19

59 12 0
                                        

-Nie mogę obiecać, że już tego nie zrobię- załkałem.

-To odejdę- wypalił oschle Calum. W tym momencie nie miał dla mnie litości. Szerzej otworzyłem zapłakane oczy nie wierząc w to, co właśnie usłyszałem. On chciał mnie zostawić. Przez głupie obietnice. Zostawić.

-N-nie zrobisz tego- cały się trząsłem. Ogarnął mnie strach. Nie mogłem oddychać. Położyłem się na boku, skuliłem się i próbowałem nabrać powietrza oddychając bardzo płytko że względu na przerażenie.

-Ashy obiecaj. Nic więcej nie chcę, ale obiecaj- usiadł przy mnie chłopak i zaczął głaskać po głowie.

-Błagam Cally, zostań.

-Zostanę jak obiecasz.

-A jeśli złamię obietnicę?

-Odejdę. Nie dam ci nawet czasu na tłumaczenia. Po prostu odejdę.

-No dobra, obiecuję- powiedziałem i poczułem, jak mocno przytulił mnie Calum. Cieszył się, ale ja nie. Jedno potknięcie, a stracę cały mój świat. Nie mogę do tego dopuścić.

-Ashy, błagam nie złam tej obietnicy. Nie każ mi się zostawiać- wytarł łzy rękawem bluzy, wstał i biorąc nasze pizze poszedł do kuchni- Chodź, bo zaraz twoja pizza będzie już całkiem zimna, jak moja.

Zjedliśmy swoje pizze w milczeniu. Kompletnie nie mieliśmy o czym gadać. Atmosfera była napięta, że możnaby ją kroić nożem. Po skończeniu posiłku Cal po prostu wstał od stołu i wyszedł, rzucając na pożegnanie zwykłe 'Cześć'.

Byłem w rozsypce. Nie mogłem nawet dać emocjom mnie opuścić, bo to znaczyłoby koniec Cashtona. A tego bym nie zniósł. Dlatego też postanowiłem popisać z Michaelem, aby ktoś pomógł mi z problemami, których było teraz coraz więcej.

HackerWhere stories live. Discover now