54.

492 83 8
                                    

Przygotowania do koronacji Xhenty trwały w najlepsze. Na specjalne życzenie młodego następcy tronu i za zgodą oraz sugestią jego regenta cała ceremonia miała odbyć się na wybrzeżu i zakończyć wypuszczeniem w niebo i morze tysięcy lampionów. Xhenta, choć pełen obaw o przyszłość swoją i całego Tirath, nie ukrywał przed swym wujem podniecenia. Bardzo zależało mu na tym, aby samodzielnie wszystko przygotować. Uważał to za swego rodzaju ostatnią próbę przed objęciem władzy.

Zupełnie sam wybierał muzyków, którzy mieli umilać całą ceremonię muzyką. Sam również wybrał materiał, z którego miano uszyć dla niego pierwsze królewskie szaty. Nalegał również aby z podobnego materiału przygotować stroje dla jego matki i Shahivara, a do listy tej pod dłuższym namyśle dodał również Azira.

Ponieważ na uroczystość zaproszeni byli nie tylko wysoce urodzeni mieszkańcy Jurado i innych miast, ale wszyscy jego poddani, którzy byli gotowi świętować ten dzień razem z nim, musiał zapewnić wystarczającą ilość jadła i wina. Problem ten długo spędzał sen z powiek chłopca, szybko jednak okazało się, że zupełnie niepotrzebnie brał go do głowy. Rybacy, kucharze, piekarze, ogrodnicy i hodowcy, nie czekając na polecenie swego przyszłego władcy, zaczęli dwoić się i troić, aby tylko sprostać wyzwaniu, jakim była wielka uczta na cześć Xhenty.

W ferworze pracy nawet przybycie do Jurado kupców z ostatnimi magicznymi zwojami pozostało niezauważone. Ukrycie ich w pałacowej bibliotece nie stanowiło więc dla Shahivara większego problemu. Z resztą – nikt poza Morethem nie miałby ich po co szukać, a czarodziej zbyt bardzo zaangażował się w koronację Xhenty. Gdy tylko zwalczyli wzajemną niechęć zrodzoną przez dzielące ich różnice, okazało się, że łączy ich wystarczająco wiele, aby mogła ich połączyć silna przyjaźń. Azir z czystym sumieniem odstąpił swemu przybranemu bratu miejsce u boku wysłannika Twierdzy. W ten sposób ifryt mógł unikać czarodzieja, a młody książę zyskał serdecznego przyjaciela, których zdobywanie z racji urodzenia przychodziło mu z wielkim trudem.

Wiele działo się w królewskim pałacu. Po raz pierwszy będąc poza głównym nurtem wydarzeń, Shahivar dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę z tego, jak wiele od niego zależało. Teraz mógł być jedynie biernym obserwatorem.

Odetchnął kilka razy głęboko i zmusił się aby pozostać w fotelu.

Jak do tej pory Xhenta radził sobie doskonale i wszystkie obawy regenta okazały się zupełnie bezpodstawne. Podejmowanie właściwych decyzji przychodziło chłopcu nie tylko z łatwością, ale i wprawiało go w zaraźliwy stan radosnego uniesienia. Wszystko wskazywało na to, że Shahivarowi udało się zarazić go nie tylko swoim zapałem, ale i miłością do Tirath i jego mieszkańców.

Mógł być z siebie dumny i z czystym sumieniem zwolnić tron dla swego bratanka.

Lewie udało mu się stłumić mdłości.

Co się z nim działo?

Drżące dłonie zacisnął z całej siły na podłokietnikach. Wszystko wskazywało na to, że udało mu się przygotować na nadchodzącą koronację wszystkich poza samym sobą. Co właściwie tak bardzo go bolało? Własna bezczynność? A może fakt, że nie mógł brać udziału w życiu swojego ukochanego kraju? Jego serce, dusza i umysł należały do Tirath. Dlaczego w ogóle łudził się, że będzie w stanie je opuścić?

Był inteligentnym i pracowitym mężczyzną w kwiecie wieku. Bez względu na to, czym zająłby się po odstąpieniu władzy, robiłby to świetnie, co do tego miał absolutną pewność. Mógł zostać kupcem, założyć własną karawanę i wędrować z nią pomiędzy miastami rozrzuconymi po pustyni. Od dawna marzył przecież o tym, by lepiej poznać Tirath. Mógł też kupić statek i spełnić swoje wielkie pragnienie z młodzieńczych lat o podróżach do odległych krajów. Mógł zrobić absolutnie wszystko.

Śnij zapomnianeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz