Epilog

20.9K 788 54
                                    

- Dokąd jedziemy? - spytałam. Byłam ogromnie podekscytowana, bo Eduard obiecał mi niespodziankę. Niestety niespodzianki miały to do siebie, że stanowiły jedną wielką niewiadomą.

- Wkrótce się dowiesz słońce - zapewnił chłopak ze spokojem, choć zadawałam mu to pytanie dosłownie co kilkanaście minut. Droga dłużyła mi się nieubłaganie, ale gdy w końcu dotarliśmy na miejsce czułam się zdezorientowana.

- Co tutaj robimy? - spytałam z przerażeniem.

- Nie widzisz tej tabliczki? - spytał. - Będziemy skakać ze spadochronem. Właśnie dlatego kazałem Ci ubrać wygodny strój, który nie będzie ograniczał ruchów.

- Dlaczego ty mi nigdy nie mówisz o takich rzeczach?! - wykrzyknęłam, rzucając Eduardowi oskarżycielskie spojrzenie.

- Bo będziesz się niepotrzebnie stresować. Kiedy stawiam Cię przed faktem dokonanym masz mniej czasu na głupie myślenie - stwierdził.

- Super - westchnęłam, a Eduard sięgnął po moją dłoń i uścisnął ją pokrzepiająco.

- Pamiętaj, że jeśli nie chcesz, to nie musimy tego robić - powiedział, spoglądając wprost w moje oczy.

- Jeśli nie przetrawię swojego własnego strachu, to w końcu sama stanę się pokarmem - rzekłam. - Lepiej już chodźmy, zanim moja postawa stanie się nieco mniej optymistyczna - dodałam po chwili i wysiadłam z samochodu. Ed podążył moim śladem, a już po kilku minutach znaleźliśmy się u celu podróży. Później byłam tak oszołomiona, że wszystko działo się nienaturalnie szybko. Miałam skakać wraz z Eduardem w tandemie, a instruktor wręczył mi w dłonie kamerę, która została wcześniej odpowiednio przymocowana do mojego nadgarstka.

- Cały skok trwa około pięciu minut, natomiast samo spadanie około minuty, więc wszystko zakończy się stosunkowo szybko - powiedział instruktor, gdy wsiedliśmy do samolotu i powoli wznosiliśmy się w powietrze. - Radzę chłonąć widoki - dodał z uśmiechem, a ja starałam się skupić tylko i wyłącznie na jego słowach. Bałam się, bo wiedziałam, że wkrótce będziemy musieli dosłownie skoczyć w przepaść bez żadnego zabezpieczenia za wyjątkiem spadochronu. Wiedziałam, że byłam blada jak ściana, bo czułam jak krew odpływała mi z twarzy. Na szczęście Eduard nie mógł tego dostrzec, bo był przymocowany klatką piersiową do moich pleców. Ocknęłam się dopiero gdy wyskakiwaliśmy z samolotu. Krzyczałam ile sił w płucach, podczas gdy Eduard nie wydał z siebie ani jednego odgłosu. Nasze kurtki ochronne falowały na wietrze, a ja cieszyłam się, że moje włosy tym razem były spięte. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że moje krzyki nagrywały się na kamerze, więc postanowiłam się opanować. Podziwiałam widoki, a raczej spoglądałam na pola, które rozciągały się pode mną w dole. Gdy Ed pociągnął za uchwyt, a spadochron otworzył się nad nami, odniosłam wrażenie, że poderwaliśmy się w górę. Poza tym nagle zrobiło się jakoś ciszej.

- Ness - zagadnął Eduard – wyjdziesz za mnie? - spytał, a moje oczy prawie wyszły z orbit.

- Że co?!- wykrzyknęłam zaskoczona.

- Czy to znaczy, że się zgadzasz? - zaśmiał się chłopak, a mnie całe życie przeleciało przed oczami. Tyle razem przeszliśmy, że nie było nawet mowy, abym kiedykolwiek rozstała się z Eduardem. Oboje mieliśmy już po dwadzieścia dwa lata, pracowaliśmy w firmie Olsenów i mieszkaliśmy razem. Poza tym chodziliśmy nawet do tego samego College'u, bo ostatecznie postanowiłam skorzystać z propozycji Eda i przepisałam się tam gdzie on. Niestety przez to wszystko rzadziej widywałam się z Chrisem i Annie, ale każda decyzja miała swoje dobre i złe strony. Znałam swojego chłopaka jak nikt inny na świecie i byłam pewna, że chciałam spędzić z nim resztę życia.

- Oczywiście, że tak! - krzyknęłam z opóźnieniem, aczkolwiek nie potrafiłam ukryć swojego podekscytowania. - Kocham Cię! - dodałam.

- Ja Ciebie też słońce - zaśmiał się.

***

Byłam tak oszołomiona, że powrót do samochodu pamiętam jak w transie. Dopiero gdy znaleźliśmy się wewnątrz pojazdu Eduard ponownie podjął temat naszych zaręczyn.

