39. Karty na stół

34 8 2
                                    


<Taylor>

W sumie się dziwiłem Oscarowi, że postanowił mnie wtajemniczyć w sytuację aż tak mocno. Tyle czasu Alex mi nie pisnęła ani słówkiem, a teraz on powiedziałby mi wszystko.

Przy okazji dowiedziałem się, że jakiś gang już raz porwał ROOM 94, wtedy to właśnie Wiktor z Martinem pomagali Alex, cóż samej raczej trudno by było wydostać trzech chłopaków z siedziby bez uszczerbku. Chociaż Dean oberwał. Po tej akcji Alex zniknęła z ich życia, nie chcąc ich dłużej narażać.

W takiej sytuacji to właśnie ich postanowiłem dołączyć do swojego planu. Oczywiście od razu się zgodzili i wsiedli w pierwszy samolot do Nowego Jorku. Tam się z nimi spotkam, jak widać moja dziewczyna jest dla nich niemal równie ważna.

Mi pozostawało się tylko wymknąć z tego domu, tak żeby moi ochroniarze jak najpóźniej się o tym dowiedzieli.

Nic prostszego, prawda?

Ni chuja, byłem cały czas obserwowany przez przynajmniej kilku z nich. Po tym telefonie od razu wzmocnili mi ochronę. Mieli dostęp do wszystkiego. Niby ich zadaniem jest mnie chronić przed kimś obcym, a nie sobą samym, ale nie widzę nawet cienia szansy, że mnie puszczą do NYC.

Pomińmy to, że jestem zakochanym idiotą. Bo kto inny pchałby się do paszczy lwa? No właśnie.

Cholera "zakochanym", przez tyle czasu się oszukiwałem, ale dłużej już nie mogę. Zakochałem się w tej niesamowitej dziewczynie i jestem w stanie oddać za nią wszystko. Nawet własne życie.

Nie mógłbym się pogodzić z faktem, że nie wiadomo gdzie jest w dodatku sama, a ja tutaj sobie bezpiecznie siedzę między kilkunastoma ochroniarzami. Trzeba działać.

W mojej głowie powstał szatański plan i nie wdając się w szczegóły, bo był tak głupi, że sam nie wierzę że się udał, ale tak było. Niecałe pół godziny później znalazłem się na lotnisku. Wcześniej sprawdziłem godziny odlotów i od razu zarezerwowałem bilet. Dosłownie biegłem, żeby zdążyć, ale na szczęście mi się udało.

Mam nadzieję, że na miejscu nie czeka na mnie komitet powitalny od Oscara. Byłbym martwy zanim zdążyłbym wymyślić jakiekolwiek wytłumaczenie...

Dobraaa... Szczęście mi chyba naprawdę dzisiaj dopisuje. Szybko się dostałem do jednego z magazynów na obrzeżach miasta. Kiedyś widziałem jakieś rachunki Alex na ten adres. Mówiła, że zostawiła tutaj kilka rzeczy ze starego mieszkania, ale jak mniemam jest tutaj coś więcej. A co jest najlepsze? Znalazłem do niego klucz!

Kto jest mistrzem?! JA!

W LA też na pewno miała gdzieś ukrytą broń, ale bałem się, że nie przepuściliby mnie przez bramki z nią.

Alex była zawsze przygotowana, nie uwierzyłbym, że nie ma własnego schowka na broń, skoro sama była jednoosobowym gangiem.

W sumie łatwo się myślało i robiło to wszystko. Tak jak moja dziewczyna stwierdziła przed swoim wyjazdem, urzeczywistnienie filmów w których zazwyczaj grałem.

Kurwa, jestem zajebisty...

Klucz się zgadza, a ten magazyn rzeczywiście jest zaopatrzony tak, jak powinien. Cholera jasna, tu jest wszystko! Nawet kamizelki kuloodporne w moim rozmiarze!

Okej, to jest dziwne... Może Alex wciąż jest dziesięć kroków przede mną i to wszystko przewidziała? To niemożliwe, prawda? Chociaż w sumie nic mnie już dzisiaj chyba nie zdziwi...

Na biurku stojącym pod ścianą znalazłem niezłą stertę papierów? A co było na samym wierzchu? Lista adresów w LA, ponumerowana. Szybkie zapytanie do wujka Google i co mi wyskoczyło? Że wszystkie te budynki zostały wysadzone w powietrze, poza ostatnim. Ha!

Tropicielka (Uciekinierka 2.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz