[06]

362 56 14
                                    

Stiles przeklinał pod nosem na swój samochód i fakt, że już drugą godzinę spędzał na oblepianiu jego wnętrza szarą taśmą.

Powoli zaczynało się ściemniać, a wiedza, że w mieście grasuje jakiś psychopata nie poprawiała mu humoru.

Cały dzisiejszy dzień był dla niego przykrą niespodzianką. Najpierw został zamknięty w schowku, sam na sam z Newtem, który jak się okazało ma klaustrofobię, później trener przez cały trening się na nim wyżywał, gdy już myślał, iż całe zło tego dnia za nim, będąc w połowie jego drogi powrotnej przypomniał sobie, że zostawił bardzo ważne notatki w szkolnej szafce, a teraz dochodził do tego jeszcze zepsuty samochód...

Dochodziła siedemnasta. Powoli zaczynało się ściemniać, choć wciąż było na tyle jasno, żeby nie potrzebować żadnego sztucznego oświetlenia. Stiles miał nadzieję, że da sobie radę z jeepem, a następnie bez kolejnych kłopotów dojedzie do domu.

Niespodziewanie Stiles usłyszał łamiącą się gałązkę parę metrów za nim, od strony lasu. Momentalnie zamarł, zaprzestając lepienie szarą taśmą swojego samochodu. Po prostu stał i wysłuchiwał się, jakby tym sposobem mógł zdemaskować wroga.

Dopiero po upływie dobrych trzydziestu sekund zebrał się w sobie i odwrócił, żeby sprawdzić, czy za nim ktoś faktycznie jest.

Wiatr zawył złowrogo, a na ciele bruneta pojawiła się gęsia skórka. Nikogo nie zobaczył, ale mimo to był w stanie wyczuć czyjąś obecność. Wiedział, że nie jest sam.

Zamknął klapę samochodu i niepewnie ruszył w stronę, gdzie wcześniej usłyszał cichy dźwięk. Jego twarz zastygła w skupieniu.
Wiedział, że nie powinien iść sam do lasu, żeby sprawdzić czy wszystko jest w porządku, ale przecież jego ciekawość nie mogła zostać niezaspokojona.
Jak w transie szedł, nie spuszczając wzroku z kołyszących się drzew.

— Co ty do cholery wyprawiasz?! — usłyszał nagle dobrze znajomy mu głos i wzdrygnął się, gdy poczuł mocny uścisk dłoni na swoim ramieniu, odwracający go w stronę tej osoby.

— Co ja wyprawiam?! — spytał, z oburzeniem wpatrując się w Dereka. — Wystraszyłeś mnie na śmierć!

Mężczyzna przewrócił oczami, wygładzając kurtkę Stilesa z lekkim uśmiechem.

— Co ty tutaj robisz? — zapytał już delikatniej, nieświadomie wciąż dotykając młodszego chłopaka. — Myślałem, że Scott powiedział ci o ofiarach...

— Bo powiedział — wtrącił Stiles, przekrzywiając głowę.

Derek zmarszczył brwi, wyglądając na jawnie niezadowolonego zaistniałą sytuacją.

— W takim razie co tu robisz? — Derek zabrał ręce z kurtki Stilesa i splótł je na klatce piersiowej, wyczekująco wpatrując się w bruneta.

—  Musiałem po coś wrócić - wzruszył ramionami chłopak. — No i Roscoe nawalił.

— Do cholery, ty idioto... — wymruczał wilkołak, odwracając się i odchodząc w stronę auta.

Stiles niepewnie podążył za nim, uważnie obserwując jego poczynienia. Widział, jak Derek otwiera klapę samochodu i jak po jego twarzy przemyka cień rozbawienia, ze względu widok takiej ilości szarej taśmy, która miała zastąpić Stilesowi narzędzia. Pochylił się nad jeepem, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Nastolatek nie zauważył co dokładnie Derek zrobił z jego samochodem, ale najwyraźniej zadziałało, ponieważ już chwilę potem był w stanie odpalić samochód.

— Odwieźć cię? — spytał Stiles przez okno jeepa.

Był zaskoczony nagłą zmianą postawy Dereka w stosunku co do niego, ale nie narzekał.

— Przebiegnę się   — odparł mężczyzna, a następnie jak na zawołanie odwrócił się i zaczął biec w swoją stronę.

Minęło dobre parę minut, nim Stiles się otrząsnął i również ruszył z miejsca.
Może ten dzień jednak nie był taki zły?

  *;°·*;°·*;°·  

Dyskusja trwała w najlepsze od conajmniej dwudziestu minut. Wszyscy wydawali się być zdenerwowani i zaangażowani sprawą w takim samym stopniu.
Została odnaleziona kolejna ofiara i wszyscy spekulowali nad tym, kto jest oprawcą.

— Jestem przekonany, że stado Blake'a ma z tym coś wspólnego! — powiedział dobitnie Derek, od samego początku trzymając się tej wersji.

Stiles przewrócił oczami, słysząc wrogość w głosie Dereka. Był pewien, że mężczyzna z chęcią rozszarpał by Newta przy pierwszej, lepszej okazji i to tak tylko dla zasady.

— Nie rozumiem — wymamrotał McCall. Chłopak również nie chciał uwierzyć w wersję Dereka. — Po co mieliby składać z ludzi ofiary? Kontrakt wciąż obowiązuje.

Derek zmrużył oczy, z rozczarowaniem wpatrując się w Scotta. Był pewien, że chociaż on poprze jego zdanie.

— Być może dowiedzieli się o Stilesie — zasugerował. — I skoro temat zszedł na tę łajzę, czy ktoś mógłby mi powiedzieć, czy jego relacja z Newtonem uległa choć nieznacznej zmianie?

Stiles ze świstem wciągnął powietrze. Czyli wracamy do bycia zrzędliwym wilczkiem, pomyślał gorzko.
Nie oczekiwał, że Hale nagle stanie się cukierkowy, ale miał nadzieję, że znów zacznie przynajmniej tolerować Stilinskiego.

— Cóż, byliśmy ze sobą naprawdę blisko — powiedział na pozór entuzjastycznie nastolatek. - Przez trzydzieści minut. Zamknięci. W schowku — dodał ironicznie, ponownie robiąc znudzoną minę.

Ktoś ze stada zachichotał.

— Więc z pewnością zdradził ci parę gorących ploteczek — zażartował Isaac, wyraźnie czerpiąc satysfakcję z napiętej i niezręcznej atmosfery

— Rozczaruję was, ale nie dowiedziałem się niczego poza faktem, że ma klaustrofobię - odpowiedział Stiles, wywracając oczami. 

Chłopak celowo pominął informację o tym, że Newt boi się utraty kontroli nad swoim życiem. Uznał, że to zbyt prywatne i nawet on sam nie powinien o tym wiedzieć.
 Blondyn się przed nim otworzył, a Stilesa nie obchodziło to, że było to spowodowane wpływem chwili, z jakiegoś nieznanego powodu poczuł się przez to wyjątkowy.

 Newt zaintrygował go w najgorszym tego słowa znaczeniu. Stiles miał ochotę go poznać, spędzać czas i przede wszystkim dowiedzieć się, co siedzi mu w głowie, ale czuł się piekielnie źle, gdy myślał o tym, że wszystko, co powie mu o sobie chłopak, może zostać wykorzystane przez stado Dereka przeciwko niemu. 

— Przynajmniej znamy jego słabość — podsumował Derek. — W razie, gdyby dopiekł nam za mocno zamkniemy go na parę godzin w schowku w ramach pokuty — dopowiedział i gdyby nie jego poważny wyraz twarzy, to Stiles uznałby, że mężczyzna żartuje.

Po tym spotkanie się zakończyło, ze względu na to, iż Derek musiał coś pilnie załatwić. I Stiles naprawdę nie odczuwałby zazdrości, gdyby nie fakt, że mężczyzna stosował identyczne wymówki, chcąc w tajemnicy spotkać się z nim.

Ah, byłam przekonana, że w tym tygodniu już nic nie wstawię, a tu proszę! Cóż, wena mi dopisuje, co oznacza, że następny rozdział też powinien pojawić się niedługo, jednak ze względu na szkołę nic wam nie obiecuję. ;-)

Udanego weekendu! 

Teen Runner | Stiles + NewtWhere stories live. Discover now