– Orochimaru–sama, naprawdę nie jesteś w stanie mu jakoś pomóc? – zapytała go któregoś dnia, przychodząc do laboratorium. Widać było, jak bardzo jest zmęczona i przygnębiona.

Orochimaru pokręcił głową. Przy tego typu obrażeniach nie był w stanie nic zrobić.

Dni mijały, a Karin, mimo że trochę niechętnie, zajęła się szkoleniem przyprowadzonej przez Juugo dziewczynki. Ta z początku wydawała się być trochę nieśmiała, ale z czasem, co zauważyli wszyscy, zaczęła brać przykład ze swojej mentorki i trochę się do niej upodabniać.

Suigetsu, który kiedyś przypadkowo wszedł do pomieszczenia, w którym się przebierała, dostał od niej taki łomot, że ledwo się pozbierał.

– Nie ma co, rośnie nam nowa wiedźma – powiedział, kiedy już wrócił do laboratorium.

Orochimaru uśmiechnął się lekko. Dobrze wiedział, kogo ściągnął do kryjówki, ale nie sądził, że będzie miała taki charakterek. Ale to dobrze, poradzi sobie w życiu.

W końcu, kiedy wydawało się, że wszystko choć pozornie wróciło do normy, Orochimaru otrzymał kolejną wiadomość z Konohy: Sasuke się obudził.

Karin, gdy się o tym dowiedziała, na przemian to krzyczała z radości, to płakała. Zakomunikowała też, że nic poza tym ją w tej chwili nie obchodzi. Że zamierza wyruszyć do Konohy i zobaczyć Sasuke i niech tylko ktoś spróbuje ją powstrzymać!

O dziwo, Orochimaru nie zamierzał jej tym razem zatrzymywać.

– Wyruszysz za kilka dni – powiedział.

Spojrzał na dziewczynkę stojącą niedaleko. Karin mimo wszystko nieźle się postarała z jej szkoleniem, więc, jak sądził, była już gotowa. Hokage przystał się na jego prośbę, a w takim razie nie było już na co czekać.

– I zabierzesz ją ze sobą.

*

Tsunade, która przed chwilą zwołała najlepszych ekspertów do sali konferencyjnej, patrzyła w niedowierzaniu na zdjęcia rentgenowskie płuc Sasuke. Na jednym monitorze widniało to z wczoraj, na drugim – dzisiejsze.

– To niemożliwe. – Jeden z medyków zdjął okulary i przetarł je szmatką, jakby nie był pewien, czy dobrze widzi. – Komórki ludzkie same z siebie nie regenerują się w takim tempie.

– To prawda. – Ktoś inny pokiwał głową. – Nasze metody leczenia nie przynosiły skutków. Z medycznego punktu widzenia Sasuke Uchiha powinien...

– Tak, wiem – przerwała im Tsunade.

Wiedziała, wszyscy wiedzieli, że Sasuke umierał. W chwili desperacji, widząc, jak Naruto cierpi, zwróciła się z tym nawet do Orochimaru, ale dał jej do zrozumienia, że w tym przypadku nie jest w stanie pomóc. Nikt nie był w stanie pomóc! Więc jak to się stało, że płuca w ciągu jednego dnia się aż tak zregenerowały? Taką moc, z tego co wiedziała, posiadał tylko Mędrzec Sześciu Ścieżek, a podczas wojny...

– Naruto... – powiedziała sama do siebie i po chwili wybiegła z sali.

Naruto oczywiście siedział u Sasuke. Teraz, w przeciwieństwie do poprzednich miesięcy, Sasuke mógł słuchać tego, co paplał. Zapisywał lakoniczne odpowiedzi na kartce, a Naruto reagował na jego cięte komentarze bardziej żywiołowo niż zazwyczaj.

– Coś ty powiedział, draniu?! – krzyknął. – Że niby nawet teraz skopałbyś mi tyłek na treningu? Chyba śnisz! – krzyczał Naruto, kiedy drzwi do sali otworzyły się. – Babcia Tsunade?

– Naruto. – Tsunade podeszła do niego i od razu złapała za otwartą dłoń. Odwróciła ją wnętrzem do góry, przypatrując jej się uważnie.

SasuNaru HidenWhere stories live. Discover now