"Wolisz ją od nas!?"

60.4K 3K 4.1K
                                    

Jake:

- Czy możesz mi kurwa powiedzieć co ty odpierdalasz?! - wrzasnął Zack, gdy wszedł do samochodu Luka. Posłałem mu pytające spojrzenie i zaciągnąłem się papierosem. Dym wypełnił przyjemnie moje płuca, przez co lekko się uśmiechnąłem. 

- O co ci chodzi? - zapytałem, a Zack patrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Co to za laska? - zapytał przez zęby. 

- Stara znajoma. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Chociaż, w sumie nie powiedziałem całej prawdy, ale też nie kłamałem. - Ashley ma na imię. 

- Nie interesuję mnie kurwa jak ma na imię! - krzyknął mi nad uchem, przez co został spiorunowany spojrzeniem. Ponownie zaciągnąłem się papierosem, a dym wydmuchałem prosto w twarz przyjaciela, czym jeszcze bardziej go zdenerwowałem. Zauważyłem, że odruchowo zacisnął dłonie w pięści. To samo zrobił ze szczęką. O cholerę mu chodzi? 

- Możesz mówić jaśniej? - zapytałem z rozbawieniem. 

- Co z Jane? - zapytał nagle. Jak co z Jane? Jesteśmy przyjaciółmi , tak? Nigdy nic poza tym. Nigdy jej nic nie obiecywałem i nie zamierzam tego robić. 

- Jak co? No tak jak po staremu, nie? 

- Jesteś aż tak ślepy czy po prostu głupi? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Co jest Vanessa mu nie dała, czy jak?

- Myślę, że zajebisty. - odpowiedziałem lekceważąco. 

- Skoro tak. Masz rację. Olewaj ją, nie reaguj na jej łzy. Udawaj, że bez niej ci lepiej. A potem płacz, gdy ona odpuści, zapomni i ułoży sobie życie z kimś innym. Rób jak chcesz, Jake, ale oboje wiemy jak jest naprawdę. - powiedział już spokojnie i chwycił klamkę samochodu. Jakie łzy? O co chodzi? 

- Chwila. Jakie łzy? Jaka zazdrość? - zapytałem zdezorientowany. Spojrzał na mnie jak na idiotę i pokręcił głową z politowaniem.

- Widzisz... Gdybyś przy niej był, wiedziałbyś o czym do chuja mówię! - wrzasnął. 

- Niczego jej nie obiecałem, więc jeśli wyobraziła sobie za dużo to nie moja wina. - powiedziałem. Czy ja jej coś obiecałem? Nie przypominam sobie. - A ty co taki wkurwiony? Vanessa ci nie dała? - zapytałem kpiarsko. Nagle poczułem pięść mojego przyjaciela na twarzy. Spojrzałem na niego zdezorientowanym, surowym i zdziwionym wzrokiem. On sam posłał mi smutne, a zarazem piorunujące spojrzenie.

- Przesadziłeś. Mam nadzieję, że w końcu dorośniesz i zobaczysz ile dla kogo znaczysz i jak bardzo ranisz osoby w okół siebie. - powiedział smutno. - Chociaż nie. Ty się nigdy nie zmienisz. Zawsze będziesz bezlitosnym chujem, który widzi tylko czubek swojego nosa. Zawsze czerpiesz przyjemność z ranienia innych. Nie widzisz nic, poza korzyściami dla samego siebie. Zawsze byłeś, jesteś i będziesz zapatrzonym w siebie chujem bez jakichkolwiek uczuć. Tylko później się nie dziw, że zostałeś sam. - dokończył, posłał mi smutne spojrzenie i wysiadł z samochodu. 

Naprawdę taki jestem? Naprawdę jestem aż takim chujem? Tylko dlaczego to ja zawsze obrywam za coś czego nie zrobiłem? Nic nie obiecałem Jane, więc dlaczego miałbym się nią teraz przejmować? To tylko przyjaciółka. Chociaż ja nie zasługuję na miano jej przyjaciela, ona sama jest mi bliska. Nie chciałbym jej stracić.

Chyba, że już to zrobiłem...

Jane:

Jeśli tak wygląda miłość, to ja wolę nie kochać. Głupie uczucie, kochać kogoś kto nie kocha ciebie. Będę patrzeć na jego szczęście z boku. Jeśli kocha swoje dotychczasowe życie: imprezowanie, zaliczanie panienek jedna za drugą, picie do upadłego, branie narkotyków i palenie, ja nie mam prawa się do tego wtrącać. Myślałam, że coś się w nim zmieniło, że on sam w końcu przejrzał na oczy. W jak wielkim błędzie byłam...? Najgorsza jest właśnie ta myśl, że w jego życiu, nie ma dla mnie miejsca. Ale co ja sobie myślałam? Że mogę być dla niego kimś ważnym? Że może coś dla niego znaczę? Czy, że może chociaż trochę mu na mnie zależy? Pewnie jestem kolejną na jego niekończącej się liście..

Mój brat już śpi ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz