VI. XVII "I ŻE CIĘ NIE ODPUSZCZĘ "

169 13 2
                                    

Hejka !

Przychodzę do was z zupełnie nowym opowiadankiem ! Mam nadzieję, że się spodoba i zostawicie coś po sobie. Kolejne już nie długo, a może i długo zależy jak dla kogo !

Miłego wieczoru Pozdrawiam !


"Znaczysz dla mnie więcej, niż możesz przypuszczać. Po prostu... - jakże ciężko było mi zebrać myśli. - Po prostu jest tak, że niektórych ludzi poznajemy nie w tym momencie. Zaczyna nam na nich zależeć, chociaż tak nie powinno być. Chcielibyśmy z nimi być pomimo wszystko, a nie możemy."


- Seksi ten Twój tyłeczek - Zaśmiał się patrząc w lusterko

- Wiem - Uśmiechnąłem się do niego słodko, puszczając oczko - Podoba Ci się ? - Zapytałem go taki słodkim głosem

- Jesteś nienormalny - Odparł szybko, patrząc na drogę

- Zamknij się i jedź szybciej

- Spokojnie damy radę, mamy jeszcze 15 minut

- A drogi co najmniej 40 minut - Poprawiłem sie na tylnim siedzeniu - Zatrzymaj się

- Co ? - Popatrzył na mnie zdziwiony

- To co słyszysz wysiadaj ja prowadzę - Odparłem nieco głośniej, wiedziałem że dobrowolnie się nie zgodzi

- Ale...

- Nie ma, ale wysiadaj i to już. Jak nie zdążymy na czas to zabiję Cię gołymi rękoma - Tym razem podziałało jak abrakadabra samochód stanął.

*

- Moja maleńka córeczka wychodzi za mąż - Przytulił mnie mocno, po czym popatrzył mi w oczy - Jesteś taka piękna - Uśmiechnęłam się lekko w moją stronę - Wiesz córuś, że chce tylko Twojego szczęścia i nic więcej - pokiwałam głową i szepnęłam cicho " tak " - Powiedz tylko słowa, a wszystko odwołam

- Spokojnie tatuś denerwuje się, ale nie aż tak - zaśmiałam się - Ale tak naprawdę już nie mogę się doczekać

- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa

- Zobaczysz czy wszystko juz gotowe, chce żeby było idealnie

- Oczywiście - Powiedział i zniknął za drzwiami. Biała suknia, idealny makijaż i fryzura wszystko pasowało do siebie idealnie. Jeszcze do niedawna nie pomyślała bym, że stanę przed ołtarzem wyznaczając miłość na wieki, - miłość, wierność i że Cię nie opuszczę aż do śmierci - powtórzyłam pod nosem.

- Gotowa ? - Usłyszałam nagle głos Ewki uśmiechała się w moją stronę. Nie odpowiedziałam nic tylko po raz ostatni spojrzałam w lustro i ruszyłam w stronę drzwi, gotowa na nowe życie. Ale czy rzeczywiście jestem na nie gotowa ?

Rodzina, przyjaciele pięknie przystrojony kościół każdy uśmiecha się w moją stronę, babcie i ciocie wzdychają, niektórzy nawet ronią łzy. Wszystko jest takie idealne i piękne jak z jakieś bajki. A tuż przed ołtarzem stoi on ubrany w czarny garnitur z uśmiechem na ustach. Wolnym krokiem zbliżałam się do ołtarza, tam zakończy się rozdział mojego życia i zacznie kolejny.

- A teraz powtórz, za mną Borysie przyjmij tą obrączkę jako znak mojej miłości i wierności - Powiedział ksiądz patrząc na mnie. Patrząc na Borysa na obrączkę, zawahałam się spojrzałam na moich przyjaciół. Kiedy już miałam włożyć obrączkę na jego palec drzwi do kościoła się otworzyły

- Mikołaj - Szepnęłam niemal niesłyszalnie, wszystkie spojrzenia zwróciły się w jego stronę. On zrobił pare kroków do przodu i pokręcił przecząco głową. Poczułam jak łzy palą moją skórę. Nagle na telebimie pojawiło sie coś czego nie spodziewałam się nigdy, ktoś nagrał rozmowę moją z Borysem.

