Lvl. 7 (+18)

171 8 3
                                    

Ostrzeżenie czy coś: ta część będzie jedną wielką sceną erotyczną i nie wniesie nic piekielnie istotnego w samą fabułę. Zrób z tą informacją co chcesz. 

_

John wszedł do pokoju w moim szlafroku. TYLKO moim szlafroku i bieliźnie. Nigdy go nie nosił, ale muszę przyznać, że w tamtym momencie nie obchodziły mnie podobnie nieistotne szczegóły. 

Wygonił z pomieszczenia kota (kota? to my mamy jakiegoś kota?), a ja ze zdziwieniem spostrzegłem błyszczący kolczyk zdobiący teraz jego lewe ucho. 

Watson miał również niewielki tatuaż na wysokości żeber, przedstawiał chyba coś na kształt zdziczałej łasicy, czy raczej wydry, a dane było mi go ujrzeć, ponieważ nagły podmuch wiatru sprawił, iż szlafrok uniósł się niekontrolowanie ukazując mojego współlokatora w (prawie) całej okazałości. 

Podszedł do mnie wyprostowany, nachylił się, by odgarnąć niesforne loki i pocałował przeciągle, aż poczułem przeszywający mnie dreszcz. 

Jednym ruchem przewróciłem go na łóżko tak, że teraz to ja siedziałem na jego biodrach i całowałem zachłannie po szyi gryząc boleśnie skórę. John wydał z siebie cichy, gardłowy jęk i wbił mi paznokcie w plecy (co skutkowało bardzo przyjemnym bólem), kiedy zacząłem błądzić językiem za jego uchem. 

Usiadł nagle, zdecydowanie zakleszczając ręce na mojej talii. Było mi tak nieopisanie dobrze, iż nie miała znaczenia burza śnieżna za oknem, ani spadające ze ścian obrazy. (Swoją drogą - od kiedy byłem w posiadaniu Mona Lisy i Krzyku?). John przejął kontrolę chwytając  mnie silnie za kark i przyciągając, by złożyć na mych ustach namiętny pocałunek. Poczułem przez materiał jego różowych bokserek w flamingi (?), że jest już bardzo podniecony. Skłamałbym nie mówiąc tego samego o sobie. Poddałem się mu w pełni, dałem przygwoździć do łóżka, przygnieść jego ciężarem i oddać głębokim pocałunkom. Jęknął, gdy wbiłem paznokcie w jego pośladki. Uznałem to za urocze.

John torował sobie drogę zachłannie całując moją klatkę piersiową, ocierał się przy tym delikatnie o moją męskość, którą od jego nagiej skóry dzieliła jedynie cienka warstwa bielizny. 

Silnymi dłońmi żołnierza przeciągnął mnie do pozycji zupełnie podległej, gdyż leżałem na plecach z nogami sugestywnie rozłożonymi. Czułem podniecające napięcie, które wydawało się niemalże przeradzać w ból, a on torturował mnie drażniąc językiem moją kość biodrową. Westchnąłem. 

- Cholera, John, błagam.. - powoli traciłem zmysły czując jak Watson, nieubłaganie lecz tragicznie spokojnie, zbliża się do najbardziej wrażliwych partii mego ciała. 

W końcu nadszedł upragniony moment, John ściągał mi bokserki w sposób zaskakująco profesjonalny i opanowany. Widocznie rozkoszował się moją bezradnością, gdyż drażnił koniuszek mojego penisa liżąc go delikatnie. Nie mogłem się powstrzymać, zagryzałem dolną wargę, aż poczułem smak krwi. Moja dłoń powędrowała do jasnych włosów mężczyzny, by wsunąć się w nie, chwycić zdecydowanie. 

Poczułem jego miękkie, gorące usta okalające moją pulsującą męskość. Wydałem z siebie gardłowy jęk, byłem już tak podniecony, że moja wizja zrobiła się mglista. John poruszał głową coraz szybciej, czułem jak jego penis ociera się o mnie równym tempem. Zacisnąłem rękę na pościeli drugą wciąż kontrolując ruchy mojego kochanka. Ten zaś przejechał paznokciami wzdłuż moich pleców zostawiając po sobie czerwone ślady. 

Poczułem, że mój kręgosłup wygina się i sztywnieje, wydałem z siebie stłumiony krzyk, a po chwili leżałem i dysząc cicho próbowałem przypomnieć sobie, jak poruszać kończynami. 

John nachylił się nade mną z zadziornym uśmiechem i czule pocałował. Zjechałem ręką wzdłuż jego nadal zaskakująco umięśnionej klatki piersiowej, którą z reguły chowa za tymi swoimi słodkimi swetrami, i doszedłem do rogu bawełnianych bokserek. Wsunąłem pod nie dłoń najdelikatniej, jak było to możliwe i delektowałem się twarzą mężczyzny, który wydawał się tracić zmysły już przez ten drobny  gest. Wyczułem jego nabrzmiałą męskość, zacząłem się z nim drażnić, delikatnie muskając opuszkami palców czubek penisa, ale po chwili przeszedłem do rzeczy. 

Nagle drzwi odleciały z hukiem, pojawił się w nich mój brat w stroju świętego mikołaja z karabinem maszynowym w rękach. Zaskoczony odskoczyłem od zdezorientowanego Johna i spadłem z łóżka na porozwalaną po podłodze pościel. 

*

Obudziłem się w środku nocy z sugestywną plamą na spodniach od piżamy.

Cholera, mogłem się nauczyć robić pranie.. 

Johnlock (tak jakby)Where stories live. Discover now