Ja: No to jestem
Lu: Oke, już idę
Ja: Co robi Cal?
Lu: Siedzi w pokoju
Lu: I chyba słucha Szona
Ja: Jezu
Ja: Ileż można?
********
-Naprawdę nie wiem- odparł Luke, gdy otworzył drzwi. Otworzył szeroko usta, kiedy zobaczył na mojej głowie bandamkę, ale powstrzymał się od krzyku. Ja natomiast zasłoniłem swoje dłonią, bo ujrzałem kolczyk w wardze. Jesteśmy chorzy.
Powoli udałem się w stronę pokoju Caluma. Już z daleka dało się usłyszeć 'Roses'. Lekko nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Drzwi cicho zaskrzypiały, lecz Cal i tak to usłyszał.
-NIE BĘDZIE SEKSTAŚMY CAKE'A- odezwał się głos chłopaka przytłumiony kołdrą, pod którą był schowany.
Bez słowa podszedłem do jego łóżka i usiadłem na jego łóżku. Chwyciłem za kołdrę i odsłoniłem chłopakowi głowę. Niechętnie spojrzał w moim kierunku, ale kiedy mnie ujrzał, momentami się ożywił. Zaczął piszczeć i rzucił mi się na szyję.
-MASZ BANDAMKĘ, JEZU. KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ- mówił po czym raptownie ode mnie odskoczył- Przepraszam za moje zachowanie po zjedzeniu tamtej pizzy...
-Spoko Cally, nic się nie stało- uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło.
-Zostaniesz?- spytał chłopak z nutą nadziei w głosie.
-Z tobą zawsze- przytuliłem go jednocześnie zabierając z jego szafki nocnej pilot od radia, aby wyłączyć Mendesa. Sorry Shawn, ale chcę spać.
Położyliśmy się do snu. Cal się skulił, więc go objąłem. Czułem się niesamowicie. Miałem w ramionach cały mój świat. Naprawdę kochałem tego chłopca. Dzisiejszy dzień nie był najlepszy, ale patrząc na moment, w którym obecnie się znajdowałem, było warto się pomęczyć. Dla chłopaka, który leżał przy mnie byłem skłonny zrobić wszystko.
*******
-DOBRA DZIECI, NIE ŚPIMY, WSTAJEMY- obudził nas krzyk Luke'a.
-Ja walę, czemu tak wcześnie?-mruknąłem na wpół przytomny i mocniej wtuliłem się w Caluma.
-Otworzyli jubilera, więc chodźcie gnoje- zdjął z nas kołdrę chłopak, przez co po moim ciele przebiegł dreszcz. Miałem ochotę mu przywalić, ale postanowiłem nie marnować na niego siły.
Kiedy w końcu zwlekliśmy się z łóżka, jak najszybciej się ogarnęliśmy i wyszliśmy z domu. Szliśmy jakieś 20 minut, kiedy ujrzałem wystawę pełną świecącej się biżuterii. Podeszliśmy do lady i Luke spytał ekspedientkę o poszukiwany przedmiot. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i wyjęła szufladkę pełną najróżniejszych pierścionków zaręczynowych.
-Uhm... Macie jakieś propozycje?- zwrócił się do nas Lu. Niepewnie pokręciłem głową, gdyż nie miałem najmniejszego pojęcia, jaki mógłby spodobać się Michaelowi. Obydwoje spojrzeliśmy na Caluma mając nadzieję, że chociaż on będzie coś wiedział. Zauważyłem, że kiedy patrzył na pierścionki, pięknie błyszczały mu oczy. Poczułem na sobie porozumiewawczy wzrok Hemmo.
-No... Mi się najbardziej podoba ten- chłopak z uśmiechem wskazał na jeden z pierścionków- Ale wydaje mi się, że Mikey by takiego nie chciał.
-Jezu, to jest cięższe niż myślałem- Luke zrezygnowanie schował twarz w dłoniach. Nagle rzucił mi się w oczy jeden pierścionek, który nie wiedzieć czemu od razu przypasował mi do Michaela. Wskazałem go chłopakom, którzy nie wiedzieć bardzo emocjonalnie do tego podeszli. Tia, spodobał im się i przez to prawie zaczęli krzyczeć. Ale wiedzę na temat pierścionka, w którym wręcz zakochał się Cal zachowałem w pamięci. Tak na wszelki wypadek.
Luke kupił pierścionek i opuściliśmy sklep. Wraz z Calumem powiedzieliśmy mu parę motywujących słów na pożegnanie i każdy poszedł w swoją stronę. Szczerze, byłem strasznie podekscytowany tym, że Muke przejść dziś na wyższy poziom związku. NO BO LUDZIE, TO W KOŃCU MUKE NO.
YOU ARE READING
Hacker
FanfictionGdzie Ashton włamuje się na Twittera Luke'a i zaczyna pisać do Michaela, żeby sprawdzić, czy muke is real FF pisane we współpracy z @mukemillk
