Epilog

2.6K 221 156
                                    

Na wstępie, chciałabym Was poprosić o włączenie piosenki w mediach. Jest piękna idealnie oddaje uczucia jakie mi towarzyszyły podczas tego ostatniego rozdziały, podczas pożegnania Kristen. 

"Przewodnią myślą mego życia jest ona. Gdyby wszystko przepadło, a ona jedyna pozostała, to i ja istniałbym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a ona zniknęła, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałbym z nim po porostu nic wspólnego. "  - E.J. Brontë Wichrowe Wzgórza


Wicie co jest najśmieszniejsze? Najśmieszniejsze jest to, że ludzie myślą na odwrót. Tak samo jest ze mną. Chciałem zapomnieć co to miłość, nie kochać, nie czuć, nie pamiętać o tym kim była dla mnie Kristen. Teraz? Teraz chcę na nowo poczuć miłość z nią. Chcę by żyła, chcę poczuć jej zapach, chcę żeby teraz w tym cholernym miejscu zabrzmiał jej piękny śmiech. 

Z troską myślałem o przeszłości, zagłębiałem się w swoim bólu. A nie żyłem dniem dzisiejszym. 

Wiecie czego żałuję? Żałuję tego, że nie potrafiłem szybciej dopuścić do siebie tej myśli, że Kristen do mnie wróciła. 

Zaprzepaściłem największą szansę na szczęście w swoim życiu. 

I teraz słowa jej ulubionej książki, odbijają się w mojej głowię głośnym echem. Czym jest wszechświat bez miłości? 

Niczym, dla mnie niczym. 

W tym momencie nie żyję ani przeszłością, a ni teraźniejszością. W tym momencie nie czuję nic, prócz ogromnej straty. Łzy potokiem spływają z mojej twarzy, a ja nie jestem w stanie nawet ich zetrzeć. Ja chcę tylko, żeby ona do mnie wróciła. 

Kristen żyła. Na przekór samej sobie żyła tak jakby nigdy nie miała umrzeć, a chciała umrzeć tak, jakby nigdy nie żyła.

Nie udało jej się. Popełniła jeden ogromny błąd w swoim życiu, po śmierci... Wpuściła mnie do swojego serca i mnie tam uwięziła. 

Dziś jest dzień pogrzebu. Skąpany w deszczu, stoję przed mównicą, a odgłos spadających kropel, roznosi się przez mikrofon. Wszyscy czekają, czekają na moje słowa. Czekają na moje pożegnanie.  Zawsze chciałem to zrobić, modliłem się o tą szansę, a teraz jestem zbyt słaby, żeby spojrzeć w oczy chociaż jednej osobie zgromadzonej tutaj.

Moje łzy łączą się  z ciężkim deszczem. Oddychanie tutaj bez niej, jest okropnie bolesne. 

Robię krok do przodu. Jednak mam ochotę uciec stąd. Jak najdalej od tego dnia, od tych ludzi, od siebie samego.

– Kocham cię – Wdech, wydech. – Kocham cię powolnie. Kocham cię wnikliwie. Kocham cię na pamięć. Kocham cię cicho. Kocham cię stanowczo. Kocham cię mocno. Kocham cię słabo. Kocham cię pędem. Kocham cię poza czasem. Kocham cię na zawsze. Kocham cię nachalnie. Kocham cię boleśnie. Kocham cię w pośpiechu. Kocham cię bez ograniczeń. Kocham cię, ponieważ po to się urodziłem. – Nie jestem w stanie powstrzymać mojego ogromnego szlochu. Nie jestem  wstanie nic poradzić na moje łzy. Jestem taki bezsilny. – Nigdy nie przestanę cię kochać, Kristen – mówię cicho – Nigdy. 

Teraz wiem, co to jest ból. Ból podczas bijatyk, przebicia sobie stopy... To nie jest ból. Ból jest wtedy, gdy boli nas serce, tak mocno, jakbyśmy mieli zaraz umrzeć. Ale niestety to nie śmierć, to cholerna, nieproszona samotność i strata. Ten ból głupia. Ten ból sprawia, że nie widzisz sensu życia. Nie możesz ruszyć ręką, nogą. Nie możesz nawet unieść cholernej głowy. 

– Kristen...– wymawiam jej imię, a ono odbija się echem o asfalt. – Chcę cię tutaj. Chcę się z tobą bawić w chowanego, trzymać cię za rękę gdy się boisz. Chcę pożyczać ci swoją kurtkę, gdy ci zimno.Chcę masować ci szyję i całować twoje dłonie. Chcę znów siedzieć z tobą, w meksykańskiej knajpie i patrzeć jak jesz. Chcę karmić cię frytkami i wyjadać toje jedzenie. Chcę śmiać się z tobą w deszczu, tańczyć na środku parkingu... Chcę znów zaśpiewać z tobą piosenkę. Chcę robić ci zdjęcia, gdy śpisz, oglądać z tobą serial, chcę cię w swoim łóżku, Kristen. Chcę cię przytulić pić z tobą sok pomarańczowy, chcę żebyś znów siedziała na mojej kanapie w garażu. Chcę znów pragnąć cię wczesnym rankiem, zasypiać w twoich ramionach, jeść wspólne śniadania. – W oddali słyszę głośny krzyk Sophie. Gdy podnoszę na nią wzrok, napotykam trumnę. Patrzę teraz na Kristen . Na jej ciało otulone białą zwiewną sukienką. Na jej dłonie, które trzymają bukiet białego bzu. Na jej zamknięte oczy, które już nigdy się nie otworzą. Na jej bladą twarz i kruczoczarne włosy. – Chcę znów mówić jak bardzo cię kocham... Jak kocham twoje włosy, dłonie, stopy, usta, oczy... – Silny podmuch wiatru zrywa włosy Blue w powietrze, które po chwili lądują na jej twarzy. Chcę ściągnąć ten pukiel, by odsłonić nieskazitelną cerę dziewczyny... Ale nie jestem w stanie się poruszyć. Kolejna łza toczy się po mojej brodzie, kiedy wypowiadam ostatnie zdanie: – Chcę znów usłyszeć: " Kocham cię Jay i zawszę będę".

the Better futureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz