#6

3.6K 355 158
                                    

Odtrąciłem dłoń Hinaty. Co ty sobie myślisz?!

- Nigdy w życiu nie popełnię ponownie tego błędu. - warknąłem idąc dalej. Nie dbałem o to czy rudowłosy podąża za mną czy nie. 

- To nic dla Ciebie nie znaczyło?! - krzyknął za mną. Zatrzymałem się na chwilę.

To nie tak, że to dla mnie nic nie znaczyło. To nie jest pora i miejsce na stare wspomnienia i wybryki w liceum. W tamtym momencie poniosła nas chwila. Zostaliśmy sami, nikogo nie było wokół, a ja po raz kolejny Cię uratowałem. Tylko tyle i nic więcej. 

- To nie tak. - mruknąłem i ruszyłem w dalszą drogę.

Naprawdę to nie jest odpowiedni moment. Nie rób scen na środku chodnika. Wyjaśnijmy to sobie na spokojnie i w domu. Proszę Cię, Shoyo...

- Kageyama! Jeśli się nie zatrzymasz to ja...! 

- Dwa dni. - powiedziałem na tyle głośno by usłyszał. - Obiecałeś mi, pamiętasz?

- Czy ja o tak wiele proszę?! Chcę tylko byś chociaż spróbował mnie pokochać! Zobaczył jaki związek razem stworzymy! To nic nie kosztuje, a jak nam nie wypali mógłbym dać Ci z tym spokój. Kageyama! Słuchasz mnie w ogóle?!

- Wracam do domu. Jak chcesz to chodź. Nie dbam o to czy gdzieś znikniesz czy nie.

Zawrócił i pobiegł w przeciwną stronę.





Promienie słońca przedostały się przez niedomknięte rolety do mojego pokoju. Ziewnąłem przeciągle podnosząc się do siadu. Rozejrzałem się po pokoju. No tak... Hinata na noc nie wrócił, mimo że czekałem na niego do późna. Może byłam dla niego zbyt surowy? Ale powiedziałem tylko... w sumie nic.

- Zapomniałem, że to Shoyo. - przejechałem sobie dłonią po twarzy. Obiecał mi, że nic sobie nie zrobi... Ale czy mogę mu wierzyć? W końcu minęło już trochę czasu...

Zamaszyście wstałem z łóżka i pobiegłem do salonu. Rozejrzałem się dookoła.

- Shoyo? Shoyo?! - zacząłem wrzeszczeć na cały budynek. - Nie rób sobie takich żartów! A w szczególności ze mnie!

Nie było go. Wiedziałem o tym. Wiedziałem, że tak będzie jeśli pozwolę mu odejść. Wszystko to wiedziałem. A mimo to, zachowałem się jak dupek. Żadna nowość.

Chwyciłem pierwsze lepsze ubrania i zacząłem się w nie przebierać. Muszę go znaleźć. Jestem zmienny jak baba z okresem. Raz chcę go wypierniczyć za drzwi i wykrzyczeć mu jak bardzo mnie wnerwia. Ale z kolei... Chcę go przytulić, zatrzymać przy sobie oraz błagać by nie odchodził. Co ze mną jest nie tak?

Wybiegłem z domu.

Biegnąc przed siebie myślałem gdzie rudowłosy mógłby pójść. Na pewno nie przenocowałby u znajomych. Nie lubił zawracać głowy ludziom, którzy nie są mną. Na hotel czy jakiś nocleg zwyczajnie go nie stać. Nie zniżyłby się do poziomy spania pod mostem lub na parkowej ławce. Jedynym logicznym wyjściem byłoby pójść na policję zgłosić zaginięcie, ale to raczej i tak by nic nie dało. Gdzie jesteś Hinata? Mógłbyś popełnić samobójstwo w lesie, ale obiecałeś mi przecież, prawda?

- HINATA!!!!!!! - wykrzyczałem. Jeszcze jest ta możliwość, że mnie usłyszy? Kogo ja oszukuję... Pewnie zwiewałby, gdzie pieprz rośnie

- Gdzie ty jesteś... - mruknąłem do siebie.

Wbiegłem w jakąś uliczkę. A jeśli go nie znajdę? Co ja narobiłem?...
Hinata... Błagam wróć.




***

Hey!

No co tu dużo pisać...

BRAK WENY = BRAK MOTYWACJI = JEBAĆ WSZYSTKO = ZAPOMNIAŁAM O 6 KSIĄŻKACH ;O;

To wyjaśnia wszystko xD

Dziękuję Wam za wszystko <333

Do napisania,

Sashy ;3




✖  || Just Don't Let Go || KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz