38 ✔️

6K 444 68
                                    

TW - zaburzenia odżywiania

     LEONDRE

Gdy wchodzę z powrotem do pokoju, zastaję ją przeglądającą coś na telefonie. Kiedy mnie widzi, odkłada urządzenie na bok i uśmiecha się łagodnie, jakby wcale nie widziała mnie zaledwie pięć minut temu.

- Trzymaj - podaję jej kubek z gorącą czekoladą, na co mamrocze coś pod nosem. Mogę domyślić się, że miało to znaczyć "dziękuję", ale pewności nie mam.

- Nigdy nie piłam czekolady z piankami.

- Nigdy co? W jakim świecie ty żyjesz?

Za odpowiedź prawdopodobnie ma posłużyć mi chichot. Uśmiecham się i siadam obok niej.

- Nie jem słodyczy - przyznaje. - Zazwyczaj.

- Chyba, że masz nawrót.

     Kręci głową, jakby nie mogła uwierzyć, że właśnie to powiedziałem. Może powinna się już przyzwyczaić, że często przekraczam granice i mówię to, czego nie chciałaby usłyszeć.

     - Jeśli za pierwszym razem nie zrozumiałaś tego, że jesteś chora, to tak. Możesz znaleźć najlepszego lekarza, ale nawet on nigdy ci nie zagwarantuje, że z tego wyjdziesz.

     Będziesz chora do końca życia - chcę dodać, ale się powstrzymuję. Nie jest gotowa na prawdę.

     - Dobrze ci się ocenia innych?! - przestaje nad sobą panować i odsuwa się ode mnie.

     - Posłuchaj...

     - Teraz to Ty mnie posłuchaj! - trochę ścisza głos, jednak nadal jest to krzyk. - Za każdym razem, gdy patrzę na jedzenie, czuję się winna. Nie mogę wypić nawet tej głupiej gorącej czekolady, bo zdążyłam już obliczyć kalorie. Na śniadanie piję czarną kawę i palę dwa papierosy. Przez pół nocy próbuję zasnąć, a gdy już mi się udaje, to i tak co chwilę się budzę, bo mam cały posiniaczony kręgosłup. Bolą mnie kości i wypadają włosy. Chodzę w dwóch swetrach, bo jest mi wiecznie zimno. Mam problemy z sercem i zębami, nie wspominając już o poparzonym przełyku. Więc nie masz pojęcia, jak to, kurwa, jest. Masz tylko swoje małe wyobrażenie. Żyjesz w pieprzonej bajce! Pierdolony książę na białym koniu!

     - Naprawdę? - burzy się we mnie tyle różnych emocji, że zaczynam się z tego śmiać, mimo że po policzkach spływają mi łzy. - Chodź.

     Spogląda na mnie dziwnie, ale bez żadnych komentarzy, wstaje z łóżka, prawie nieprzytomna. Prowadzę ją do łazienki, gdzie każę zamknąć jej oczy.

     - Nie chcę. Chcę wrócić do domu.

     - Zaufaj mi - mówię spokojnie. Jednak przypomina mi się, że zaufanie to jedna z najbardziej popieprzonych rzeczy na tym świecie, więc dodaję - Po prostu to zrób.

     Gdy zamyka oczy, prowadzę ją naprzeciw dużego lustra.

     - Teraz możesz otworzyć - szepczę, kładąc dłoń na jej ramieniu.

     - Co ty znowu wymyśliłeś?

     - Powiedz co widzisz w tym lustrze.

     - Nie zrobię tego. To nie ma sensu - sprzeciwia się. - To nie jest żadna gra, Leo.

     - Uwierz, że ma sens.

     W końcu wzdycha i ociera kciukiem łzy. Jednak, kiedy spogląda w swoje odbicie, ponownie wybucha płaczem, który ściska mi serce. Staram się pozostać spokojny, ale trzęsą mi się nogi na widok jej reakcji.

     - Widzę obrzydliwego, tłustego potwora, który nie potrafi poradzić sobie z uczuciami i płacze z byle powodu - wymusza uśmiech na twarzy. - To właśnie chciałeś usłyszeć, tak? Teraz ci lepiej?

     Przygryzam wargę i nic nie odpowiadam.

     - Co ty widzisz, Devries?

     - Ciebie - stwierdzam. - Nie widzę potwora. Jesteś tylko ty.

Po jej oczach widzę, że chce zaprzeczyć, więc przykładam jej palec do ust.

- Nigdy więcej.

okay | l.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz