Rozdział 1

8.8K 308 46
                                    

Nowe miasto, nowa szkoła, nowa klasa. Każdy by się stresował, ale ja byłam tego dnia wyjątkowo spokojna. Miałam wielką nadzieję, że znajdę sobie w końcu przyjaciół, a ludzie nie zrobią ze mnie kozła ofiarnego po raz trzeci. Nie miałam szczęścia w przyjaźni w szkole podstawowej ani w gimnazjum. Tym razem byłam zmotywowana, by pokazać się od jak najlepszej strony i w końcu znaleźć swoją bratnią duszę. 
Stanęłam przed dużym budynkiem w kształcie litery „L". Posiadał bardzo wiele dużych okien i lekko niebieskawe ściany. To właśnie jest moja nowa szkoła. Zespół Szkół Licealnych i Technicznych.
Weszłam do środka, a potem przystanęłam na chwilę powoli wodząc wzrokiem po tablicy ogłoszeń, znajdującej się naprzeciwko drzwi wejściowych.
– Rozpoczęcie roku jest na sali gimnastycznej – usłyszałam.
Odwróciłam się w stronę szkolnej portierni. Siedziała tam starsza kobieta o jasnych włosach. Posłałam jej szeroki uśmiech.
– Trafisz? – spytała.
– Myślę, że tak – odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie.
Byłam już w tej szkole kilka razy, kiedy przynosiłam dokumenty potrzebne, abym się tu dostała. Zwiedziłam wtedy część budynku i zapamiętałam, gdzie znajduje się sala gimnastyczna. Od wejścia poszłam w prawo korytarzem, a potem ponownie w prawo. W połowie drugiego korytarza mieściły się podwójne, stare drzwi z jasnobrązowego drewna. Były otwarte, a za nimi znajdowała się sala, do której szłam. Była pełna uczniów, rodziców, gości, nauczycieli oraz innych pracowników szkoły. Weszłam do środka i zajęłam miejsce na drewnianym, rozkładanym krześle. Cały czas rozglądałam się dookoła i spoglądałam po nieznajomych twarzach. Tak się złożyło, że nie było tu nikogo, z moich znajomych. Nie miało prawa być. Specjalnie zapisałam się do szkoły oddalonej o osiemdziesiąt kilometrów od mojego miejsca zamieszkania. Chciałam poznać nowych ludzi, oraz całkowicie zmienić swoje otoczenie.
Po paru minutach na środek wyszła pani Dyrektor, w towarzystwie dwóch uczennic. Jedna z dziewczyn wzięła do ręki mikrofon.
– Proszę o ciszę. Witamy wszystkich uczniów, nauczycieli, pracowników szkoły oraz rodziców na rozpoczęciu roku szkolnego. Wakacje dobiegły końca i czas wracać do szkoły. Na początek głos zabierze pani Dyrektor Irma Cleveland – powiedziała i przekazała mikrofon niskiej brunetce, o kręconych włosach.
Uroczystość się rozpoczęła. Pani Dyrektor, jak zawsze na rozpoczęciach powitała gości i wygłosiła przemówienie. Potem przyszła kolej na część artystyczną. Szkolna grupa taneczna zaprezentowała swój układ do wakacyjnego hitu, a dwie uczennice z ostatniej klasy zaśpiewały piosenkę. Po wszystkim na środek ponownie wyszła pani Dyrektor.
– Proszę teraz klasy drugie, trzecie i czwarte o przejście do sal razem z wychowawcami, a gości zapraszam do pokoju nauczycielskiego razem z panią wicedyrektor. Zostają tylko pierwszoklasiści – powiedziała.
Zaczął się szum rozmów i stukot przesuwnych krzeseł. Czekaliśmy, aż wszyscy wywołani opuszczą salę gimnastyczną. Potem na środek wyszło osiem nauczycielek w różnym wieku. Pierwsza do pani Cleveland podeszła młoda kobieta o krótkich, kasztanowych włosach. Gdy wszyscy już wyszli, dyrektorka zaczęła mówić.
– Jak co roku utworzyliśmy trzy klasy liceum. Humanistyczną, matematyczno-fizyczną oraz biologiczno-chemiczną. Natomiast klas technikum jest w tym roku wyjątkowo pięć. Zgłosiło się bardzo dużo chętnych na fototechnikę, a więc utworzyliśmy aż dwa oddziały w tym kierunku. – Spojrzała na kartkę trzymaną w ręku. – Jako pierwszą zapraszam 1A, technikum informatyczne. Wychowawcą klasy zostaje pani Alexa Fox. – Wskazała na brunetkę stojącą obok.
Następnie wyczytała dwudziestu pięciu uczniów i poprosiła ich o wystąpienie na środek. Utworzona klasa razem z nową wychowawczynią opuściła salę.
– Zapraszam teraz pierwszą z dwóch klas fototechnicznych, klasę 1B i ich wychowawcę panią Lorettę Fedeline.
Ponownie klasa wystąpiła i opuściła sale razem z wysoką, szczupłą nauczycielką o kruczo-czarnych włosach przed ramiona.
– Teraz poproszę 1C oraz panią Wendy Robinson.
Na środek wyszła niska kobieta o długich do łopatek włosach w kolorze ciemnego blondu.
– Uczniowie, których zapraszam na środek to: Logan Adams, Bella Bennett, Roxanne Bentley, Bridget Blake, Brenda Evans, Harry Fairbanks, Anastacia Harrison, Eva Hepborn, Lena Hill, Camila Jones, Taylor Kelly, Silvia Madison, Dina Miller, Zac Norvin, Lydia Parker, Alice Simpson, George Stanley, Annika Sunder...
Usłyszałam swoje nazwisko. Wstałam z krzesełka i razem z innymi wyszłam na środek.
– ...Liam Valle, Jacob Whitmore, Edward Wissar i Mia Wright. – Dokończyła pani Dyrektor.
Rozejrzałam się po nowych kolegach i koleżankach z klasy. Było nas dwudziestu dwóch. Sześciu chłopaków oraz piętnaście dziewczyn. Na samym początku wzrok zawiesiłam na wysokiej dziewczynie z kolczykiem w ustach. Wyglądała bardzo interesująco. Bardzo spodobała mi się jej czarna sukienka z powtarzającym się wzorem białej, kociej głowy. Następnie moją uwagę przykuła opalona czarnowłosa w białej koszuli. Dalej spojrzałam na wysokiego blondyna i stojącego obok lekko niższego szatyna, z którym rozmawiał. Zastanawiałam się przy tym czy może któraś z tych osób zostanie niedługo moim przyjacielem.
– Zapraszam 1C ze mną. Idziemy do sali numer szesnaście – powiedziała wtedy nasza nowa wychowawczyni.
Wszyscy podążyliśmy za nią. Poszliśmy w prawo, potem schodami na pierwsze piętro i prosto do połowy korytarza. Tam po lewej znajdowała się nasza nowa klasa. Nauczycielka otworzyła drzwi i naszym oczom ukazała się sala z żółtawym odcieniem ścian, czterema dużymi oknami i drewnianą podłogą. Dwuosobowe ławki ustawione były w trzech szeregach.
Zajęłam miejsce w trzeciej ławce pod ścianą. Po chwili obok mnie usiadła brunetka o dużych oczach i różowych policzkach. Ubrana była klasycznie na galowo. Nie spojrzała na mnie ani razu. Cały czas rozmawiała z dziewczyną siedzącą ławkę przed naszą. Wydawało mi się, że znają się już od dawna.
– Witam was wszystkich w naszej szkole. Nazywam się Wendy Robinson i będę waszą wychowawczynią przez 4 lata technikum. Oprócz tego będę was uczyć geografii – oznajmiła na samym początku nauczycielka.
Potem sprawdziła obecność. Dowiedziałam się, że dziewczyna siedząca obok mnie ma na imię Alice.
Nauczycielka zaczęła opowiadać nam trochę o nauce w tej szkole i zawodzie, jaki wybraliśmy, czyli fototechnik. Wreszcie rozdała nam plany lekcji. Wyglądał dość ciekawie. Jutro, czyli we wtorek będzie siedem lekcji. Matematyka, religia, historia, biologia, język polski, język angielski i kompozycja obrazu. Jest i pierwszy przedmiot zawodowy. Nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę się tego wszystkiego uczyć.
– Na koniec mogę oprowadzić was po szkole. No, chyba że nie chcecie – powiedziała wreszcie kobieta.
- Ja już widziałem szkołę - odezwał się chłopak siedzący na końcu klasy.
– A ja nie - powiedziała blondynka za mną.
- Zrobimy głosowanie. Niech podniosą rękę te osoby, które chciałyby, żebym was oprowadziła - powiedziała nauczycielka.
Zgłosiła się większość.
– W takim razie zapraszam. Możecie na razie zostawić tutaj rzeczy.
Wyszliśmy z sali. Nauczycielka spojrzała na nasz plan lekcji.
– Ze mną będziecie mieć geografie w tej sali, w której byliśmy. Zaraz obok jest wasza klasa od angielskiego.
Podeszliśmy pod drzwi sali numer osiemnaście. Były uchylone. Przy biurku siedziała przed laptopem młoda blondynka. Nie zwróciła na nas uwagi. Cały czas stukała drobnymi paluszkami w klawiaturę.
– Pani Lloyd? – Nasza wychowawczyni otworzyła szerzej drzwi i zapukała w futrynę.
– Tak? – kobieta oderwała wzrok od ekranu i popatrzyła w naszą stronę.
Na widok zdezorientowanej grupy pierwszoklasistów za nauczycielką wstała zza biurka. Miała na sobie szarą sukienkę z elementami białej koronki doszytymi przy rękawach i dekolcie. Wyglądała bardzo ładnie.
– O, widzę, że oprowadzasz swoją klasę – zwróciła się do pani Robinson z uśmiechem.
– Tak. Chyba będą mieli lekcje z tobą – spojrzała na nasz plan lekcji.
– Świetnie. – Blondynka uśmiechnęła się i spojrzała po uczniach. – Nazywam się Lindsay Lloyd. Będziemy mieć razem język angielski.
Nigdy nie przepadałam za tym przedmiotem. Uczenie się słówek na pamięć nie jest moją mocną stroną. Teorie związaną z czasami jeszcze jakoś rozumiem, ale znowu praktyka... Języki obce  zdecydowanie nie są dla mnie. Tak samo historia, fizyka i matematyka.
– To nie przeszkadzam wam już. Szkoła jest spora, więc macie co zwiedzać – powiedziała pani Lloyd cały czas uśmiechając się do naszej wychowawczyni.
Zwiedziliśmy większość budynku. Dowiedziałam się w końcu, gdzie znajduje się sklepik szkolny. Potem ponownie wróciliśmy do naszej sali. Pani Robinson omówiła z nami jeszcze parę rzeczy i po dziesięciu minutach puściła nas do domów. Wyszłam z klasy jako jedna z pierwszych. Przystanęłam po chwili na korytarzu i obejrzałam się za osobami idącymi za mną. Miałam cichą nadzieję, że ktoś zwróci na mnie uwagę i podejdzie. Tak się jednak nie stało. Na końcu klasę opuściła nauczycielka. Po zamknięciu drzwi spojrzała na mnie.
– Coś się stało? – spytała uśmiechając się przyjaźnie.
– Nie.
– Jak ci się podoba szkoła?
– Ładnie tu – uśmiechnęłam się. – Na pewno będzie fajnie. Fototechnik to mój wymarzony zawód.
Popatrzyłam chwile na nią i ruszyłam do wyjścia z budynku. Na dworze było ciepło. Wciąż utrzymywała się wakacyjna pogoda. Postanowiłam więc wybrać się do domu pieszo. Właściwie do mieszkania. Z powodu odległości szkoły od mojego rodzinnego domu nie mogłabym codziennie tyle dojeżdżać. Zaczęłyśmy z mamą szukać już wiosną pokoju na stancji lub w internacie. Szybko jednak wpadłyśmy na lepszy pomysł. W tym mieście mieszka siostra taty z mężem. Od niedawna mają też małe dziecko. Długo mieszkali w bloku, a gdy ciocia zaszła w ciążę zaczęli budować dom jednorodzinny, by mieć więcej miejsca dla małego dziecka. Dom nie jest jeszcze wykończony, ale rodzina spokojnie może w nim mieszkać. Poprzednie mieszkanie miało pójść na sprzedaż, ale gdy powiedzieliśmy cioci, że będę chodzić, tu niedaleko do szkoły zgodziła się na czas jej trwania wstrzymać się ze sprzedażą i pozwoliła mi tam zamieszkać. Był też taki plan, żebym mieszkała u nich w nowym domu, ale stary jest o wiele bliżej szkoły. Nie chciałam też mieszkać z nimi, ale wprost tego nie powiedziałam. Lubię ciszę i spokój kiedy się uczę, a mój mały kuzyn na pewno by się tym nie przejmował. Ciocia nie nalegała. Wie, że jestem odpowiedzialna i nie rozniosę jej mieszkania. Powierzyła mi je oraz klucze do niego na co najmniej cztery lata. Obiecała też często mnie odwiedzać.
Szłam powoli i rozglądałam się po mieście. Podoba mi się tu o wiele bardziej niż tam, skąd pochodzę. Moja wieś kojarzy mi się źle głównie przez to, że większość nastolatków w moim wieku nieustannie mi dokuczała, odkąd poszłam do szkoły. Najchętniej nie wracałabym tam już nigdy.
Wkrótce dotarłam na osiedle. Moje mieszkanie mieściło się w bloku numer piętnaście, na szóstym piętrze. Całe szczęście, że jest winda. Nie wyobrażam sobie, żebym miała codziennie wchodzić i schodzić tyle po schodach.
– Już jestem – powiedziałam odruchowo, wchodząc do mieszkania, po czym zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam i zaczęłam się śmiać.
No ładnie, Annika. Trzeci dzień mieszkasz sama i już mówisz do siebie...
Odłożyłam małą torebkę na stolik i położyłam się na kanapie. To ta strona samotności, której nie lubię. Nie mam czasami pomysłu, co mogę robić i bardzo mi się wtedy nudzi.


AnglistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz