🐺 001. Na fundamentach nieistniejących fizycznie światów

Zacznij od początku
                                    

– Mmmm... – zamruczał. – Do schrupania.

Kiedy poczuła na skórze nacisk czegoś ostrego, przeraziło ją, że za chwilę wstrzyknie jej narkotyk. Zaczęła się szarpać, ale to poskutkowało tym, że zacisnął jedną rękę na jej przegubach. Była pewna, że zrobi jej siniaki. Nogi unieruchomił masą swojego ciała. Nie miała możliwości ruchu. Zastanawiała się, czy zacząć krzyczeć, ale bała się, że sprowokuje go do szybszego działania. A ona chciała pożyć dłużej, choćby o kilka minut.

– Teraz cię oznaczę – wyszeptał z ustami przy jej skórze. – Żeby nikt nie miał wątpliwości, do kogo należysz. Jesteś moja, moja mała Sky. Tylko moja.

Zdrętwiała.

Skąd znał jej imię?

Obserwował ją?

Jak? Od jak dawna?

Śledził ją?

Na samą myśl zrobiło jej się niedobrze. Zaczęła spazmatycznie oddychać. Czuła nadchodzący atak paniki.

I o co chodziło z tym oznaczeniem?

Miał jakiś znak rozpoznawczy?

Na zasadzie: „Zobaczcie, to ja ją zabiłem. Byłem tu. Przystojny Morderca".

Dlaczego, do cholery, twierdziła, że był przystojny?!

– Skąd znasz moje imię? – wyszeptała ze zgrozą.

Jego ciałem wstrząsnął chichot. Emanował siłą i grozą, a jego zapach przywodził na myśl coś pierwotnego. Korzenna woń wypełniła nozdrza Sky, wywołując lekkie zawroty głowy.

– Wiem o tobie więcej niż się spodziewasz.

Przez mgłę strachu dotarło do niej znaczenie jego słów.

– Kim jesteś?

Odchylił się i popatrzył jej w oczy. Niemal stykali się nosami. Gdyby nie dramatyczne okoliczności, mogłaby uznać tę bliskość za poruszającą, podniecającą wręcz. Mężczyzna miał pociągającą powierzchowność i wydzielał odurzający zapach. W jego oczach widziała pożądanie. Nie była doświadczona, a jednak potrafiła to stwierdzić.

– Mam na imię Angel.

O, słodka ironio!

Imię może pasowało do jego twarzy, ale nie do zajęcia, którym się parał.

Gwałciciel-morderca o anielskim imieniu, w mieście Upadłych Aniołów.

– Dlaczego to robisz, Angel? – załkała. – Co ja ci zrobiłam? Dlaczego ja?

Nie zdążył odpowiedzieć. Zza jego pleców rozległo się donośne wycie, które przeszło w zbiorowe warczenie. Było piękne i straszne jednocześnie. Uspokajało i pobudzało.

Angel odwrócił się nieśpiesznie, zupełnie niewzruszony, że stało za nim przynajmniej pięć ogromnych wilków.

Pięć ogromnych wilków w samym centrum LA. To nie mógł być przypadek, ale brakowało racjonalnego wytłumaczenia. Może skądś uciekły.

Sky nie wierzyła własnym oczom.

A może to sen?

Może to wszystko to tylko kolejny sen? Popieprzony, kurewsko realistyczny sen.

– Ta noc robi się coraz ciekawsza – wymruczał Angel, po czym stanął przodem do wilków, pozostawiając niezdolną do wykonania najmniejszego ruchu Sky. – Hunter! Co za niemiła niespodzianka!

W odpowiedzi czarny wilk postąpił kilka kroków do przodu i zawarczał z niechęcią. Sky była przekonana, że właśnie to wyrażało jego warknięcie: niechęć, może nienawiść. Jego futro było nastroszone, hebanowo czarna sierść lśniła w świetle księżyca. Był nienaturalnie dużych rozmiarów. Sky była pewna, że przy jej drobnej budowie ciała musiałby jej sięgać niemal do piersi. Im dłużej na niego patrzyła, tym większy czuła spokój. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Był piękny, zjawiskowy, dominował nad resztą wilków, a nawet nad stojącym z boku mężczyzną. W jego sylwetce była zawarta groźba, władza, obietnica, moc. Sky była oczarowana widokiem. Choć było to absurdalne, miała wrażenie, że znalazła się w samym środku pisanych przez siebie powieści. Rzecz jasna, nie wierzyła w istnienie wilkołaków. Niemniej porzuciła racjonalne wytłumaczenie bieżącej sytuacji i postanowiła zająć się tym w jakichś bardziej sprzyjających warunkach. A z jakiegoś powodu była przekonana, że od momentu pojawienia się czarnego wilka, jej szanse przetrwania znacząco wzrosły.

Bardzo zły wilk (Era Wilków t.1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz