I

551 26 5
                                    

Tyk, tyk, tyk...

Kolejne sekundu mijały. Każdy najmniejszy odgłos, mącący morderczą ciszę był dla niej sztyletem wbijanym w jej serce. Każda oznaka życia, ot muchy brzęczenie sprawiało smutek, ból, udrękę.

Zasłuchane w ciszę samotności,
ziemskim urokiem spowite,
wszystko darzą uczuciem miłości,
nawet te dusze w ciemnościach ukryte...

-Marinette?...
-Przestałam. Przestałam wierzyć. Już go nie kocham, Tikki.- trrrrrt! Kolejny wycinek gazety przedstawiający dawną miłość, znalazł swe miejsce w koszu.

Na jej twarzy na ułamek sekundy pojawił się uśmiech.
Niestety, zniknął.

-Och, Mari... Nie smuć się... Nie możesz.. stracić wiary.

-Nie zamierzam. Jestem Ladybug. Obrończyni Paryża. Czas to pokazać też w zachowaniu Marinette.

W rzeczywistości jej serce rozrywały negatywne myśli, niczym pioruny letnie niebo. Miała dość. Chiała... W sumie czego chciała? Pozbyć się z pamięci Adriena. Tak. Tego chciała. Do dzisiejszego popołudnia była słodką i niezdarną nastolatką. Teraz wszystko się zmieni...

Z głębokiego zamyślenia wyrwało ją pukanie w szybę. Mimowolnie się uśmiechnęła.

- Tikki! Chowaj się! Szybko!

Podążyła w stronę okna. Po odsłonięciu zasłony odkryła, że jej policzki przybrały barwę dojrzałych pomidorów. Za szybą wyczekiwał nikt inny, jak Chat Noir. Otworzyła okno.

-Chat, co ty tu...

Chłopak był nietuzinkowy pod wieloma względami. Dzisiejsze przywitanie z granatowłosą tylko to przypieczętowało. Blondyn złapał ją za policzki, powodując zbliżenie jej twarzy do jego ust. Zanim Marinette zdążyła zaprotestować, złączył ich usta w niezwykle czułym pocałunku...

___________________________________________

Cześć i czołem!

Oto i pierwszy rozdział książki. Krótki, ale treściwy.

Może ktoś to przeczyta ;)

Ta ostatnia scena O//////O

Nie wiem co mnie napadło.

Forever with you, Chat...Where stories live. Discover now