Rozdział7. Spotkanie

41 2 0
                                    

Ach.. kto wymyślił to cholerstwo zwane budzikiem? Dopiero 5, a ja już muszę wstawać. No nic, ale jeśli chcę aby zostało coś dla mnie ze śniadania to muszę się pośpieszyć. Po porannej gimnastyce kieruję się pod prysznic. Już 7, trzeba się zbierać. Tak jak myślałam ze śniadania zostały resztki. Chwyciłam tosta i napisałam kartkę do Less, aby pamiętała, że dziś wracam później.

Na początku miałam chęć od razu zniknąć, ale po dłuższym namyśle doszłam do wniosku, że najpierw lepiej dowiedzieć się o czym rozmawiała dr Less. Postanowiłam, że od tej pory będę miała oczy szeroko otwarte.

Nawet nie spostrzegłam się a już byłam przed szkołą. Tortury czas zacząć - pomyślałam. Z nauką nigdy nie miałam problemów, czasem nawet nudziły mnie tematy, które przerabialiśmy. Z lekcjami zawsze byłam do przodu, bardziej stresowały mnie kontakty z rówieśnikami. W pewnym momencie poprostu dałam sobie spokój, ponieważ w oczach innych byłam widziana jako wariatka, nikt nie próbował mnie zrozumieć. Więc stałam się oschła i do ludzi podchodziłam z dystansem.

Pierwsza lekcja to matematyka, na której siedzę sama w ostatniej ławce. Do klasy weszłam chwilę przed nauczycielką. Sala, w której mieliśmy zajęcia była bardzo przestronna. Mnóstwo ławek było wolnych, ale to nie ze względu na małą liczbę osób w naszej klasie. Wręcz przeciwnie, liczyliśmy 30 osób, a w tej sali zmieściło by się drugie tyle.

- Drogie dzieci ! Mam dla was pewien komunikat.

Co tym razem? - pomyślałam.

- Ze względu na nowy projekt, w którym klasy młodsze mają integrować się ze starszymi dzisiejszą lekcję spędzicie z klasą 3e.

CO? Ich chyba porąbało. Jesteśmy dopiero w pierwszej klasie liceum a oni rzucają nas od razu na głęboką wodę? ! To już nie jest śmieszne. Zdecydowanie.

- Proszę was tylko, abyście zachowywali się przyzwoicie.

Właśnie w tym momencie do naszej sali wparowali chłopcy, którzy przysięgam wyglądali jakby właśnie zostali ściągnięci z jakiejś gali, serio. Może jestem słaba w te klocki, ale chyba nie tylko ja tak sądziłam bo przez dziewczyny przeszedł szmer zachwytu. Zaraz. Dlaczego to są sami faceci?

- To jest klasa pana Lake'a. Klasa męska.

Nauczycielka powiedziała jakby czytała mi w myślach. Właśnie zaczęłam bezwstydnie obczajać nowe ciacha, gdy nagle moje serce zamarło. Myślałam, że zejdę na zawał. To było niemożliwe, takie rzeczy się nie dzieją. Przed moimi oczami stał nie kto inny jak Thomson. Tak, TEN Thomson. Byłam pewna, że mnie nie poznał. Byłam bowiem świetnie przebrana, rude włosy falami opadały na moje plecy. Na nosie miałam" kujonki" i do tego prostą grzywkę, Fil często mi mówił że w tym wydaniu wyglądam zajebiście i mogłabym chodzić tak częściej, ale to nie byłam ja. Zdecydowanie wolę swoje ciemne, prawie czarne, włosy z grzywką na lewą stronę. Moja ekipa baaardzo ładnie mnie podsumowała i powiedziała, że ewidentnie wolę być "szarą myszką" .

- Chodźcie kutasy! Czas się zabawić!

- rzucił jakiś blondyn, po czym ruszył w moją stronę. Nauczycielka posłała mu ostrzegawcze spojrzenie na co on się szeroko uśmiechnął. Przewróciłam oczami, kiedy ten sam koleś stanął przy mnie i próbował zagadać.

- Czemu taka ślicznotka siedzi sama?

- Może nie chce być skazana na niechciane towarzystwo?

- Masz rację. Więc może usiądę z tobą, aby nikt nie pożądany się tu nie kręcił?

- Mike, daj spokój! Nie widzisz, że ona nie ma ochoty na towarzystwo twojej denerwującej osoby? -

- zapytał Thomson(?). Po czym podszedł do mojej ławki i bez skrępowania usiadł przy mnie. Mike posłał mu wściekłe spojrzenie i usiadł w drugim rzędzie z Mel? Nie pamiętam jej imienia. Bałam się. Tak cholernie się bałam. Nie wiedziałam jak mam się zachować, chociaż. ... nagle wpadłam na genialny dla mnie pomysł. To świetna okazja, aby go poznać. Po co mam czytać papiery o danej osobie, skoro mogę ją osobiście poznać?  Wejdę w jego środowisko i postaram się z nim "zaprzyjaźnić". Tak, to zdecydowanie genialny pomysł.

- Cześć. - rzuciłam krótko.

- Cześć.  Jestem Jimmy. Jimmy Thomson.

- Mary. Mary Simpson.- usłyszałam jego chichot po czym dodał.

- Bawimy się w Bondów?

- Niewiem, ale ty mi raczej nie pasujesz na tajnego agenta. - postanowiłam zacząć swoją grę.

- Ach... zdziwiła byś się.  - posłał mi cwany uśmiech.

- Czyżby?  Sądzę, że nic nie jest w stanie mnie już zadziwić.

- Aż tak wiele rzeczy widziałaś?

- Nawet nie wiesz jak dużo. - tym razem to ja posłałam mu swój cwany uśmiech. Po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać przez co zostaliśmy uciszeni przez nauczycielkę.

- Skąd jesteś?  - zaczęłam.

- Z sali obok.

- Ja pytam poważnie.

- A ja poważnie odpowiadam. - znów ten uśmiech.

- Nie powiesz mi nic o sobie ?

- Nie ma co opowiadać.

- A ja sądzę, że masz dużo do powiedzenia.  - kurwa. Miałam gadać z nim po koleżeńsku, a tymczasem nasza rozmowa zaczęła przypominać przesłuchanie. - Przepraszam. Jeżeli nie chcesz mówić to nie powinnam naciskać.

- Ech... wiesz, dziś wieczorem Mike organizuje imprezę i może byś do

nas dołączyła?

- Niewiem czy to dobry pomysł.  Raczej nie chodzę na imprezy. - tak właściwie to na żadnej jeszcze nie byłam i nawet nie chciałabym być przy tym jak Marg dowiaduje się,  że idę na imprezę, na którą zostałam zaproszona przez Thomsona.

- Daj spokój, będzie fajnie. Jak dasz się wyciągnąć to może opowiem ci coś o sobie? - ooo. To całkowicie zmienia postać rzeczy. Jeśli ceną za informację o Jimmy'm jest impreza, to napewno pójdę.

- Zgoda. Tylko podaj mi adres.

- Trzymaj, tu masz wszystko zapisane. Zaczynamy o ósmej. - podał mi kartkę z adresem i w tym momencie zadzwonił dzwonek.

- Widzimy się na imprezie. - powiedział z uśmiechem i wyszedł z klasy. Siedziałam tak jeszcze chwilę po czym ruszyłam w stronę salu, w której miałam kolejną lekcję.  Och Mary, w coś ty się wpakowała ?

Zadanie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz