Może jednak plany obu nauczycielek na wycieczkę i noc filmową spowodują jakieś wydarzenie? ^^

Do jutra ^^

AnglistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz