Rozdział 1

183 18 7
                                    

16 czerwca 2016

Było tego dnia w twarzy Dolly coś, co kazało wszystkim bezwzględnie schodzić jej z drogi. Nawet przypadkowi przechodni odskakiwali na bok, gdy pędziła przed siebie, bojąc się przenikliwego spojrzenia jej dużych, czekoladowych oczu.

Dolly sama nie wiedziała, co ją opętało. Kończyła swój cotygodniowy trening krav magi, gdy poczuła nagły i nieznany jej dotąd jaskółczy niepokój. A może to była nieuzasadniona niczym ekscytacja? Adrenalina po intensywny treningu zabuzowała w jej ciele, a ten źle zinterpretował nacierające na Dolly bodźce świata.

Jednak, gdy wsiadła do autobusu, a telefon niebezpiecznie dał o sobie znać wibracjami w kieszeni jej skórzanej kurtki, emocje w Dolly tylko się powieliły, sprawiając, że oblał ja zimny pot. Spojrzała na wyświetlacz, zmarszczyła lekko brwi i mały nos, a wąskie usta ułożyła w dziwnym grymasie.

Podniosła wzrok. Siedząca naprzeciw niej babcia, spojrzała na nią w tym samym momencie. Kobieta była tak stara, że Dolly na chwilę przez myśl przemknęło, że wraz z powolnym ruchem głowy starszej pani, wokół niej wzbił się kurz. A potem telefon Dolly zawibrował w jej ręce jeszcze raz i dziewczynę pochłonęła nadesłana wiadomość. Ponownie wykrzywiła twarz w grymasie.

Autobus przemknął tuż niedaleko portu w Baltimore, gdzie Dolly zamieszkiwała i skręcił w lewo, zostawiając przystań za plecami. Przez całe następne piętnaście minut Dolly zerkała na telefon w nadziei, że pojawią się na nim kolejne powiadomienia, ale owe nie nadchodziły. Później sobie odpuściła. Schowała telefon i przez resztę drogi starała się do niego nie zaglądać, chociaż odruchowo jej drobna dłoń wędrowała do kieszeni i mocno ściskała telefon.

Ostatnie metry na White Avenue, gdzie mieszkała, dotarła pieszo. Długa ulica obfitowała w mniejsze lub większe domki jednorodzinne głównie w kolorze bieli. Rozłożyste korony drzew dawały mnóstwo cenia, a równo przycięta trawa zazieleniła się od ostatnich opadów deszczu. Na domowych ogródkach często pojawiały się dzieci, bawiąc się głośno, a po płytowych chodnikach pędzili zapaleni biegacze w markowych butach i ubraniach.

Dolly otworzyła białe drzwi przy pomocy klucza schowanego w doniczce i niemal natychmiast pobiegła na piętro domu do swojego pokoju. Obszerną torbę z rzeczami na trening rzuciła w kąt i usiadła przy szerokim blacie biurka. Tak naprawdę jej pokój nie był nadzwyczajny, ale gdy wchodziło się do środka, wzrok niemal natychmiast przykuwało biurko, porządny komputer tam stojący i trzy duże płaskie monitory. Dolly ciężko się napracowała, by kupić sobie tak profesjonalny sprzęt.

Oczywiście nie używała go do grania w gry czy nagrywania vlogów, a do mniej lub bardziej legalnych operacji. Odkąd Dolly znalazła się na swojej pierwszej w życiu lekcji informatyki, świat komputerów pochłonął ją dogłębnie. Początkowo niewinne igraszki z wiekiem zaczęły zamieniać w odważniejsze posunięcia. W końcu Dolly dotarła do najmroczniejsze części internetu – darknetu, nabyła umiejętności hackerskich, a te z każdym tygodniem tylko się powielały. Teraz Dolly była rozpoznawana w internetowym świecie jako Enigma, a jej fałszywe imię było znane bardzo wielu ludziom.

Nigdy nie zaszłaby tak daleko, gdyby nie poświęcała całych dób na uczenie się kodów, zaznajamianie się z technikami elektronicznego kamuflażu czy agresji teleinformatycznej. Teraz Dolly tworzyła własne aplikacje i oprogramowania, a w tajemnicy pracowała nad stworzeniem nowego systemu operacyjnego, ale zanim go dokończy, będzie musiała poświęcić jeszcze sporo potu oraz łez.

Tak właściwie Dolly nigdy nie myślała, by zostać hackerką. Wszystko zaczęło się, gdy miała piętnaście lat, a jej starszą siostrę porwano. Policja była bezradna. Z każdym dniem szanse na znalezienie Melanie malały, aż w końcu spadły do zera i policja włożyła teczkę Mel do spraw niedokończonych. Zrozpaczona Dolly nie potrafiła patrzeć na to, jak przeżywają to jej rodzice. Wzięła sprawy we własne ręce.

Apokalipsa. Czas zagłady [POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz