12. Jak Kopciuszek, tyle że w męskim wydaniu

11 0 0
                                    

Czas mijał szybko. Od spaceru na plaży minęły prawie trzy tygodnie. Pracy było sporo, bo klientów przybywało. W większości to byli studenci, zaglądający między zajęciami czy po. Maja już była pewna, że jej pomysł z babeczkami był strzałem w dziesiątkę. Zdarzały się odkładane na zamówienia, co ją bardzo cieszyło. Wkładała kolejną partię do piekarnika, kiedy do kuchni zajrzała Nika i powiedziała, że Maja ma gości. Ta z kolei modliła się, żeby to nie był Robert. Wyszła z kuchni i zobaczyła rodziców siedzących na kanapie.

- Mamuś! Tatuś! - aż zapiszczała z radości na ich widok. - Co wy tu robicie?

- Przyjechaliśmy na weekend, bo sporadyczne telefony córuś to za mało. - odpowiedział jej tata.

- Siadajcie, zaraz wam przygotuję kawę i coś do kawy. Mniejszy ruch jest chwilowo to pogadamy. Zaraz wracam! - zawołała i już jej nie było, a po chwili wracała już z tacą i pysznościami dla rodziców. - Super, że przyjechaliście na weekend, młoda też z wami jest?

- Nie kochanie, Iga pojechała z koleżankami w góry na weekend. - wyjaśniła mama.

- Taak, zawsze bardziej ciągnęło ją w góry niż nad morze. - zaśmiała się Majka.

- Owszem, masz rację. Zadomowiłaś się tu na dobre, widzę. Mogłabyś zajrzeć do nas. - stwierdził z przekąsem ojciec dziewczyny.

- Nie przeczę tatku, ale dopiero niedawno zatrudniłyśmy Dominikę. Do tej pory same tu pracowałyśmy. - próbowała się bronić, bo wiedziała, że jakby chciała jechać to dla Oliwki to nie byłby żaden problem.

- A po rzeczy do mieszkania znalazłaś czas...

- Andrzej, przestań. Jest dorosła, wie co robi. - odezwała się matka dziewczyny, przerywając żale męża.

- Rozmawiałeś z Filipem prawda? - to pytanie padło znikąd, ale miała wrażenie, że on maczał w tym swoje palce. - Tato?

- Owszem, rozmawiałem i mówił, że ten cały wyjazd to ucieczka od wszystkiego. - odpowiedział, jak gdyby nigdy nic.

- Cholera jasna, no! Powiem ci coś i przyjmij to do wiadomości. - w Majce się zagotowało i choć nie chciała to musiała to powiedzieć. - Przestań uważać Filipa za jaką świętą krowę, jasne? Nie uciekłam od nikogo i niczego. Jestem za stara na to, żeby ci się tłumaczyć, ale ty najwyraźniej tego potrzebujesz.

- Majka kochanie... - mama próbowała załagodzić sytuację.

- Nie mamo, ja muszę to powiedzieć. Filip próbuje sterować moim życiem, choć nic mu do tego. Wiesz czemu to robi? Dostał ode mnie kosza. - widząc miny rodziców, nie była zdziwiona. - Tak dostał kosza, bo dla mnie był tylko przyjacielem. Byłam już na dobrej drodze by się do niego odezwać, ale po tym co się właśnie dowiedziałam, to może zapomnieć o mnie. Jak już jesteście w takiej dobrej komitywie, to możesz mu to przekazać. - odparła, wbijając spojrzenie w ojca, który nic sobie z tego nie robił. Kochany był, ale za bardzo lubił sie wtrącać. - Przyjechałam tutaj, żeby spróbować czegoś nowego, po kolejnej porażce w moim zawodowym, życiu. Nareszcie mi się udało i zamiast cieszyć się razem ze mną, to tylko narzekasz.

- Jak to był przyjacielem? Wyjaśnij mi to. - pan Koszycki nic sobie nie robił ze złości dziewczyny.

- Był. Z cholernie szczególnym naciskiem na 'był', rozumiesz? Zwłaszcza po tym co zrobił. Nie mam zamiaru się z niczego tłumaczyć. Teraz was, przepraszam ale muszę wrócić do pracy. Miło było was zobaczyć.

Like a daydreamWhere stories live. Discover now