- Mam dla Ciebie pierścionek - powiedział, sięgając do jednego ze schowków w samochodzie. Już po chwili wyciągnął z niego małe, niebieskie pudełeczko. W środku znajdował się złoty pierścionek ze szmaragdem. Od razu rozumiałam aluzję.

- Chciałeś, żeby pasował do Twoich oczu? - spytałam zaczepnie.

- Chciałem, żebyś myślała o mnie patrząc na niego - przyznał Eduard, wyciągając pierścionek z pudełka i wkładając mi go na palec. Był marzec, a ja się zaręczyłam. Nie mogłam doczekać się reakcji Stephanie na tą wieść. Jonathan i Rosalie mieli już dziewięć miesięcy, a ja ostatni raz widziałam ich w sylwestra.

- Musimy koniecznie odwiedzić Chrisa i Annie - powiedziałam, spoglądając znacząco na Eda.

- Domyśliłem się, że będziesz chciała poplotkować z przyjaciółką, więc umówiłem się z nimi na dziś wieczór - wyznał brunet.

- Stephanie nic mi nie powiedziała! - oburzyłam się.

- Bo ją o to poprosiłem - odparł Eduard z rozbawieniem.

- Ona naprawdę jest grzybem. W dodatku muchomorem - mruknęłam. Myślałam, że wraz z Annie nie miałyśmy już przed sobą żadnych tajemnic. Rzecz jasna nie miałam jej tego za złe, ale na moment poczułam się wykluczona z grupy. Wiedzieli wszyscy, tylko nie ja.

***

Wieczór z Devilsami minął nam na plotkach, beztroskiej rozmowie i jedzeniu. Annie przygotowała uroczystą kolację z okazji moich zaręczyn, choć przecież nikt tego od niej nie wymagał. Nie mniej jednak byłam wdzięczna przyjaciółce za zaangażowanie. Sporo czasu spędziłam na zabawie z Jonem i Rose, podobnie jak Eduard. Dzieciaki robiły się coraz piękniejsze i coraz bardziej bawiło mnie ich zachowanie. Niestety idealny wieczór został zaburzony przez jedną drobną rzecz.

- Wiesz, że wasz filmik ze skoku jest już na youtubie? - rzucił Christian, wchodząc do salonu z laptopem. Ed rzucił przyjacielowi karcące spojrzenie, co ku jego niezadowoleniu zdążyłam zauważyć.

- Że co? - spytałam.

- No - zaczął Eduard ze skruchą, drapiąc się po głownie. - Tak właściwie to pozwoliłem wrzucić ten filmik na youtuba, bo tamten instruktor stwierdził, że to super reklama. No a ty teraz stałaś się trochę sławna - dodał, próbując mnie udobruchać.

- Szczerze wątpię w to, że moje krzyki stanowią dobrą reklamę - mruknęłam. - Tylko się ośmieszyłam, ale niech Ci będzie. Dzisiaj nic nie zepsuje mojego nastroju - stwierdziłam i powróciłam do zabawy z maluchami.

- Słodkie są te dzieciaczki - powiedziałam nieśmiało, gdy wracaliśmy wraz z Eduardem do naszego mieszkania.

- Też tak sądzę - zgodził się Ed. - I tak właściwie to przez ostatnie pół roku dużo myślałem o dziecku - wyznał, zaskakując mnie swoimi słowami.

- I do jakich wniosków doszedłeś? - spytałam z zaciekawieniem.

- Chciałbym mieć z Tobą dziecko - odparł, a ja dostrzegłam jakąś zmianę w rysach jego twarzy.

- Powinniśmy pomyśleć zanim skrzywdzimy kogoś, kto jeszcze nie istnieje - rzuciłam.

- Dlaczego mielibyśmy skrzywdzić własne dziecko? Jestem pewien, że oboje będziemy cudownymi rodzicami - powiedział. - Miałbym jeszcze jedną kobietę do kochania - dodał po chwili.

- Dziecko to nie gałka lodów. Nie możesz wybrać jaki chcesz smak. Skąd wiesz, że to byłaby dziewczynka? - zaśmiałam się.

- Musimy się sami o tym przekonać. Ale ja wiem swoje - rzucił.

- Jest pięćdziesiąt na pięćdziesiąt szans, więc może po prostu miałbyś szczęście. Bo nie jestem w stanie uwierzyć w to, że przewidujesz przyszłość - stwierdziłam, a między nami nastała cisza.

- Przemyślisz to? - spytał po chwili chłopak, rzucając w moim kierunku przelotne spojrzenie. Tymczasem ja wciąż wpatrywałam się w drogę przed nami i pogrążyłam się w myślach.

- Przemyślę - rzuciłam, uśmiechając się nieznacznie. Już w kwietniu okazało się, że nosiłam pod sercem dziecko Eduarda. 

Naznaczone DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz