Rozdział 5 - Przybycie bohaterki

48 2 1
                                    

Moje kroki odbijały się echem po Waterfall, mieszały się wraz z hukiem wodospadów i sykiem jeziora. Krople deszczu spadały delikatnie na podłoże. W oddali słychać było kwiaty echo, powtarzające ostatnie wypowiedziane tu słowa. Brzmiały niepokojem i strachem. Bali się mnie. To uczucie sprawiło, że na mym ciele pojawiła się gęsia skórka.

Całe otoczenie zdawało się tętnić, chociaż nikogo tu nie było. Może oprócz jednego potwora, który nadal mnie obserwował. Patrzył jak zabijam każdego po kolei, a on niewiedząc czemu nic z tym nie robił...

Wkrótce napotkałam Monster Kida. Miał długi ogon i przyjaźnie wyglądający żółty sweterek z brązowym paskiem po środku. Był chyba tym jedynym, który tu się nie ukrywał. Jego uśmiech na twarzy nie schodził mimo morderczego nastroju jaki tu panował. Miło było mieć przy sobie kogoś takiego jak on przy sobie, nie przejmował się.

Wspólnie śmialismy się i żartowalismy z opowieści, jego ulubienicą była Undyne. Wyrażał się o niej jak o bohaterce, w sumie można by tak stwierdzić. Lubiłam z nią przebywać, przypomniały mi się lekcje gotowania. ...( Nie ma to jak spalić dom gotując spaghetti ). Na mej twarzy zagościł delikatny uśmiech z przypływu wspomnień. Wkrótce miałam ją spotkać, lecz nie po to by gotować, tylko żeby ja uśmiercić. Wiedziałam, że spotka mnie kolejne przykre doświadczenie.

Przemierzałam bezwiednie kolejne ścieżki, znad wody unosiła się niebieskawa poświata przypominająca mgłę. Wtedy z jednym w korytarzy ujrzałam posąg. Był z kamienia, który pokrywała niewielką warstwa mchu. Deszcz sprawił, że woda spływała po rzeźbie strumyczkami, oblewajac jej smutne oblicze. Pokój przecinał tylko jeden promień światła, który padał na garbiacą się postać. Reszta pomieszczenia spowijała ciemność. Ruszyłam do następnego, tam odnalazłam wiklinowy koszyk z parasolami. Wyciągnęłam ostrożnie jedną, i wróciłam się do poprzedniego pokoju. Podeszłam do posągu, uklękłam i ustawiłam parasol nad rzeźbą tak aby deszcz więcej na nią nie padał. Cieszyłam się, że mogłam zrobić coś dobrego, chociaż był to tylko kawał głazu. Wtedy ze środka poczęła wydobywać się melodia. Melodia, którą znałam. Rozkleiłam się, przetarłam oczy i słuchałam. Nie wiem ile czasu minęło, pięć, dziesięć a może nawet trzydzieści minut. Z zamyślenia wyrwało mnie czyjeś westchnięcie. Wydobyło się zza rzeźby. Podeszłam. Coś ruszyło się. Zajrzałam tam, coś niebieskiego minęło mi tylko przed oczyma i nic po za tym nie zobaczyłam. Ktoś jednak musiał tam być i chyba wiedziałam kto.

To było dość dziwne. Rozglądnęłam się jeszcze dla pewności, i ruszyłam dalej.

Moje odbicie widniało w ciemnej tafli kałuży. Dołączył do mnie Monter Kid i wspólnie z nim szłam pod parasolem ramię w ramie jak przyjaciele. Wyszliśmy wtedy na otwartą przestrzeń z widokiem na królewski pałac. To było urokliwe miejsce, "gwiazdy" świeciły jasno na suficie, spowijajac wszystko w swoim blasku. Zatrzymałam się na chwilę, by podziwiać widok. Zapamiętałam to na długo.

~

Przede mną widniał długi most nad przepaścią. Nadeszła już ta chwila. Robiłam krok po kroku, stąpając po deskach. Mentalnie przygotowywałam się na walkę. Jednak Undyne nie przyszła. Nie pamiętałam wszystkich lini czasowych dokładnie. Czy coś było nie tak? Wtedy most zadrżał, a przede mną stał już Monster Kid. Zaczął coś do mnie mówić, Chara wybudzała się, a w głowie miałam szum. To jego miałam zabić. Zamknęłam oczy i pchnęłam bronią z grymasem na twarzy. Natrafiłam na coś twardego, zgrzyt, poczułam krople krwi na twarzy. Odsunęłam się i otworzyłam oczy. Otworzyłam usta w zdziwieniu. Przede mną była Undyne, na jej piersi widziała krwawiąca rana, zadana przeze mnie. O nie - powiedziałam w myślach. Undyne umierała, co było jednak wbrew jej imieniu. Poświęciła się, przyjęła mój cios żeby uratować drugiego potwora, kazała mu odejść. Słyszałam jak dławiła się krwią, lecz mimo wszystko nadal trzymała się. Traciła wszystkie siły. Upadła na kolana, podpierała się zaciśniętą pięścią. Jej ciało... rozpadało się. Ale uczucie płonące wewnątrz nie pozwalało się jej poddać, robi to dla wszystkich potworów:

-Ja, Undyne pokonam Cię! - wykrzyknęła, a cały pokój stał się biały, niewidzialna siła odepchnęła mnie do tyłu. Kurz wzniósł się w powietrze. Przybyła
bohaterka.

- Musisz postarać się trochę bardziej. - I uśmiechnęła się pogardliwie, szczęrząc swe rybie zęby. Z jej oka zniknęła opaska, a zamiast jej pojawiła się pulsująca strzała. Zbroja lśniła, a na piersi widniało wielkie serce. Czerwone włosy powiewały w wietrze, dopasowując się do poszczególnych ruchów Undyne. Białe rękawice okrywały dłonie dzierzące świetlne strzały, które przywoływała. Pomieszczenie wypełniło się jej chwałą.

Walka rozpoczęła się, i to nie ja walczyłam a Chara. Wiedziałam co się działo, ale nie miałam na to wpływu. Następne wałki byłyby jeszcze bardziej ryzykowne, gdyż mogłabym zapomnieć po co tu w ogóle jestem. Bałam się coraz bardziej. Undyne krzywiła się za każdym razem gdy trafiałam ją a ona nie mogła uniknąć ciosu. Tak było mi przykro patrzeć na nią.

Wkrótce było już po wszystkim. Zginęła. Bezpowrotnie. Ostatnie skrawki jej duszy wzleciały do góry, i rozwiały się po wodospadach, pozostawiając mnie samą na sam, wraz z wyrzutami. Nigdy nie czułam się gorzej niż teraz. Miałam nadzieję, że uda mi się wszystko naprawić. Moje LOVE wzrosło.




Hejka moje kwiatuszki! :3 Tutaj macie kolejny rozdział. Następny wiadomo chyba z kim w roli głównej ; ) Mam nadzieję, że się cieszycie. Ten pisałam podczas przejazdów autobusem na wycieczce i nie tylko... ale i też gdy byłam cała mokra ( dosłownie ). Trafiliśmy na burzę podczas wieczornego spaceru, i musieliśmy jakoś dotrzeć do naszego hotelu przekraczając dodatkowo most. Było ciekawie, nie powiem. Tak więc macie ode mnie pozdrowienia z Niemczech. Następny rozdział postaram się jak najszybciej napisać, ten zaś idealnie wpasował się do sytuacji :) Trzymajcie się!

TRUETALE | czyli prawdziwa historia Undertale Where stories live. Discover now