- Tak mnie możesz stymulować - powiedziała cicho.

- Odsunąć się, odsunąć się! - zawołała Madame Pomfrey, wpadając za kotarę i odgradzając Freda od dziewczyny. - Panno Irving, czy pamięta pani, co się stało?

- Wnioskując po tym przeszywającym bólu w mojej nodze, to zgaduję, że się rozszczepiłam? - zapytała nadal słabym głosem, jakby była przeziębiona.

- No, przynajmniej tyle - powiedziała Madame Pomfrey, biorąc z szafki Callie jakiś eliksir, którym zaczęła potrząsać. - Wyjdziesz z tego, tylko przez dwa tygodnie na pewno żadnego chodzenia, a przez najbliższy miesiąc żadnej teleportacji. Może i nawet dwa.

- A co z testem na teleportację? Jest za dwa tygodnie - zauważył Fred.

- Zdam test w drugim terminie, spokojnie... - odparła mu Callie, która zdawała się być o wiele spokojniejsza w tej całej sytuacji niż on. George stał tam i śmiał się z niego pod nosem.

- Dobrze, panno Irving - powiedziała Madame Pomfrey, otwierając eliksir - odkrywamy ranę. Panie Weasley, proszę wyjść.

- W porządku, może zostać - powiedziała Callie z uśmiechem, ale pani Pomfrey pokręciła głową.

- Żebym jeszcze jego musiała odratowywać, gdy zemdleje? Nie ma takiej możliwości, proszę wyjść - odparła matrona, gdy Ślizgonka podniosła się powoli do pozycji siedzącej i dopiero wtedy zauważyła George'a.

- George, musisz mi koniecznie powiedzieć, co on wyprawiał - zawołała do młodszego z bliźniaków.

- Się wie - odparł chłopak, salutując, na co Fred wypchał go za kotarę, po czym poszedł za nim.

Madame Pomfrey odkryła kołdrę Callie, ujawniając tymczasowy opatrunek na jej udzie. Kobieta delikatnie go zdjęła i dopiero wtedy Ślizgonka zobaczyła swoją bliznę w całej krasie: krzywą, ciemnoczerwoną linię, lekko zasinioną, otoczoną zaschniętą krwią. Nie wyglądała za ładnie, ale Callie cieszyła się tym, że miała chociaż czucie w całej nodze. Madame Pomfrey zaczęła powoli wylewać pojedyncze krople eliksiru na ranę, na co Ślizgonka syknęła z bólu, ale starała się zaciskać zęby.

- Dobrze - powiedziała matrona, skończywszy aplikowanie leku i założywszy nowy opatrunek. - Wypij teraz to - podała dziewczynie mały kubeczek - i najlepiej byłoby, gdybyś poszła teraz spać. Unikniesz dużej części bólu w nodze.

- Dziękuję, pani Pomfrey - odparła Ślizgonka, przystawiając kubeczek do ust, podczas gdy Fred i George wrócili za kotarę.

- Panowie Weasley, proszę już iść, dziewczyna potrzebuje spokoju! - zawołała zdenerwowana matrona.

- Tylko moment, pani Pomfrey - powiedział Fred, na co ona pokręciła głową.

- Pięć minut i ani sekundy dłużej. Pacjentka musi odpoczywać - odparła i odeszła.

- I jak? - zapytał Fred, ponownie usadawiając się na taborecie.

- Będę żyć - stwierdziła Callie, odstawiając kubeczek. - Na jak długo odleciałam?

- Na krócej niż Fred - odpowiedział jej George. Dziewczyna zaśmiała się, a starszy z bliźniaków popatrzył na brata z irytacją.

- Teraz muszę iść spać - stwierdziła dziewczyna, kładąc się z powrotem na plecy. - Ta wczorajsza impreza jest dalej nieodespana...

- Przyjdę do ciebie później - zapewnił ją Fred.

- No ja myślę, bo będę się nudzić na maksa - powiedziała, gdy on pocałował ją w czoło. - Dziękuję - dodała cicho.

- Za co?

- Uwierz mi, moi byli znajomi nie przyszliby do mnie z własnej woli.

I po tych słowach bliźniacy wyszli ze skrzydła, a Callie przymknęła oczy i spróbowała zasnąć.

Dziewczynę obudził odgłos kroków przy jej łóżku kilka godzin później. Nie otwierając oczu, spytała:

- Madame Pomfrey?

Brak odpowiedzi. Kroki zaczęły stawać się głośniejsze, najwyraźniej ktoś zbliżał się do niej. Wtedy Callie wykorzystała pytanie o drugą najbardziej prawdopodobną osobę:

- Fred, to ty?

Dziewczyna ponownie nie usłyszała odpowiedzi, jedynie więcej kroków, a potem przesuwanie taboretu obok jej łóżka. Wtedy była niemalże pewna, że jej chłopak sobie z nią pogrywa, bo w on w końcu nigdy nie potrafił być poważny. 

- Fred, mógłbyś choć raz w życiu być poważny i ze mnie nie żartować? - zapytała, nadal nie otwierając oczu.

Cisza. Ktoś poprawił (najwyraźniej) swoje usadowienie na taborecie, jednak nie miał zamiaru się odezwać.

Zirytowana Callie w końcu otworzyła oczy, gotowa nakrzyczeć na Gryfona, jednak zamiast tego jej mina zrzedła. Przy jej łóżku nie było Freda.

Była Ann.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now