- Będziemy cholernie szczęśliwi, a nie długo będziemy szczęśliwymi rodzicami - Powiedział trzymając mnie mocno za rękę

- Zapamiętaj sobie jedno - Wyrwałam się, moje oczy płynęły z nienawiści - Powiedziałeś, że mam odejść od Mikołaja bo skończy w piachu odeszłam od niego, miałam być z Tobą bo zobaczę go w czarnym worku złamałam mu serce, ale to zrobiłam. Pokazałeś mi bombę u niego na ranczu mówiąc, że albo za Ciebie wyjdę, albo odpalisz zgodziłam się, ale zapamiętaj sobie jedno mogę udawać, że Cię kocham że jestem z Tobą szczęśliwa, ale nigdy ale to nigdy nie będę z Tobą spać nie zbliżę się do Ciebie. - Mówiłam z nienawiścią do niego

- Zrobisz to, albo pożałujesz - Był wściekły

- Żebyś Ty nie żałował - Wycedziłam przez zęby

*

- Co tutaj się dzieje ? - zapytał zaskoczony ojciec panny młodej. Ogólnie w kościele zrobiło się ogromne zamieszanie, z którym sobie próbował poradzić Jacek.

- Proszę o spokój niech państwo opuszczą budynek nad wszystkim panujemy - mówił udając spokojnego dyżurny.

- Teraz gadaj o co tutaj chodzi ?!- niemal krzyknął Mikołaj.

- Tego się za cholerę ode mnie nie dowiesz - mruknął wściekły Jóźwiak.

- Ja mam tego wszystkiego dość - kiedy próbowałam wybiec z kościoła kiedy usłyszałam krzyk Jacka, a po chwili padł strzał. Zobaczyłam tylko upadającego Nowaka i dwóch typów, którzy cały czas celowali do mnie z broni.

- To teraz jesteśmy w komplecie - zaczął się śmiać zamaskowany mężczyzna. Trzaskając ogromnymi drzwiami.

- Jacek błagam cię patrz na mnie... Jacuś - obawiałam się, że Nowak nie wytrzyma za długo, a droga ucieczki została zablokowana gdyż bandyci otoczyli kościół i wyjście z niego to była pewna śmierć.

- Rany boskie zamachowcy ! Wszyscy zginiemy !- zaczął krzyczeć przerażony Julek. Jednak uciszył go jeden z bandytów dostał chyba czymś ciężkim w głowę, bo stracił przytomność. Robiło się naprawdę nieciekawie.

-To teraz się zabawimy - zaczęli się śmiać napastnicy.

- Albo nie odrazu to załatwimy przyszliśmy tutaj tylko po jednego - powiedział, wycelował w Borysa i strzelił. Jóźwiak padł jak mucha na ziemie.

- No to my załatwiliśmy to co chcieliśmy - uśmiechnął się szyderczo.

- Wypuście nas proszę - zaczęłam ich błagać, bo wiedziałam, że napewno się to dobrze dla nas nie skończy.

- Spadaj suko - odparł i pchnął mnie na ławkę.

- Przecież on nie przeżyje. Chcecie mieć wyrok za podwójne zabójstwo ?!- próbował negocjować Mikołaj. Widziałam, że Jacek powoli traci przytomność i stracił dużo krwi. Naprawdę zaczęła się teraz gra z czasem, który cały czas działał na naszą niekorzyść.

- Policja ! Na ziemię ! - do budynku wpadli AT-cy i kilku innych mundurowych, którzy bez problemu uporali się z bandytami. Jacek i Julek trafili do szpitala, a my musieliśmy ostygnąć po tych wszystkich wydarzeniach.

Przez to całe zamieszanie straciłam z oczy Mikołaja, nie miałam pojęcia gdzie jest niby wszystko się skończyło, ale martwiłam sie o niego. Stałam pod kościołem rozglądając się do okoła, w końcu kontem oka dostrzegłam go stał za odjeżdżająca karetkę, rozmawiali o czymś z Zapała, wyglądało jak by mu za coś dziękował. Nagle Krzysiek szturchnął go w ramię, a on po chwili odwrócił się w moją stronę, nasze spojrzenia się spotkały, stałam chwilę bez ruchu jak zahipnotyzowana, tak bardzo chciałam, żeby był tuż obok mnie. 

Karolina Rachwał i Mikołaj BiałachWhere stories live. Discover now