Rozdział XII: Cicha woda brzegi rwie

113 2 0
                                    

           Hacjenda sąsiadów Hoppsów w Bunnyburrow przeżywała właśnie istne oblężenie, zwłaszcza pokój gościnny. Co kilka minut nowy królik przychodził tutaj do Jade i kładł się na starym, brązowym tapczanie, by opatrzyła jego oparzenia podczas gdy pozostałe rodzeństwo Judy wciąż szukało w zgliszczach ciała Grega. Stu pilnował na zewnątrz przywiązanego do altany, nieprzytomnego Alexa. Judy i Bonnie pomagały Jade jak tylko potrafiły, choć widać było, że dla Judy samo poruszanie się stanowiło duży wysiłek. Bonniezobaczyła na parapecie okna stary, zakurzony gramofon. W związku z tym że wszyscyw pokoju gościnnym zasypiali na stojąco, postanowiła włożyć do niego losowąpłytę, wyciągniętą ze sterty płyt poprzedzielanych między sobą starymi,pożółkłymi papierzyskami.  

- Zaufaj mi. Jestem oficerem na tyle długo by wiedzieć takie rzeczy. Nawet jeśli go mają, to nie jest porwanie. Co prawda uciekli helikopterem przez naszą nieuwagę, ale nie zostawili żadnego żądania okupu. Poza tym, z tego co mówiłaś, gdy ten cały James ochłonął, przestał sprawiać problemy... - zapewniała Judy.

- Nie wiem czy ochłonął, pod wpływem emocji dałam mu do zrozumienia, że jak tylko popełni błąd, zostanie wkładką mięsną do mojej zupy... - stwierdziła Jade.

- A co to jest wkładka? – zapytał jeden z najmłodszych braci Judy, którego właśnie opatrywała Jade.

- Eee... taki dodatek... - gepardzica odparła wykrętnie.

Gdy tylko skończyła, króliczek wybiegł w kierunku zgliszcz rodzinnej farmy, a ona kontynuowała:

- Nie mam już siły. Łzy skończyły mi się kilka godzin temu. Powoli zaczynam mieć większe nadzieje na to że znajdę go w postaci spalonych szczątków, niż gdybym miała się dowiedzieć, że będzie musiał jeszcze cierpieć na torturach u tych zbrodniarzy.

- Sprawdźmy lepiej co z moimi siostrzyczkami, może się już obudziły... - poprosiła Judy by skierować rozmowę na inne tory. Pocieszanie i okłamywanie przyjaciółki z każdą kolejną chwilą bez snu stanowiło coraz większe wyzwanie. Po jej wyznaniach nie miała już pomysłów na dobór kolejnych słów na uspokojenie przyjaciółki.

- Idźcie, ja za chwilę dołączę... – oświadczyła Bonnie i wyszła na zewnątrz aby zaczepnąć świeżego powietrza.

- Gdyby to wszystko było prawdą i straciłabym tyle co James, wyładowałabym gniew na pierwszej rzeczy, jaka by mi się nawinęła. A jemu prawdopodobnie wpadł w ręce Greg. – pomyślała Bonnie.

Judy i Jade przeszły przez drzwi i znalazły się w wielkim holu z którego głównymi drzwiami można było wyjść na zewnątrz. Był on łącznikiem pomiędzy wszystkimi pomieszczeniami na parterze przeszły pod drzwi sypialni małżeństwa Bonesów. Sąsiedzi Hoppsów byli również królikami, z tym że dużo starszymi. Ich potomstwo rozjechało się już dawno po okolicach Bunnyburrow i pozakładało własne rodziny. W starym choć zadbanym domku zostało już jedynie starsze małżeństwo, które było dla Bonnie i Stu niemal jak wujkowie, a dla ich pociech niemal jak dziadkowie, którzy nawet w najpaskudniejszym okresie mogą poratować ich uśmiechem, dobrą radą i ciastkami. W tym akurat krytycznym okresie poza pokojem gościnnym, użyczyli łóżka w sypialni dwójce nieprzytomnych siostrzyczek Judy. Po wykluczeniu zaczadzenia i opatrzeniu powierzchownych ran, dorosłym w domostwie pozostało jedynie czekanie aż dziewczynki się obudzą. Najbliższe miasto było w końcu odcięte od świata, a co za tym idzie, miejskie pogotowie mogące w normalnych warunkach wesprzeć medyków na wsi, również. Pan Bones donośnie chrapał niewzruszony w swoim ulubionym bujanym fotelu przy frontowych drzwiach, a pani Bones przywitała je rozpromieniona:

Zwierzogród 4: Płonące pióraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz