Lvl. 2

162 14 0
                                    

 Od jakiegoś czasu rozmawiali niby normalnie, niby normalnie wymieniali się informacjami, niby normalnie rozwiązywali sprawy i niby normalnie spędzali czas. Z boku można by stwierdzić, że ten dziwny pocałunek i późniejsze słowa nigdy nie miały miejsca. Minęły dwa tygodnie. John jednak czuł, że Sherlock zmienił się w tylko mu zauważalny sposób, Holmes również, oczywiście, zauważył zmiany w swym współlokatorze. Wydawało się jednak, że zawarli jakąś niepisaną, nawet niemówioną umowę, by nie wspominać już o tamtych wydarzeniach. 

John czuł się dziwnie, zepchnął dręczące go myśli i przeczucia gdzieś wgłąb swej podświadomości, nie znaczyło to jednak, że zupełnie się ich pozbył. A Sherlock.. cóż, chyba nawet bogowie nie wiedzą, co Sherlockowi siedzi w głowie. 

*

Był wietrzny, pochmurny dzień, gdy jeden ze współpracowników Johna zaprosił go na piwo wraz z innymi znajomymi ze szpitala. Watson z reguły stronił od podobnych imprez, lecz uznał, iż kolejna odmowa będzie nieuprzejma. Ponadto czuł, że powinien w końcu zrobić coś normalnego, oderwać się i spróbować dobrze bawić. Wieczorem zebrali się kilkuosobową grupą i udali do pobliskiego pubu. Sherlock akurat grał na skrzypach, ostatnio robił to podejrzanie często. 

John natomiast rozmawiał, pił, a nawet śmiał się z kawałów opowiadanych przez swoich towarzyszy. Piwo szybko zamieniło się w whiskey, a niewinne kawały nabrały bardziej zbereźnych podtekstów. Kiedy spotkanie, grubo po drugiej w nocy, dobiegło oficjalnie końca, blondyn nie trzymał się już na nogach tak pewnie, jak zazwyczaj. 

Wrócił chwiejnie do mieszkania na Baker Street przewracając przy okazji wieszak w korytarzu, co pani Hudson skomentowała pobłażliwym ,,Oh, John..", dosyć niezdarnie zrzucił z siebie kurtkę i jeszcze bardziej niezdarnie wspiął się po schodach. Przywitało go zaskoczone i zaintrygowane spojrzenie Sherlocka. 

-John, dobrze się czujesz? -spytał niepewnie. 

- Oszywiźcie, w szyciu nie szułem się lepiej, a Ty jak zie szujesz? - wydukał z głupkowatym uśmiechem na twarzy, po czym prawie runął jak kłoda zahaczając nogą o fotel (kto tu to postawił?!) 

Detektyw uratował go przed upadkiem. Był zbity z tropu, nigdy nie widział Johna w takim stanie, nigdy też nie zajmował się pijanym człowiekiem. Najpewniej najlepszym rozwiązaniem byłoby wpakowanie go do łóżka, ale mężczyzna nawet nie chciał o tym słyszeć. 

- Sherlock no jak zie szujesz? - nie dawał za wygraną Watson. 

- Ekhem.. No, całkiem w porządku, John, opowiesz mi gdzie byłeś? - Brunet doszedł do wniosku, że rozmowa będzie bezpieczniejszym rozwiązaniem, niż pozostawienie go samemu sobie, tak przynajmniej mógł monitorować jego stan. 

- Dobsze, dobsze, chodź ze mną usiąść, ja Ci wszyszko opowiem - Watson pociągnął za szlafrok zdezorientowanego Sherlocka, który chwilę później znajdował się już na kanapie, no cóż, przynajmniej połowicznie, gdyż John nie wymierzył zbyt dobrze odległości. 

John rozpoczął wywód o znajomych z pracy, nieudolnie opowiadał przytoczone przez nich wydarzenia, na co Sherlock cierpliwie kiwał głową, później przeszedł do opisywania Jima i Rose, którzy poznali się właśnie w szpitalu, a teraz byli zaręczeni od blisko trzech miesięcy. Nagle posmutniał. 

- Sherlock, to wszysko takie dziwne, wiesz? Ja Cię nie umiem rozgryźć,  bo wizisz, nie mam nikogo posa Tobą. Co ja bym bez Ciebie zrobił..- John wydawał się otrzeźwieć, trochę. Przynajmniej język nie plątał mu się już tak bardzo. No i nie podsypiał w trakcie opowieści. Sherlock przyglądał mu się badawczo, do czego on zmierza? Holmes był człowiekiem, rozumiał więcej niż inni, wiedział więcej niż inni, jednak ludzka natura pozostawała dla niego zagadką. 

- Pamiętasz jak mnie wtedy pocałowałeś? Próbowałem o tym nie myśleć, ale jakoś nie mogę. Nadal tego nie rozumiem, ale.. - John chyba na chwilę stracił wątek, no cóż, jednak nie wytrzeźwiał tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. 

Sherlock ze zdziwieniem odkrył, że ręce przyjaciela owijają się wokół jego, okrytego jedynie rozciągniętym szlafrokiem, torsu. Nie był pewien, co powinien zrobić, John był pijany, ale to w końcu tylko uścisk, ludzie tak robią, prawda? Jego myśli wirowały niezsynchronizowane, rzeczy, które zazwyczaj odczytywał bezbłędnie teraz stały się jedynie mieszaniną liter. Co John zamierza..?

Przez chwilę wydawało się, że zasnął, jednak Sherlock znów usłyszał jego mamrotanie. 

- Powiedziałeś, że nie wiesz, czy coś czujesz.. A przyszło Ci do głowy, że może ten jeden raz ja wiem więcej od Ciebie, hm? - ostatnie słowa wypowiedział bardzo nienaturalnie,Sherlock milczał. -Zróbmy test, wiesz, jak jeden z tych Twoich eksperymentów.. 

- Test? - Nie zdążył nawet przetrawić tych słów, gdyż John podniósł się gwałtownie, objął bruneta za szyję i mocno pocałował. 

Początkowo Holmes był w szoku, siedział zdezorientowany nie odsuwając się, lecz też nie oddając pocałunku. Zorientował się, że jego puls znacznie się zwiększył, zlokalizował też dziwne mrowienie w podbrzuszu, czy to możliwe, by faktycznie czuł coś do Johna? Nie wiedział dokładnie co się dzieje, a po chwili zaprzestał prób przeanalizowania sytuacji. Po prostu zrobił to, co wydawało się naturalne. 

Całowali się namiętnie, chociaż trochę niezdarnie. Sherlock dlatego, że na dobrą sprawę praktycznie nie miał doświadczenia, ponadto nadal nie był w stanie przeprocesować, co właśnie ma miejsce. John przez ilość wypitego alkoholu. 

W pewnym momencie momencie blondyn oderwał się od współlokatora, który aktualnie próbował złapać oddech. Jego serce waliło niczym młot, czuł także dziwne ciarki biegnące wzdłuż kręgosłupa, czyżby miał jakiś napad, może atak? Chryste, że też musiał zapomnieć czegoś tak banalnego jak podstawowe objawy zawału lub padaczki..  

John siedział na podłodze z uśmiechem na ustach, który miał chyba wyrażać zadowolenie. 

- Teza potwierdzona, eksperyment uważam za udany. - powiedział sennym głosem. 

Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń ułożył głowę na kolanach zdezorientowanego Sherlocka i zapadł w głęboki sen.

Johnlock (tak jakby)Where stories live. Discover now