Piątek

6.7K 774 222
                                        

Rano zawsze wstaję pierwsza. Mam swoją rutynę. Stawiam nogi na podłodze, biorę poduszkę, obchodzę łóżko dookoła i zastanawiam się, czy właśnie dzisiaj powinnam zamordować tego skurwiela.

Tak, zgadza się. Codziennie spędzam minutę, chcąc udusić męża poduszką. Codziennie rezygnuję z tego pomysłu, wciąż na nowo i na nowo.

Potem biorę krótki prysznic, suszę włosy. Wracam do sypialni i zaczynam się ubierać. Beżowa, skromna bielizna, cieniutkie rajstopy. Następnie wkładam niebieską sukienkę z kołnierzykiem i rękawkami, która po założeniu zakrywa mi zarówno kolana, jak i łokcie. Przecież nie możesz wyglądać jak jakaś dziwka – przypomina głos w mojej głowie, kiedy John przewraca się na plecy z głośnym chrapnięciem.  Upinam więc włosy tuż nad karkiem, zabezpieczając wszelkie luźne kosmyki. W końcu wyglądam jak należy. Wstaję i ostatni raz zerkam w lustro, z niesmakiem przesuwając wzrokiem po moim ciążowym brzuszku. Nie mam jednak czasu na dłuższą kontemplację, goni mnie czas.

Schodzę na dół, prosto do kuchni. Kiedy zajmuję się śniadaniem, On bierze prysznic. Przychodzi już na gotowe, siada bez słowa po przeciwnej stronie stołu i zabiera się do jedzenia. Zawsze jemy w milczeniu, a gdy skończę wcześniej niż on, dalej siedzę i czekam. Ręce złożone na kolanach, wyprostowana postawa, lekko uniesiony podbródek. Właśnie tak, jak powinna siedzieć dobrze ułożona żona. Patrzę na niego, jak żre, żałując, że zamiast mleka do kawy, nie podałam mu wybielacza. Mogłabym to zrobić – orzekam w duchu, zbierając naczynia. Zaczynam wkładać je do zlewu, kiedy On podchodzi do mnie i kładzie rękę na moich pośladkach.

– Masz szczęście, że idziesz dzisiaj do lekarza – szepcze do mojego ucha, a następnie pochyla się i łapie za sukienkę. Unosi ją i bez chwili wahania wsuwa swoją dłoń w moje majtki. Stoję całkowicie nieruchomo, wciąż trzymając talerz. Przede mną leży nóż do chleba i zastanawiam się, co by się stało, gdybym nagle wbiła go w jego udo. Ile potrzebowałby czasu, żeby się wykrwawić? Pięć, dziesięć minut? Z pewnością mniej, niż zajęłoby mi zmycie krwi z podłogi.

W końcu odsuwa się ode mnie i idzie włożyć buty. W tym czasie ja, bez najmniejszego poruszenia tym, co się właśnie wydarzyło, sięgam po jego przygotowaną już teczkę i mu ją podaję. Sama nasuwam na stopy pantofelki na niskim obcasie i razem z nim wychodzę przed dom, gdzie oddaję mu teczkę, całuję w policzek i patrzę, jak wsiada do samochodu. Mam czekać, aż odjedzie, więc obserwuję otoczenie. Na podjeździe domu po przeciwnej stronie ulicy nasza sąsiadka wyjmuje właśnie pocztę. Widząc mnie, macha dłonią. Zapewne liczy, że się do niej uśmiechnę.

Ale ja nigdy się nie uśmiecham.

<><><><><><>

Dzisiaj jest wyjątkowo gorąco, nawet jak na Dallas. Pomimo klimatyzacji w samochodzie, czuję, jak pot spływa mi po plecach. Na parkingu z zazdrością patrzę na młodą dziewczynę w szortach i bluzce na ramiączkach. Ja noszę to, co On chce. Muszę w końcu wyglądać jak porządna żona porządnego redaktora. Odkryte ramiona i kolana są dla dziwek - zawsze powtarza. Ja muszę być skromna. Tak skromna, że prawie umieram z gorąca, dopóki nie zamykam za sobą drzwi. Siedzący przy nich mężczyzna natychmiast się podnosi.

– Proszę pani, czy wszystko w porządku? Wygląda pani jakby...

– Czuję się dobrze – odpowiadam automatycznie i starając się na niego nie patrzeć, kieruję się w stronę recepcjonistki, która bez słowa podaje mi wodę w papierowym kubeczku. Z ciężkim oddechem siadam, przeklinając bycie w ciąży. Poczekalnia jest prawie pusta, jedynie ten mężczyzna wpatruje się we mnie ukradkiem. Mój wzrok zaczyna krążyć po suficie. Muszę trochę poczekać, ale nie szkodzi. Całe moje życie polega na czekaniu. Czekaniu aż On skończy jeść, aż przestanie  krzyczeć, aż skończy mnie pieprzyć.

Zamknięte drzwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz