Rozdział 17

3.5K 302 33
                                    

- Diana, wracaj!!! - krzyknęła przerażona Liliana - Bestie się zbliżają...

Szybko podbiegłam do nich i zobaczyłam jak Liliana próbuje obudzić Hugo, lecz ten w ogóle nie reagował. Widziałam w jej oczach strach, który również ja czułam.

- Gdzie te bestie? - spytałam zdezorientowana, bo nie słyszałam ich, ani nigdzie nie widziałam.

- Są kawałek stąd, słyszałam ich wycie. Wkrótce mogą tu dotrzeć jeśli nas wywęszą - odparła pośpiesznie - Pomóż mi go obudzić.

Dziewczyna nadaremnie go szczypała i nawet uderzała w policzek. Hugo tylko wiercił się i marudził przez sen.

- Nie obudzisz go. Uwierz mi, wymyślałam miliony sposobów, ale żaden z nich nigdy się nie sprawdził - powiedziałam przerażona, stojąc obok nich.

Nawet nie próbowałam go obudzić, bo nic by to nie dało. Liliana westchnęła ciężko i wstała. Spojrzała na mnie, mając poważny wyraz twarzy.

- Przydałaby się jego Ogrza moc, a tak będzie tylko problemem - w tym momencie usłyszałyśmy wycie besti, ktore były już bardzo blisko - Musimy same walczyć.

- Przecież ja... - zaczęłam spanikowana, ale szybko mi przerwała.

- Diana, dasz radę - powiedziała stanowczo - Zmień się w wilka, tylko błagam, pamiętaj  kogo masz atakować - uśmiechnęła się delikatnie.

Nie zdążyłam jej nic odpowiedzieć, bo w tej chwili obie dostrzegłyśmy bestie. Dwa wilki mniej więcej naszego wzrostu, o czarnej sierści i jażących się czerwienią oczach, biegły prosto na nas. Ich ciała wyglądały jakby były pożerane od środka, przez ich własną moc. Za nimi dostrzegłam postać mężczyzny, lecz nie widziałam jego twarzy.
Liliana natychmiast użyła miecza, wbijając go między oczy jednej z besti, która od razu padła martwa na ziemię. Stałam sparaliżowana strachem. Nie mogłam przecież nic zrobić.
Drugi wilk, wyszczerzył kły i skoczył w moją stronę. Jak idiotka czekałam na swoją śmierć, jednak bestia niezdążła mi nic zrobić, bo Liliana wskoczyła na jego grzbiet i wbiła w niego, dwa małe noże. Zwierze runeło na ziemię, wyjąc z bólu i tym samym przygniatając dziewczynę swoim ciałem. Oboje nie mogli się podnieść, a Liliana krzyczała ogromnie cierpiąc z bólu.
Chciałam ruszyć się w końcu i pomóc jej, ale zatrzymałam się wpół kroku, słysząc głos mężczyzna, który podchodził swobodnie do mnie.

- Nie tak trudno było was znaleźć - zaśmiał się złowieszczo - Pora dokończyć to co zacząłem.

Na jego dłoni pojawił się płomień, a moje serce zatrzymało się, z przerażeniem wspominając nasze ostatnie spotkanie.

- Może zacznę najpierw od twoich przyjaciół, aby mi więcej nie przeszkodzili? - skierował się w stronę Hugo.

- STÓJ!! - krzyknęłam, a z moich oczu popłyneły łzy - Dlaczego to robisz? Dlaczego chcesz nas zabić?

- To chyba oczywiste? Chcę mieć władzę nad całym światem i aby to osiągnąć, muszę pozbyć się chwastów, które mogą mi w tym przeszkodzić - odparł, patrząc na mnie z pogardą.

Ogień na jego dłoni powiększył się i wypuścił go w stronę Hugo.

- NIEEE!!!- krzyknęłam i szybko zasłoniłam ciało Hugo, swoim.

Poczułam potworny ból, gdy ogień uderzył w moje plecy, lecz płomień natychmiast zgasł. Po chwili uderzyły we mnie, jedna za drugą, kolejne kule ognia. Ból rozlał się na całe moje cialo. Krzyczałam i płakałam, cierpiąc potworne katusze. Drżałam ze strachu, przed następnym atakiem.

- Ty idioto, obudź się - powiedziałam drżącym głosem, uderzając pięścią w ramię Hugo.
Nie mogłam uwierzyć, że nawet w takiej chwili, gdy ja mu krzyczę nad uchem i jestem bliska śmierci, on nadal śpi w najlepsze. Czy można mieć, aż tak twardy sen?

- Czym ty jesteś do cholery?! - wrzasnął wściekle mutant - Powinnaś już dawno leżeć spopielona i martwa.

Ponownie użył ognia, tym razem tworząc wir, który szybko zmierzał w naszą stronę. Rozpaczliwie chciałam ochronić Hugo i nawet nie wiem jak to się stało, ale nagle zmieniłam się w moją wilczą postać. Moja biała sierść emanowała błękitną poświatą, a ja nareszcie poczułam swoją moc, ale nadal nie mogłam jej świadomie użyć.
Moja zwierzęca strona, miała kontrolę nad ciałem.

- Nareszcie futrzaku! - krzyknęła Liliana - Błagam cię, pośpiesz się.

Dziewczyna wbiła noże w szyję besti, które po chwili zmarło, jednak tym samym unieruchamiając ją na dobre. Nie mogła wydostać się spod ogromnego, ciężkiego ciała wilka.
W tej chwili, byłam tylko ja i Fransisco.

Na twarzy mężczyzny błądził uśmiech zadowolenia, wymieszany z zaskoczeniem. Spojrzałam na niego i zawarczałam groźnie.

- Więc ty nim jesteś! Nareszcie mogę się ciebie pozbyć - powiedział z satysfakcją.

Nierozumiałam o co mu chodzi, ale nie obchodziło mnie to. Musiałam zrobić wszystko co w mojej mocy, aby ochronić Hugo i pokonać mutanta.

Nagle poczułam silny podmuch wiatru, który odrzucił mnie na kilka metrów. Po chwili otrząsnęłam się z oszołomienia, z mojego gardła wydobyło się głośne warczenie, a ciało ruszyło z furią do ataku. Obok Fransisco, stało teraz trzech innych mutantów, z których jeden przed chwilą mnie zaatakował.
Skoczyłam na młodego bruneta, który był najbliżej mnie i zanim zdążył zareagować, odgryzłam mu prawą rękę. Następny zmienił się w tygrysa, który był o połowę mniejszy ode mnie. Zacisnął swoje zęby na mojej tylnej łapie tak mocno, że aż upadłam wyjąc z bólu. Trzeci natomiast, ponownie użył powietrza i przygniótł mnie, nim do ziemi. Nie mogłam się ruszyć, a obok mnie stanął Fransisco, śmiejąc się perfidnie.

- Myślałem, że będziesz większym wyzwaniem - powiedział, a w jego dłoni znów pojawił się ogień.

W tym momencie, wszyscy usłyszeliśmy donośny ryk zwierzęcia, przepełniony rozpaczą i furią. Dźwięk dochodził z góry i nawet nie musiałam patrzeć, aby wiedzieć do kogo należy.

"Tata?" - pomyślałam zaskoczona, jednocześnie czując ulgę i strach...

&*&*&*&*

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Następny pojawi się w weekend.
Pozdrawiam i dziękuję ❤

Szepty Feniksa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz