Rozdział 31

2.2K 199 97
                                    

Musicie podziękować outofmyhead_boy . Rozdział urodzinowy, specjalnie dla tej Pani :*

Kristen

Świat jest wstrętny, ponieważ to my go takim czynimy. To my nienawidzimy, kochamy... To my chcemy zemsty i to my sami niszczymy to, co dobre, już w zarodku. 

I jeśli wierzymy w to, że nagle ktoś zmieni się na lepsze. Że świat obróci się do nas. To jest beznadziejnie śmieszne. Ponieważ, jeśli my nic nie zrobimy dobrego dla świata. Świat do nas również się nie uśmiechnie. 

Naprawa świata to długi i mozolny proces. Nie jeden z nas już się poddał. Nie jeden z nas czekał na cud. Ale cud nie następuje. Dlaczego? Ponieważ to my nie jesteśmy dostatecznie mądrzy, by go dojrzeć. 

Cudy zdarzają się na co dzień. A czym jest cud? Nie powinno się definiować i kwestionować cudu. Cudem przecież jest każdy kolejny dzień. Cud to życzliwość. Cud to narodziny. Cud to piękna i brzydka pogoda.

W takim razie jak nazwać to, co dzieje się teraz? Jak nazwać to, że przez całe życie żyje w kłamstwie, którego nikt nie chce mi wyjaśnić?

– Co to ma do cholery znaczyć? – Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam taka wściekła. Nie pamiętam, kiedy też ktoś tak bezczelnie mnie okłamywał. Nie pamiętam również, żeby Sophie wspominała, że zna się z panią Wilson.

Jay mocno trzyma mnie za rękę. Stoi po mojej prawej stronie i próbuje mnie w pewien sposób uspokoić, ale to na nic. W moich żyły buzuje krew, tak głośno i mocno, że boję się iż za chwilę wybuchnę.

Oczy mamy Jasona przenoszą się na nasze splecione palce, po czym znowu wędrują do twarzy. 

– Kristen... – Sophie próbuje do mnie podejść, ale wolną dłoń wystawiam przed siebie, uniemożliwiając jej zbliżenie się do mnie. 

– Sophie – zaczynam poważnie. Zazwyczaj nie zwracam się do ciotki po imieniu. Zazwyczaj też, nie jestem świadkiem takiej rozmowy. – Możesz mi wytłumaczyć, co znaczą słowa, że prawda ma nie wyjść na jaw? Jaka prawda?

Pani Wilson otwiera usta. Zamyka je równie szybko. Prostuje się i przybiera dominującą postawę.

– To sprawa dorosłych. 

Uśmiecha się szczerze.

– Co tu robisz mamo? – zdążyłam zapomnieć o obecności Jasona. 

– Chciałam porozmawiać z ciocią Kristen. Wiesz sprawy miasta.

– Czyli spawy miasta, mają coś wspólnego z siostrzenicą pani Sophie?

– Porozmawiamy o tym w domu – odpowiada synowi i wymija moją ciotkę. Przechodzi obok mnie, posyłając mi uśmiech, który kiedyś uważałam za przyjazny, teraz jest fałszywy.

– Zostaję z Kristen.

– Jason'ie. – Teraz jej głos jest znacznie słabszy. 

– Przyjadę później. 

Łamie jej serce, wie o tym. Łzy spadają po jej policzkach na białą koszulę, robiąc tam mokre plamy. Jeson'owi nie jest z tym łatwo, kurczowo ściska moje palce... Tak jakby powstrzymywał się przed pobiegnięciem za matką. 

Kobieta wychodzi przez drzwi frontowe, mocno nimi trzaskając. Ogłuszające echo wypycha każdy kąt pomieszczenia jeszcze przez kilka minut. Nikt się nie odzywa, wszyscy ciągle słuchają szumu zamykających się drzwi. 

Ta cisza staje się bardzo krępująca, Sophie wygląda na przestraszoną. 

– Wiesz, że nie pochwalam tego – Wskazuje palcem na chłopaka. – Ale niech ci będzie, Kristen chce dla ciebie, jak najlepiej wiesz o tym. 

the Better futureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz