Rozdział 3 - Kim jest ta dziewczyna?

2K 153 20
                                    

2012'

Luizjana, USA


W chwili, gdy ujrzał wjeżdżający na podjazd motor na przemian ogarniała go wściekłość i ulga.

— Miałaś być tu za trzy dni! — wrzasnął, zbiegając ze schodków.

— Masz piwo? — Usłyszał i ujrzał jak dziewczyna zdejmuje kask, a długie, kasztanowo rude włosy rozpadają się na jej ramiona.

— Minął tydzień! — kontynuował, wpatrując się w nią karcącym wzrokiem.

— Przestań zachowywać się jak zazdrosna baba — warknęła, zsiadając z motoru. — Muszę wymienić olej — mruknęła pod nosem, a on pokręcił z niedowierzaniem głową.

— Wejdź do środka, musimy omówić kilka spraw — stwierdził chłodno.

— Nie ma czego omawiać. Pomieszkam tu przez trzy miesiące, chociaż nie wiem czy wytrzymam tyle w tej dziurze, jako twoja żona. W oddzielnym łóżku — zaznaczyła. — Ja nie wtrącam się do ciebie, a ty nie wnikasz w moje życie. Zrozumiano?

— Dziurze? — warknął wściekle. — Ty to nazywasz dziurą? — zapytał wskazując dwupiętrowy, dobrze utrzymany dom z czasów kolonialnych.

— Spokojnie, miałam na myśli okolicę. Miejscówka jest imponująca — stwierdziła, rzucając pospieszne spojrzenie na budowlę. — Na moje oko początek osiemnastego wieku, a dom jest w wyjątkowo dobrym stanie, widzę już stąd, że ma słupową konstrukcję, co się raczej rzadko zdarza, zaczynali już wtedy robić murowane i dziwię się, że zachowała się w tak dobrym stanie. Jestem pewna, że te zdobienia na ganku są oryginalne, ale część południowa domu nieco osiada, więc prawdopodobnie ktoś coś przy tym robił. Nie ma tam przypadkiem jakiegoś dołu? — zapytała, a on wybałuszył oczy ze udziwnia. — Co się tak gapisz? — Usłyszał i zamknął usta.

— Jest dół. Nawet bardzo duży, ale zasypany — stwierdził cicho.

— No więc właśnie. Prawdopodobnie stała tam woda. Może ktoś wykopał sobie staw, albo coś takiego. W okolicach Missisipi grunt jest specyficzny, a mokradła masz praktycznie pod nosem. Osiadło. Naprawiali. Spierdolili — stwierdziła rezolutnie. — Co z tym piwem? — dodała, a on stał i gapił się na nią bezmyślnie.

Nie spędził z nią nawet doby i prawdę mówiąc z tego czasu niewiele pamiętał. Dwie, może trzy godziny, zanim nie urżnęli się w trupa. Jednak z rozmowy pamiętał, że była błyskotliwa i rzeczowa. Do tego wulgarna, chamska oraz ordynarna. Gdy powiedziała, że oblała wszystkie egzaminy, pomyślał, że nie jest zbyt mądra, ale teraz w tym momencie, trudno było mu uwierzyć w to, co słyszał. Jeden rzut okiem i odróżniła konstrukcję słupowa od murowanej? On sam miał z tym problem. Jej znajomość tematu i sposób w jaki to mówiła, wprawił go w totalne osłupienie.

— Nie ma piwa — mruknął i dłonią wskazał jej drzwi do domu. — Wchodź.

— I co? Tak po prostu? — zapytała, a on spojrzał na nią poirytowany.

— Chyba nie oczekujesz, że przeniosę cię przez próg? — bąknął i chciał odejść, ale spojrzała na niego wymownie. Zniecierpliwił się. — Przestań się wygłupiać.

— To nie wygłupy, najdroższy mężu — stwierdziła z głupią miną. — Wiesz, Calebie, jest taki zwyczaj, że pan młody przenosi pannę młodą przez...

— Ostatnią rzeczą jaką zrobię, będzie przeniesienie cię przez próg — powiedział z gniewem, a ona uniosła w górę brew i uśmiechnęła się wymownie.

Indigo [Sex, blood & Rock'n'Roll]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz