ROZDZIAŁ 11 "Odezwij się"

2.2K 33 14
                                    

 Ale ja jestem głupi, że nie wpadłem na to wcześniej.. Przecież mogę zadzwonić do niego! Wyciągnąłem rękę ku stolikowi, na którym leżał mój telefon, wcisnąłem przycisk włączania telefonu i ekran rozjaśniła moja tapeta, na której były fiordy, które znajdowały się w Norwegii, zrobiłem to zdjęcie w poprzednie wakacje, kiedy byłem z rodzicami na wycieczce. Właśnie rodzicami... Kliknąłem ikonę, która przeniosła mnie do mojej biblioteki kontaktów, wybrałem tatę.

"Abonament jest w tym momencie nieosiągalny" -To jedyne co usłyszałem w słuchawce telefonu.
Mam nadzieję, że oddzwoni..
Nagle poczułem chęć skorzystania z toalety.. Heh kroplówka działa. Słabo się czuję, ale myślę, że podołam temu zadaniu, aby skorzystać z toalety..
W sumie mam takie szczęście, że w drodze do WC może spaść na mnie sufit czy zawalić podłoga, bo oczywiście nigdy nie może być fajnie.

Okej! Podniosłem się.. Jezu jak mnie wszystko boli, dobra jeden krok w przód, później drugi i tak ciągle.
Ała! Coś mi strzeliło w kolanie.. Na szczęście doszedłem w końcu do toalety, po skorzystaniu z niej umyłem ręce i wchodząc z tego małego pomieszczenia szpitalnego naszedł mnie pomysł..
W sumie to głupi, bo nie mam pojęcia, gdzie jestem, ale co jeśli by tak poszukać mamy? Tak mi jej brakuje.. Usiadłem na krześle, które znajduje się obok toalety... To ja chciałem się zabić.. Nie chciałem przy tym nikogo innego ranić... A tym bardziej, najbliższych. Kilka kropli łez spłynęło znów po moich policzkach.. Naszła mnie nagle złość.. Ale taka motywująca, wstałem i odwróciłem się w stronę drzwi, które prowadziły do wyjścia z oddziału, na którym się znajduję.. Kurde, jaki to był oddział... Chyba chirurgii.. Nie! To była ortopedia.. Oddział Ortopedii taaak!

Dobra, teraz tylko go znaleźć, rozejrzałem się po korytarzu.. Zauważyłem, że są strzałki, które prowadzą do windy, a więc się za nimi udałem. Wcisnąłem przycisk wołający windę i do niej wsiadłem. Kiedy drzwi się otworzyły, zobaczyłem w lustrze, które było w środku, jak bardzo źle naprawdę wyglądam, po czym kliknąłem przycisk zero, winda nagle ruszyła w dół. A ja przyglądając się sobie w międzyczasie ,poprawiłem włosy. Nagle winda się zatrzymała, otworzyła się, a ja wysiadając z niej, rozejrzałem się po korytarzu, gdzie było dużo ludzi.

Na moje szczęście na ścianie przede mną wisiała wielka tablica, na której było pokazane rozmieszczenie oddziałów. Duży ten szpital.. O jest! -Ortopedia, trzecie piętro budynek A. Wszystko wskazywało, że ja również się znajdowałem w tej części szpitala, dlatego znów wsiadłem do windy i pojechałem piętro wyżej niż wcześniej się znajdowałem.. Tak to tu.. Przypomniałem sobie, gdy zauważyłem znajome obrazy, szedłem tędy z tą panią psycholog do mamy.. To było gdzieś na końcu tego oddziału, okej wdech-wydech i ruszam. Przeszedłem prawie wszystkie pokoje i wiedziałem już, że w kolejnym powinna być moja mama..

Stanąłem.. Popatrzyłem się za okno, które było na korytarzu i pomyślałem sobie.. Jak byłoby cudownie zobaczyć jej uśmiech.. Czy nawet znów usłyszeć jej słowa, nawet jeśli miałaby mnie opieprzyć za to, co zrobiłem... I się popłakałem..
Więc ponownie otarłem łzy i podszedłem do szklanych drzwi. Zobaczyłem ją.. Śpi, przynajmniej tak wygląda i tak jak ja ma podłączoną do dłoni kroplówkę, swoją przytargałem ze sobą, bo na szczęście jest na kółkach, to tak w razie ucieczki z oddziału, heh uśmiechnąłem się.. Jak dobrze, że ją widzę.. Tak bardzo ją kocham pomimo kłótni pomimo wszystkiego złego i tak ją kocham.. Postałem tak jeszcze chwile, nie wiedziałem, czy mogę wejść i co mam zrobić teraz dlatego podszedłem do punktu pielęgniarek.

Nawet jeszcze nic nie powiedziałem, a pani, która mnie zauważyła, odezwała się do mnie:
  -Zgubiłeś się?
Na co odpowiedziałem
  -Nie, chciałem zapytać o mamę..
  -Co tu robisz? Na jakim leżysz oddziale?
Tak będzie teraz wywiad ze mną robić, bo mnie obchodzi to, co ona wie o mnie..
  -Mogłaby mi pani powiedzieć co z moją mamą?
  -Tak, ale będę musiała cię odprowadzić na oddział.. Nie możesz tu sam być. Jak się nazywa mama?
  -Sylwia.. I leży tu obok w sali.
  - Aaa pani Sylwia.. Dziś rano odzyskała przytomność, jest bardzo zmęczona, podaliśmy jej leki przeciwbólowe, jutro zrobimy jej badania zlecone przez lekarza, a dzisiaj ma czas na odpoczęcie..
  -Mogę do niej wejść?
  -Tak, ale potem przyjdź do mnie, to odprowadzę cię na twój oddział.
  -Okej

Boję się.. Co ja jej powiem.. Dobra, najlepszym sposobem chyba będzie po prostu wejście do sali i mówienie to, co leży mi na sercu. Jeśli w ogólne będę umiał się odezwać..

Zauważyłem na korytarzu krzesło, więc pomyślałem, że usiądę sobie jeszcze na chwilę. Tak jak pomyślałem, tak i zrobiłem. Przejrzałem się po korytarzu, chociaż nic ciekawego co by przykuło moją uwagę, nie zauważyłem, więc zacząłem obserwować to, co dzieje się za oknem.. Lubię czasem się tak zapatrzeć, ale dobra koniec.. Wstałem i udałem się w kierunku przezroczystych dość czystych drzwi. Chwyciłem klamkę.. Wdech, wydech, wchodzę..
  -Dzień dobry -powiedziałem niezbyt głośno do Pani która leżała na łóżku,
  -Dzień dobry -odparła młoda kobieta.
Zauważyłem krzesło, które leżało obok stolika, wziąłem je i usiadłem na nim obok mojej śpiącej mamy.
Jak ona pięknie wygląda.. To przeze mnie tu teraz jest.. Panicznie się rozpłakałem..
  -Patryk? -nagle usłyszałem wypowiedziane moje imię z ust mojej mamy.
  -Mamo? -odparłem, po czym dodałem: Przepraszam! Tak bardzo Cię przepraszam! - Z moich oczu jeszcze bardziej zaczęły lecieć łzy, a ja przytuliłem się do niej.  

To nie takie proste |Gay|Where stories live. Discover now