- Obyś miał rację...
- Oo. Ciepełkooo - wymamrotała Callie, wtulając się w poduszkę i poprawiając swoje ułożenie pod kołdrą. - Dziękuuuuję, Freeed.
Chłopak tylko się uśmiechnął, patrząc, jak Ślizgonka przymyka oczy. Razem z bratem ruszyli w stronę wyjścia z zamiarem powrotu na imprezę. Fred otworzył drzwi i ostatni raz spojrzał w kierunku dziewczyny.
- Chyba wiem, jakie mam życzenie noworoczne, Georgie.
Następnego ranka Callie obudził dźwięk kroków przy łóżku. Dziewczyna jęknęła i powoli, bardzo niechętnie otworzyła oczy, trąc je. Ból w jej głowie był nie do zniesienia, dlatego długo zajęło jej przyswojenie tego, gdzie się znajdowała.
- O, obudziłaś się. Witamy w świecie żywych.
Na dźwięk tego głosu i serdecznego śmiechu od razu podniosła się do pozycji siedzącej, szeroko otwierając oczy.
- Fred? - zapytała ze zdziwieniem, widząc go naprzeciw sie, po czym spojrzała w dół, zdając sobie sprawę, że jest nadal w swoich ubraniach z poprzedniego dnia i została przykryta kołdrą - czerwoną kołdrą. - Na Merlina, co ja tu robię? - zapytała, wręcz z przerażeniem rozglądając się po dormitorium, które na sto procent nie było jej.
- Odleciałaś wczoraj trochę - zaśmiał się chłopak, po czym podszedł bliżej do łóżka i usiadł obok niej. - Dlatego stwierdziliśmy, że najlepiej będzie, jak tu się zdrzemniesz.
Dziewczyna zaczęła masować sobie skroń, nadal próbując dojść do siebie. On był ubrany normalnie i nie wyglądał na ledwo żywego jak ona.
- Jeju, co się działo wczoraj? - zapytała, przejeżdżając ręką przez swoje długie - wtedy dodatkowo mocno rozczochrane - włosy.
Freda trochę to zabolało. Wiedział, że to był ten moment, by zadać pytanie, które siedziało mu w głowie całą noc:
- Pamiętasz coś? Cokolwiek?
- Nic, kompletnie - odparła mu od razu, kręcąc głową. - Czarna dziura. Znaczy, pamiętam cały wieczór, graliśmy w te karty i tak dalej...A potem George przyniósł te cukierki i tu już...się wszystko urwało.
- Po tym już kompletnie nic? - dopytywał, bo zrobiło mu się trochę smutno. Nie pamiętała. Nie pamiętała...
- Nic - potwierdziła. - A co? Zrobiłam coś głupiego?
Wręcz przeciwnie...
Fred wahał się chwilę, zanim odpowiedział. Zastanawiał się, czy powinien powiedzieć jej prawdę...
- Bredziłaś w dużej mierze - odparł szczerze.
- Matko, o czym? - zapytała ze strachem.
- Coś, że kochasz... - tu Fred ugryzł się w język i nie dał rady tego powiedzieć - eliksiry. I Snape'a. Prosiłaś mnie, bym go przyprowadził - skłamał szybko, czując nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej.
- O matko - dziewczyna uderzyła się w czoło.
- Spokojnie, najgorszą część...słyszałem tylko ja - zaśmiał się nerwowo, unikając jej wzroku.
A trzeba było jej powiedzieć, kretynie.
- Chyba nie chcę wiedzieć... - powiedziała. - Czyje to łóżko, tak w ogóle?
- Moje.
- Co?! - zawołała od razu, a od środka zrobiło się jej na gorąco na myśl, że to tam spędziła noc. - A ty gdzie spałeś?
- U George'a. A on gdzieś...pod stołem w pokoju wspólnym? Szczęśliwego nowego roku, tak w ogóle.
- Kurczę...Północ też przespałam?
Fred pokiwał głową, przypominając sobie wydarzenia sprzed kilkunastu godzin. Gdy wybiła północ, Angelina próbowała go pocałować...Jemu na szczęście udało się uwolnić i nie mógł przestać myśleć o tym, że chciałby, żeby to była inna dziewczyna...
Nastała chwila ciszy. Callie westchnęła, ponownie masując skroń, bo ból w jej głowie nie ustawał.
- Dziękuję, Fred, że mnie jednak przekonałeś, by tu przyjść. Nigdy się jeszcze tak dobrze nie bawiłam. Nie wierzę, że to mówię, ale... - tu przełknęła ślinę - ...Gryfoni nie są tacy źli. Ale cóż...zaraz będę musiała wrócić do szarej rzeczywistości.
- Przecież możesz tu jeszcze zostać - powiedział od razu, zdeterminowany, by zatrzymać ją tam jak najdłużej.
Choć Callie też tego chciała, pokręciła głową, bo była wykończona.
- Muszę się ogarnąć, znaleźć gdzieś mój eliksir na ból głowy...Melanie i cała reszta pewnie jeszcze śpią...A ja teraz bardzo potrzebuję kąpieli w największej wannie w łazience prefektów. Zdecydowanie.
- Zawsze możesz tu wrócić - zapewnił ją.
- Zapamiętam, Weasley - uśmiechnęła się dziewczyna, po czym jeszcze raz mu podziękowała i zawołała Cudkę, która szybko przeniosła ją do łazienki prefektów.
Gdy Callie już zniknęła, Fred wziął głęboki wdech, w głowie besztając się za to, że skłamał i dał jej tak po prostu odejść - ale nie wiedział, jak jej powiedzieć prawdę. Już wtedy wiedział, że George nie da mu żyć, gdy opowie mu, co się stało. Położył się na swoje łóżko i poczuł coś dziwnego.
Jego pościel pachniała jak pomarańcze.
YOU ARE READING
Węże nie śmieszkują • Fred Weasley
Fanfiction🍊 Callie Irving nie jest zbytnio lubianą czarownicą w Hogwarcie, ale wie, że może winić za to tylko siebie i swoje złośliwości, które wśród Ślizgonów uznawane są za wzorowe. Kiedy dziewczyna chce się zmienić, los zsyła jej dwie rude czupryny, które...
Rozdział 47
Start from the beginning