3.21 Wszystko się może zdarzyć cz.1

369 13 1
                                    


  Jechałam już do domu, ale jeszcze po drodze chciałam zrobić szybkie zakupy, żebyśmy z Mikołajem nie musieli rano tego robić i dłużej nacieszyć się sobą. Z racji, że na wsi nie ma za dużego wyboru postanowiłam wstąpić do centrum handlowego niedaleko komendy. Jednak chwilę mi zeszło,a Białaszek okazał się bardziej niecierpliwy niż przypuszczałam wydzwaniał do mnie co chwila miałam chyba z 20 nieodebranych połączeń . Po upływie około godziny byłam już w drodze powrotnej. Dojechałam do drogi na której nie było żadnego ograniczenia,a nie ukrywam, że mi się spieszyło, dlatego postanowiłam nieco przyspieszyć. Mijałam kolejne wrocławskie ulice, a potem kiedy dojechałam na wieś jakieś jednorodzinne domy, pola nawet koło sklepu było pusto co mnie zdziwiło, bo lokalnie pijaczki bardzo lubią tam spędzać czas. Na obrzeżach lasu dostrzegłam jakąś dziewczynę mimo, że robiło się chłodno ubrana była dość skromnie miałam podejrzenia, że to kobieta lekkich obyczajów, która najpierw do mnie machała i jakoś dziwnie gestykulowała ,a potem nagle wyskoczyła na drogę odruchowo próbowałam ją ominąć jednak nie za wiele mogłam zrobić, bo niedość,że droga wąska to jeszcze wzdłuż pobocza ciągnęły się dość głębokie rowy. Dlatego zdrecydowałam się wykonać ryzykowny manewr.
Tymczasem spanikowany już nie na żarty Mikołaj próbował jakoś skontaktować się z Rachwał. Do głowy dobierał sobie coraz gorsze scenariusze jednak nie zdawał sobie sprawy, że który z nich naprawde może się zdarzyć.
- Nie odbiera ? - zapytała zmartwiona Dominika, która bardzo zżyła się z Karoliną i równie bardzo jak ja przejmowała się jej losem.
- Zaczynam się martwić miała być prawie trzy godziny temu - powiedziałem dalej próbując skontaktować się z ukochaną.
- Może zadzwoń do wujka Jacka - zaproponowała wiedziałem, że próbuje mnie pocieszyć jednak wychodziło jej to niestety na marne.
- Dzwoniłem powiedział, że wyszła z pracy o 15:00 - coraz bardziej przeczuwałem, że stało się coś niedobrego. Sądząc po minie Dominiki też chyba przeczuwała coś niedobrego.
Nawet nie wiedziałam, że droga po opadach deszczu może być taka śliska przez co nie dałam rady wychamować. Próbowałam się jeszcze jakoś ratować przed uderzeniem w drzewo jednak niestety przegrałam tą walkę. Ta bezradność niestety momentalnie zamieniła się w strach i przerażenie.Po chwili poczułam ogromne uderzenie kilka chyba nawet nie minut, a sekund póżniej otwarły się poduszki powietrzne,a potem to już nic nie pamiętam chyba straciłam przytomność.
- O dzwoni - odebrałem telefon jednak nie zdawałem sobie sprawy z tego co usłyszę.
- No kochanie gdzie ty jesteś martwię się - powiedziałem przejęty.
- Pan jest kimś z rodziny pani Karoliny ? - nie tyle wkurzyłem,a przeraziłem kiedy usłyszałem obcy głos.
- Tak czemu pan dzwoni z jej telefonu ? - miałem ochotę gościa tak ochrzanić, że zapomniałby jak się nazywa.
- Pani Karolina miała wypadek - te słowa normalnie sparaliżowały mnie byłem w takim szoku, że nawet nie zapytałem o szczegóły tylko wybiegłem z domu i pojechałem przed siebie szukać Karoliny.
- Tato ! Poczekaj ! - krzyczałam bezradna ojciec wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon nawet nie zdążyłam zapytać o co chodzi.
Po drodze próbowałem nadal dzwonić do Karoliny byłem w takim szoku, że informacja jaką przekazał mi ten facet nadal do mnie nie docierała. Miałem po prostu nadzieję, że to jakaś jedna wielka pomyłka i niedługo wszystko się wyjaśni. Dopiero kiedy dojechałem na jakieś pustkowia dotarło do mnie, że jej nie pomogę , bo nawet nie wiem gdzie ona aktualnie się znajduje.
- Jacek możesz mi powiedzieć gdzie...- ciężko było mi dokończyć to zdanie, bo nadal nie mogłem uwierzyć w to co się stało,a wszystko wskazywało,że to jednak prawda.
- Mikołaj jesteś tam ? - zapytał zdenerwowany dyżurny.
- Uspokój się przyjedź do Szpitala Miejskiego tam wszystkiego się dowiesz - dodał po chwili kiedy zorientował się, że wiem o wszystkim i bardzo to przeżywam. On to chyba ma dodatkowy zmysł dzięki, któremu potrafi wyczuć jakiś problem.
Pędziłem do tego szpiatala jak szalony .Przed wejściem do szpitala nieco opanowałem nerwy nie chciałem, żeby moje zachowanie jakoś niepotrzebnie zdenerwowało Karolinę. Ona i tak dużo przeszła.
- Dzień dobry chciałem zapytać gdzie znajduje się aktualnie Karolina Rachwał - podeszłem do recepcji gdzie pracowały dwie młode pielęgniarki.
- A pan jest kimś z rodziny ? - zapytała miła, młoda blondynka.
- Tak narzeczonym jestem - byłem taki zamyślony, że docierało do mnie co drugie słowo, które powiedziała nie mogłem skupić się na niczym. Myślałem tylko o Karolinie.
- O panie doktorze to jest narzeczony pani Rachwał - krzyknęła za starszym mężczyną, który po chwili podszedł do nas.
- Dobrze, że pan jest musimy poważnie porozmawiać- nie ukrywam, że zabrzmiało to trochę jak wyrok. Nie byłem nadal gotowy, aby usłyszeć, a wszystko na to wskazywało najgorsze.
- Otóż pani Karolina ma uraz mózgu - powiedział niepewnie patrząc na moją reakcję. Nie byłem w stanie nawet nic odpowiedzieć.
- Jest jeszcze druga niestety również zła wiadomość pani Karolina była w ciąży i pod wpływem uderzenia niestety poroniła - wtedy normalnie zawalił mi się świat miałem ochotę rozwalić całe to pomieszczenie.
- Co ? Kłamiesz ! - uniosłem się wtedy już nerwy puściły mi całkowicie.
- Niech się pan uspokoi ! - krzyczał lekarz kiedy zacząłem nim szarpać mało brakowało, a w grę weszły by pięści.
- Ona tam leży i nie wiadomo czy przeżyje,a ty kazujesz mi się uspokoić ?!- krzyczałem chyba słychać mnie było na całym korytarzu ten lekarz nie był niczego winny, a ja na niego skoczyłem z pięściami jak głupi,ale w takich momentach naprawdę strach odbiera racjonalne myślenie.
- Naprawde teraz nerwy w niczym nie pomogą - wtedy do pokoju wbiegł Jacek i próbował mnie jakoś oderwać od wystraszonego lekarza.
- Mikołaj cholera idź się ogarnąć. U Karoliny byłeś ? - zapytał wkurzony Nowak.
- No właśnie to zamiast głupie awantury urządzać to lepiej idź ona cię potrzebuje - przez nerwy zupełnie o tym zapomniałem przecież teraz powinienem siedzieć przy niej i ją wspierać. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się prosto do sali gdzie leży, na korytarzu była już Zośka, Jaskowska i Krzysiek na pewno słyszeli wszystko, zaraz cała komenda będzie wiedzieć o naszym związku, ale mam to gdzieś mogą se wiedzieć byle by Karolina wyszła z tego cało. Minąłem ich bez słowa, nawet na nich nie spojrzałem. Zatrzymałem się tuż przed łóżkiem Karolina była cała blada miała wiele zadrapań, zabandażowaną głowę, a do ciała miała przypięte mnóstwo kabelków chciało się mi płakać, nie dość że straciliśmy dziecko to jeszcze teraz Karolina jest w śpiączce, jak je jej to powiem kiedy się obudzi, jak ja powiem jej że straciliśmy nasz skarb.
- Jestem przy Tobie - Chwyciłem ją za rękę chciałem by czułą moją obecność - Jestem i Cię nie opuszczę - ucałowałem jej dłoń, nagle poczułem rękę na ramieniu
- Chodź przyjdziemy jutro - Zosia niemal szeptała
- Nie zostaję - Powiedziałem stanowczo
- Musi odpocząć i tak tu nic nie pomożesz- Jej głos był łagodny
- Zostaje, koniec kropka musi czuć że jestem obok. - Spojrzałem na nią, ona już wiedziała że ze mną nie wygra - Zadzwoń tylko do Dominiki
- Dobrze, przyjdę jutro - Uśmiechnęła się na siłę i wyszła
- Kotuś wróć do mnie, do mnie i Dominiki - Chciało mi się płakać - Kocham Cię, jesteś moim życiem bez Ciebie nie ma mnie - Niemal szeptałem, chciałem żeby słyszał mnie tylko ona. - Wróć do nas, wróć do mnie, nie potrafię bez Ciebie żyć   

Karolina Rachwał i Mikołaj BiałachWhere stories live. Discover now