Rozdział 5 - Plan B

Zacznij od początku
                                    

Moje myśli zostały rozwiane przez głośny stukot butów, który był coraz głośniejszy. Zresztą, jak dyszenie i krzyki uświadamiające mi, że powinnam jak najszybciej się stąd zmywać. Wzięłam głęboki oddech, wyłączając swój umysł na parę sekund, by następnie pognać w stronę pobliskiego okna. Wychyliłam się mocniej, starając się zrozumieć sytuację, w jakiej się teraz znajduję. Spojrzałam w górę. Spostrzegłam kilka związanych kabli. Śledziłam je wzrokiem aż na sam dół i zrozumiałam, że ich koniec jest na jednym z kilkunastu słupów. Od ujścia kabli do ziemi było kilka metrów, może dwa albo trzy. Jeżeli skoczyłabym na drogę mogłam skończyć z kilkoma siniakami lub ze skręconą kostką. Zaczęłam nerwowo stukać butem o podłogę, zastanawiając się co powinnam zrobić. Z przemyśleń o tym, jak powinnam wyjść z tego bagna, wyrwały mnie coraz głośniejsze i wyraźniejsze oznaki, że mężczyźni zaraz tu będą. Przygryzłam mocniej wargę, odwracając się w stronę schodów, aby trzęsącymi się rękoma zdjąć kurtkę i przerzucić ją między kablami.

- Cholera - wycedziłam, stawiając nogę na parapecie. - Będę tego żałować - dokończyłam, wychylając się delikatnie za okno.

- Tam jest! - usłyszałam krzyk jednego z wilkołaków, spojrzałam w jego stronę. 

Stał na schodach, mierząc mnie wzrokiem błagającym, abym nie skoczyła. Widać, że bał się o swój tyłek, bo przecież za niewykonanie rozkazu, mógłby stracić głowę. Uśmiechnęłam się do niego, bez ani grama radości na twarzy. Podniosłam do góry brwi sugerując mu, że mam gdzieś jego słowa. Nie zważając na nic, jak jedynie na to żeby się nie zabić, zacisnęłam oczy w wąską kreskę i odepchnęłam od parapetu. Zawisłam nad kilku metrową przepaścią. 

Usłyszałam za sobą krzyki zmiennokształtnych. Osuwając się po kablach w dół, poczułam ból w miejscu postrzelonego ramienia, który zaczął mocniej piec przez nagły wysiłek, a kawałek szarej koszulki powoli przesiąkał szkarłatnym kolorem krwi. Otworzyłam oczy wpadając na słup. Spojrzałam w dół. Nie było tak wysoko, jak mogłoby mi się wydawać. Puściłam jedną ręką kurtkę i upadłam zgrabnie na beton. Zeskanowałam wzrokiem ubranie, które było wypalone w miejscu styku z kablami. Rozłożyłam je, zauważając na środku wielką, podłużną dziurę. Parsknęłam pod nosem, wiedząc, że to była jedna z moich ulubionych rzeczy.

Zdezorientowana sytuacją dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że gonią mnie wściekłe wilkołaki. Ruszyłam w stronę domu, zaciskają ręką kawałek koszulki, który był teraz całkowicie nasiąknięty krwią. Przyśpieszyłam kroku mając nadzieję, że tam mnie nie znajdą, ale jednocześnie czując się najbezpieczniej w miejscu, w którym spędziło się większość swojego życia. Może to był głupi pomysł, ale to jedyne miejsce, gdzie mogłam się schować. Minęłam jedną z uliczek z wnęką, w której stały kontenery ze śmieciami. Szybko do nich podeszłam i zarzuciłam na jedną ze ścianek swoją potarganą kurtkę.

- Dobrze się spisałaś - rzuciłam w stronę ubrania, klepiąc kilka razy pojemnik, na którym była zawieszona. Uśmiechnęłam się smutno, pędem ruszając w stronę mieszkania...

                                                               
Usiadłam zmęczona na łóżku. Rozwiązałam tkaninę na swoim ramieniu i wyrzuciłam ją na środek pokoju. Zerknęłam na ranę, na której zaczęła powoli zastygać krew, tworząc niewielki skrzep. Gdzieniegdzie między strupem nadal lały się pojedyncze strużki cieczy. 

Przymknęłam powieki i zaczęłam się zastanawiać, co powinnam dalej zrobić, aby odbić Jima. Nie mogłam przecież zostawić go samego z watahą nieobliczalnych potworów. Nie chciałam wiedzieć, co oni mogli teraz z nim robić. Odgoniłam nieprzyjemne myśli, zasłaniają twarz rękoma i opadając na poduszki. Przejechałam dłońmi kilka razy po twarzy, starając się zmazać nieprzyjemny ból i tęsknotę.

- Nie mam dużo czasu - zaczęłam mówić sama do siebie. - Wilkołaki znajdą mnie tutaj bardzo szybko. Ich zmysły orientacji i zapachu są bardziej wyostrzone, niż u przeciętnego człowieka. Jestem prawie pewna, że zawieźli go na zakazaną strefę, do miejsca zamieszkania Evila, bo przecież tam jest jedno z największych więzień na całym świecie. W samym środku jego serca, jego rezydencji. - odetchnęłam z ulgą, wiedząc już w jakim kierunku powinnam się udać, prosto do paszczy wygłodniałego lwa. - Jim - podniosłam się z materaca, spoglądając w stronę okna, za którym malował się zniszczony krajobraz ziemi. - Idę po ciebie...

Witajcie, rybiki ♥!

Niestety, ale tym smutnym akcentem zakończyła się piąta część opowiadania, jak też moje zapasy rozdziałów. Każdy kolejny będzie pojawiał się co 1-2 tygodnie, więc od teraz będę testować waszą cierpliwość! 

Ale mam też niespodziankę, gdyż na mojej stronie "SM" miałam jeszcze jedno opowiadanie, które mam zamiar przenieść. Jeszcze nie wiem kiedy to zrobię, ale myślę, że w czasie oczekiwania na kolejną część "Kochana Przez Potwora".

W ramach ciekawostki - ten rozdział jest najdłuższy! 

Pozdrawiam Was cieplusio i posyłam buziole! ♥ 

Kochana Przez PotworaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz