12

75 12 3
                                        

Ja: Luke przyjedź

Lu: Co jest?

Ja: Błagam chodź tu

Ja: Boję się

Ja: Zaraz stracę przytomność

Lu: Ash co ty sobie zrobiłeś?

Lu: Ashton

Lu: Już jadę

******

Luke POV

Wszedłem do domu Ashtona. Nie miałem co dzwonić, jeśli był nieprzytomny. Wszedłem do jego sypialni. Leżał na ziemi obok łóżka. Szybko do niego podbiegłem. Z jego nadgarstków lała się krew.

-Ashton wstawaj- szturchałem chłopaka. Pobiegłem do kuchni po wodę. Kiedy wróciłem, podniosłem nogi Asha do góry i oblałem mu twarz zimną wodą. Momentalnie się obruszył. 

-LUKE KURWA, CO TY ROBISZ?- wydarł się chłopak. Podciągnął się na łokciach do góry poczym usiadł. Spojrzał na swoje zakrwawione nadgarstki, a później na mnie i momentalnie zalał się łzami. Przysunąłem się do niego i go objąłem.

-Spokojnie Ash, wszystko będzie dobrze. Masz mnie, Michaela i Caluma, możesz na nas polegać.

-Nie wiem. Serio nie wiem- powiedział cicho Irwin i wstał, aby pójść do łazienki, żeby jakoś zatrzymać krwawienie.

W tym czasie postanowiłem zdjąć brudną od krwi pościel z łóżka swojego przyjaciela. Na podłogę spadł telefon Ashtona, który natychmiast podniosłem. Niewiele myśląc odblokowałam go i ujrzałem Twittera.  Co ciekawsze, moje konto.

Szybko wszedłem w wiadomości. Pisał z Michaelem. Byłem niemal w 100% pewien, że chciał jakoś wykryć nasz związek, swoją drogą bardzo dobrze ukrywany. No cóż, ma się ten talent. Przeczytałem parę wiadomości i zaniemówiłem. Nie miałem pojęcia co się tam właściwie odjebało. Jednak nie tylko ja jestem takim świetnym aktorem.

Nagle usłyszałem dźwięk naciskanej klamki, więc szybko odłożyłem telefon na szafkę nocną i wróciłem do zmieniania pościeli.

Musiałem porozmawiać z Michaelem.
Po tym czego się dowiedziałem, po prostu musiałem to zrobić.

HackerOnde histórias criam vida. Descubra agora